Kastrowali i sprzedawali zioło. Na strychu w Suchym Dębie

Jak to się dzisiaj czyta! Podczas remontu Urzędu Gminy w Suchyn Dębie znaleziono kilkadziesiąt dokumentów z początku lat 50. XX wieku. Teczki z dokumentami wciśnięto między dachowe belki. Gęsto zadrukowane maszynowym pismem kartki są świadectwem czasów gdy nikomu nie było do smiechu, chociaż czytając je dziś  uśmiech sam ciśnie się na usta.

Smutny był los ogiera nieuznanego. 24 godzinny post był już tylko ostanim aktem mającym dopełnić nieszczęście ostateczne dla każdego samca. Na właściciela konia, który nie dokonałby kastracji parzystokopytnego czekały urzędowe sankcje.

Brawo Wróblewo, Ostrowik, Krzywe Koło i Suchy Dąb. To tam uświadomieni sołtysi wywiązywali się z obowiązków wobec władzy ludowej. Nie wszyscy zrozumieli, że czasy się zmieniają, a ówczesna władza potrafiła skutecznie łamać opór opornych. Co jasno widać z znalezionym sprawozdaniu.

Kto sprzedawał kminek i miętę pieprzową poza państwowym punktem skupu, ten łatwo mógł zostać wrogiem ludu. Nie warto było ryzykować wyższego zarobku. Za miętę pieprzową, też mogli dopieprzyć.

Najlepsze na koniec, czyli walka ze stonką ziemniaczaną. Wiadomo, że szkodnika na nasze pola zrzucali Amerykanie, żeby zdusić w zarodku kształtującą się gospodarkę socjalistyczną. Na szczeście żuławscy aktywiści byli czujni.

 

Najstarszy znaleziony w Urzędzie Gminy dokument pochodzi z 1948 roku. Znalezione archiwalia udostępniono d o publicznego wglądu w budynku Urzędu Gminy w Suchym Dębie.

 

Tekst i foto: EM

 

 

 

Tagi: