HIT! - "Kronika Lazaretu Pruszczańskiego" pełne tłumaczenie

To jest prawdziwy hit. Strefahistorii.pl udostępnia po raz pierwszy pełne i profesjonalne tłumaczenie jednego z najważniejszych niemieckich dokumentów dotyczących historii Pruszcza Gdańskiego. "Kronika Lazaretu Pruszczańskiego", spisana przez E. G Hirschfelda protokolanta lazaretu w 1894 roku, to obok Kroniki Wsi Pruszcz Wilhelma Hoffmana i Kroniki Johna Muhla najważniejsze źródła opowiadające o przeistaczaniu się nowożytnej wsi owalnicowej w nowoczesne miasteczko
 
Wstęp i tłumaczenie: Marek Kozłow
(Historyk, tłumacz przysięgły języka niemieckiego)
 
Przez lata, często aż do dziś, wszystkie te niemieckojęzyczne źródła traktowane były przez wielu historyków i pasjonatów dawnych dziejów, którzy trochę umieli język niemiecki, jako idealne materiały do cytowania wprost, bez powołania się na odnośnik, tak że sprawiało to wrażenie własnej pracy. Aby skutecznie zapobiegać tego rodzaju praktykom, w 2010 roku przetłumaczyłem Kronikę Wsi Pruszcz autorstwa Wilhelma Hoffmana. W 2012 zaś przetłumaczyłem Lazaret, licząc na to, że uda się go wydać drukiem. Być może ten moment nastąpi. Na razie musimy zadowolić się jednak jedynie formą elektroniczną.
 
Dlaczego lazarert warto przeczytać? Historia powstania Lazaretu jest doskonałym przykładem na to, że opór inicjatyw oddolnych, które napotykają na wiele trudności administracyjnych z różnych stron, opłaca się. Nawet jeśli, tak jak to miało miejsce w tym przypadku, starania o coś miałyby trwać czasami ponad 20 lat! Budynek ten służy szeroko pojętym świadczeniom medycznym jużopd ponad 120 lat, więc długie oczekiwanie na jego powstanie zwróciło się z nawiązką. Polecam także w szczególności charakterystykę Pruszcza, jako miejscowości o wyjątkowych walorach zdrowotnych. Ponadto na uwagę zasługuje fakt, że dla dobrej sprawy angażowały się osobistości nie tylko z samego Pruszcza, ale także całego obszaru dzisiejszej gminy. Jest to dowód obywatelskiego postrzegania wspólnego interesu. Oddaję ten tekst do Państwa dyspozycji z nadzieją dołożenia własnej cegiełki w procesie przybliżania historii naszej miejscowości. 
 
 
 
 
 
 
Pruszcz
 
Lazaret Pruszczański
 
Oparta na dokumentach historia powstania i ukończenia
 
spisana przez
 
E. G. Hirschfelda – Czerniewo
 
Protokolanta Zarządu Lazaretu
 
Gdańsk
 
Druk  A. W. Kafemann
 
 
 
 
 
 
Celem niniejszej, opartej na dokumentach pracy, poświęconej powstaniu Lazaretu Pruszczańskiego, jest złożenie drobnego symbolu wdzięczności z okazji otwarcia Lazaretu na ręce naszego wielce szanownego przewodniczącego
 
 
 
Pana dr Wiedemanna seniora, za jego zdecydowaną inicjatywę, jego bezinteresowną ofiarną działalność oraz wspaniałą energię, połączoną z rzadkim darem przedsiębiorczości w osiąganiu postawionego celu. Wszystkim tym, którzy z uznanym oddaniem udzielali rad i angażowali się czynem we wspieraniu naszego przedsięwzięcia, dedykujemy te skromną publikację jako wyraz pamięci, z jednoczesnym życzeniem i prośbą o zachowanie Państwa tak powszechnie szanowanej dobrej woli wobec naszego instytutu, tak by Zakład Dobroczynny mógł się w pełni rozwijać.
 
Autor
 
 
 
 
 
 
List profesora królewskiego Wagnera z teatru działań wojennych z jesieni 1870, w którym, uznając ofiary i poświęcenie, podkreślał konieczność ewakuacji lazaretów wojennych z lekko rannymi i rekonwalescentami, stał się inspiracją do tego, że jego adresat, dr Widemanna – Pruszcz wraz z panami H. Bolt, Franz Drewke i porucznikiem H. Neumannem, wszyscy z Pruszcza, połączyli się w komitet i na jego rzecz poczęli zbierać składki pieniężne. A gdy ze strony Królewskiego Generalnego Prezydenta Prowincji Pruskiej rozesłano do mieszkańców prowincji wezwanie do uczestnictwa w działaniach, mających na celu wsparcie rannych wojennych poprzez tworzenie lazaretów rezerwowych, wymieniony powyżej komitet działał już od jakiegoś czasu na terenie Gdańskich Wyżyn. Jemu to udało się zebrać dowody oddania patriotycznego w takim stopniu, że na przestrzeni sześciu miesięcy, w utworzonym w Pruszczu lazarecie rezerwowym należytą opiekę znajdowało dziennie, średnio 30 do 35 chorych oraz rekonwalescentów wojennych.
 
W zbiórce tych kwot szczególnymi zasługami wykazali się pan właściciel browaru Wilhelm Penner w Św. Wojciechu i Pan dr W. ze swoimi dwoma synami. On, jako ordynator lazaretu, dzięki swojej zdecydowanej postawie wobec rady wojennej z Berlina, doprowadził do tego, że Intendentura Wojenna wypłaciła na rzecz Komitetu diety z tytułu opieki w kwocie 75 pf. za osobę dziennie, które to mogły zostać przeznaczone na wyprawkę dla opuszczających lazaret. W ten sposób, szczególnie dla tych wyzdrowiałych, którzy zmuszeni byli do dłuższego pobytu w lazarecie, możliwe było udzielenie bardzo cennej pomocy, dzięki której wypłacone im sumy stanowiły materialny zadatek dla ich nowej egzystencji, co zostało dowiedzione gorącymi podziękowaniami w wielu późniejszych listach.
 
Przy ewakuacji Lazaretu Rezerwowego, w konsekwencji oszczędnego i świadomego dysponowania tak szczodrze płynących datków pozostała nadwyżka w wysokości
 
 
 
4544 marek i 22 fenigów,
 
 
 
 
 
 
która podczas zwołanego przez gazetę obwodową z dnia 25 maja 1871 w Pruszczu zebrania wszystkich darczyńców, w wyniku uchwały większościowej przekazana została komitetowi, z zadaniem administrowania nimi i ich pomnażania, mianowicie
 
 
 
w celu utworzenia w Pruszczu zjednoczonego prywatnego lazaretu dla dobra całego okręgu.
 
 
 
Zgromadzenie wybrało na przewodniczącego Komitetu dr Wiedemanna – Pruszcz, który zasłużył się swoją bezinteresowną, ofiarną działalnością w dziele tworzenia i administrowania rozwiązanego Lazaretu Rezerwowego, a także w szczególności dysponowaniem pozostałej nadwyżki (pieniężnej – przyp. Tłumacza), a za jego propozycją, do działań u jego boku wybrano po trzy osoby; z obszaru Nizin oraz Wysoczyzny. W głosowaniu niejawnym absolutną większością wybrani zostali panowie: J. Fr. Doerksen – Cedry Wielkie, Gustaw Schwarz – Łęgowo, A. Schulz – Trutnowy, Carl Drawe – Zaskoczyn, H. Neumann – Pruszcz i E. Hirschfeld – Czerniewo.
 
7 czerwca 1871 ukonstytuował się Komitet pod nazwą
 
 
 
Zarząd Pruszczańskiego Funduszu Budowlanego – Lazaretu Pruszczańskiego
 
 
 
z dr Widemannem jako przewodniczącym, Schulzem jako jego zastępcą, Hirschfeldem jako protokolantem, Drawe jako jego zastępcą, Neumannem jako skarbnik oraz członkami Dorsten i Schwarz. Przyjęty został projekt statutu, który służyć miał jednocześnie jako regulamin. Fundusz zakładowy został poddany oprocentowaniu i w celu jego pomnażania przyjęto na czas następnej zimy, w pierwszej kolejności działalność związaną z odczytami oraz temu podobnymi.
 
Otoczony w późniejszych czasach sławą deklamatora, niewidomy aktor Rich. Türschmann z Gdańska rozpoczął u nas swoją karierę trzema deklamacjami, mianowicie Brunhildą Hebbela, Hamletem Szekspira oraz Faustem Goethego, wykazując przy tym całkowite opanowanie przedmiotu, głębię klasycznego przekazu dzieła w nie mniej podziwianym stopniu co dzielenie ról poprzez zróżnicowanie tonacji głosów. A to wszystko bez najmniejszych oznak trywialności. Czysty dochód wyniósł 187 marek i 70 fenigów.
 
 
 
 
         Po nim, dnia 13 kwietnia 1872 wystąpił marynarz Maks Schmidt z wykładem o zatonięciu statku badawczego podczas wyprawy na biegun północny, dzięki któremu wzbogacił nas czystym dochodem w wysokości 135 marek i 46 fenigów.
 
         Dzięki wzrostowi odsetek oraz dotacjom, pochodzącym z grzywien i powyższych dochodów, stan naszego funduszu podwyższył się na dzień 1 lipca 1872 do 5700 marek. Jako że ten powolny wzrost nie odpowiadał naszym intencjom, odpowiednim organom złożono wniosek o przeprowadzenie kolekty na rzecz powiększenia stanu funduszu. Szczegółowe uzasadnienie konieczności dla istnienia szpitala w Pruszczu, sporządzone przez naszego przewodniczącego, które załączono do wniosku, a następnie opublikowano, jako załącznik specjalny w Monitorze Obwodu nr 35 za rok 1872, brzmiało:
 
 
 
„Jeśli budowa szpitali dla miast jest już od dawna uznawaną potrzebą, to konieczność istnienia takich ośrodków na wioskach jest znacznie większa, co spróbujemy w krótkiej formie uzasadnić.
 
         W wielu przypadkach, z powodu braku możliwości dojazdu, nawet w przypadkach groźnych zachorowań, chory nie ma możliwości sprowadzenia mieszkającego w odległych miejscach lekarza, tak jak mogliśmy doświadczyć tego nadmiernie często w przypadkach epidemii cholery, podczas gdy dla was jednorazowy dojazd w celu zabrania chorego do zakładu zdrowotnego jest o wiele łatwiejszy. Ale również w przypadkach, w których udaje się sprowadzić pomoc medyczną, w przypadku zubożałych mieszkańców terenów wiejskich nie możemy tu mówić o rzeczywistej opiece lekarskiej. Zwyczajowo lekarz zostaje wzywany dopiero wtedy, gdy choroba osiągnie już taki stan, że na pomoc jest już za późno. Ale nawet pominąwszy powyższe, należy sobie w końcu raz zdać  sprawę z następującej sytuacji: lekarz pojawia się w mieszkaniu znajdującego się w potrzebie mieszkańca terenu wiejskiego, pomieszczenie jest małe, przepełnione zamieszkującymi, prawie bez światła dziennego, w zimie zimno, całkowicie bez wentylacji, ponieważ półnadzy mieszkańcy nie chcą zastąpić nikłego ciepła pomieszczenia zimnym powietrzem; powietrze jest bardzo złe, wypełnione wszelkimi możliwymi odorami, przy czym gaz oparów nafty
 
 
 
 nie należy tu wcale do najgorszych. Jedzenie w niewystarczających dla wszystkich ilościach gotuje się w sieni, najczęściej na żelaznym piecu, przy czym para wodna rozprzestrzenia się bez przeszkód po całym pomieszczeniu, przez co wszystko staje się do tego stopnia wilgotne, że zimą ściany pokryte są dosłownie lodem – i w otoczeniu tego wszystkiego leżą jeden lub większa ilość chorych, na sienniku ułożonym na ziemi lub na łożu z desek, do których lekarz ma jedynie utrudniony dostęp. Jak w takich warunkach możliwe jest w ogóle przeprowadzenie rzetelnych badań? Stąd też diagnoza chorego często nie jest możliwa do postawienia, jeśli najbliższe otoczenie nie jest najczęściej nawet w stanie podać wymaganych informacji, a o stałej obserwacji chorego można sobie jedynie pomarzyć, jako że ponowne wezwanie lekarza jest w zdecydowanej większości przypadków niemożliwe. Lekarz wydaje jedynie swoje zalecenia, przy czym muszą się one zwykle ograniczać do prostych środków i często nawet te  najważniejsze – jak kąpiele, zimne okłady itp. nie są wykonalne. Ale nawet te zalecenia, często z powodów nieodpowiedniej opieki nie są stosowane, lub  wykonywane niewłaściwie. Dalsze leczenie – jeśli o takim w ogóle można tu mówić – odbywa się na podstawie ustnych wywiadów, niedostatecznych, a najczęściej też niewłaściwych. O niezbędnej diecie nie ma co w ogóle myśleć, a właśnie tu robi się najpoważniejsze błędy. Czy można się więc dziwić, jeśli proporcjonalnie chorzy umierają najczęściej na obszarach wiejskich, lub nieleczeni noszą w sobie pochorobowe powikłania, będące później powodem dla nieuleczalnych już chorób? Przypominany w tym miejscu choćby niewyleczone zapalenie płuc i rozwijającą się z niego gruźlicę. - Ponadto dochodzi duża liczba zachorowań, przy których konieczna jest jedna lub większa ilość codziennych wizyt lekarskich – a mówimy tu jedynie o najpilniejszych przypadkach, jak np. błonica, problemy z drogami moczowymi, skurcze itp. - lub przypadki wymagające interwencji chirurgicznej, które nie mogą być wykonywane bezpośrednio u chorego. Nawet jakże częste złamania kości kończyn dolnych nie mogą być leczone na miejscu z tego protego powodu, że ma możliwości przygotowania tam odpowiedniego łoża dla kontuzjowanego, ponieważ niewielka ilość słomy rozłożona na deskach nie jest do tego celu wystarczająca.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Nie chcemy przytaczać tu jeszcze większej ilości przypadków. Te krótkie opisy wystarczą, by uzasadnić konieczność powstania szpitala właśnie na terenach wiejskich, na których to wszystkie przytoczone powyżej przeszkody w leczeniu chorych przestają istnieć. Uwzględnić należy w tej sytuacji również sprawę położenia, jako że koszty opieki nad chorym poza zakładem zdrowotnym nie rozkładają się równomiernie. Przypominamy w tym miejscu jedynie koszty środka transportu, lekarza, aptekarza, opieki i tym podobnych.
 
Z tych powodów czujemy się zmuszeni do transportowania przeważającej części naszych chorych do lazaretów miasta Gdańska, mimo przekonania, że dla samych chorych jest to procedura dalece niekorzystna.
 
         Według najnowszych badań największa część chorób rozprzestrzeniających się w formie epidemii zachodzi mianowicie na drodze zatrucia krwi w następstwie wdychania mikroskopijnych organizmów, zarodników workowych, bakterii itp.
 
Powstają one w wyniku rozkładu chemicznego substancji pochodzenia roślinnego i zwierzęcego, w szczególności wydalin ogarniętych już chorobą istot. I szczególnie w gęsto zaludnionych miastach rozwój tych szkodliwych ciał jest najintensywniejszy, ponieważ w tych miejscach możemy natrafić na największe zasoby wymienionego wyżej zakażonego „materiału”. Gdańsk cieszy się ponadto złą sławą jeśli chodzi o statystyki medyczne, mianowicie znany jest z wysokiej śmiertelności, w szczególności właśnie w zakresie przypadków epidemiologicznych. Miasto zbudowane na bagnistym podłożu, zamiast nad rzeką o regularnym nurcie, z wąskimi ulicami i wysokimi domami, bez obszernych podwórzy i większych otwartych placów, ściśnięte wysokimi wałami obronnymi i osłonięte od zbawiennych dla czystości powietrza wiatrów, ze stosunkowo dla tego rodzaju małych powierzchni wysoką gęstością zaludnienia, stanowi doskonałe miejsce dla rozwijania się przyczyniających się do powstawania zarazy wyziewów i zarazków. Stąd też ta złośliwość samych epidemii jest najczęstszą przyczyną śmiertelnych endemii w tamtejszych szpitalach. Z tego powodu każdy wnikliwie działający lekarz wysyła swoich pacjentów, jeśli to tylko możliwe, na tereny wiejskie, by mogli tam pooddychać świeżym powietrzem, które dla dróg oddechowych i kondycji krwi jeszcze większą pomocą jest niż zdrowe odżywianie. A my, mieszkańcy terenów wiejskich mielibyśmy akurat doświadczać odwrotnej drogi?
 
 
 
Cy tym ciężko chorym, którzy są jeszcze mniej odporni na te szkodliwe wpływy, mielibyśmy odebrać najważniejszy środek leczniczy, jakim jest zdrowe powietrze i zabrać ich do miejsc przepełnionych substancjami zatruwającymi krew? Wielokrotnie obserwowaliśmy przypadki, w których chorzy, wysłani do lazaretów gdańskich padali ofiarą panujących tam endemii – gorączki połogowej, stanów zapalnych płuc itp. - prowadzących do zagrażających życiu schorzeń krwi. Ostatnio słychać było zdanie, jakoby wskaźnik śmiertelności, dzięki wodociągom i kanalizacji miał być znacznie korzystniejszy, a przytoczono tu na dowód  ostatnią epidemię cholery, jednakże chyba bez racji, a co najmniej nikogo tym nie przekonano. Gdyż tę samą sytuację, dotyczącą łagodniejszego przebiegu ostatniej epidemii cholery, jaką dokonano w Gdańsku, zaobserwowaliśmy także w innych miastach, bez wodociągów , a cotygodniowe zestawienia statystyczne wykazują do dnia dzisiejszego, że liczba zgonów regularnie przewyższa liczbę nowo narodzonych.
 
         Obok powodów przeciwko transportowaniu chorych z terenów wiejskich do miasta pojawiają się inne, które wynikają z doświadczeń, wydawałoby się nieistotne, takie jak np.: że w trakcie epidemii szpitale miejskie są tak często przepełnione, że chorzy z terenów wiejskich nie mogą znaleźć w nich miejsc, że zwyczajowo musi mieć miejsce uprzednie zgłoszenie, że odległy transport, dłuższy niż trzy mile – jest dla wielu chorych zbyt uciążliwy itp.
 
         Jeżeli mamy do czynienia z obiektem szpitalnym dla naszego tak licznie zaludnionego regionu, to, mając na względzie powyższe, konieczne jest wykluczenie Gdańska jako miejsca budowy i wyznaczenie miejsca na terenach wiejskich, które wolne byłoby od wyżej przytoczonych wad. Jako takie poleca się Pruszcz.
 
         Pruszcz, ze swoimi 1800 mieszkańcami, mieszkającymi na znacząco dużej powierzchni, z apteką i dwoma lekarzami, położony nad wartko płynącą Radunią, dysponuje na prawym brzegu Raduni warunkami glebowymi, które doskonale spełniają oczekiwania stawiane przed tego typu obiektem szpitalnym.
 
Według badań Pettenkofersa, znaczące wahania w poziomie wody gruntowej  należy postrzegać jako czynnik przyczyniający się do powstawania chorób. Tu mamy do czynienia z niemalże stałym poziomem wody gruntowej, na głębokości 3 metrów, a nad nią warstwę piasku, co oznacza, że nawet przy utrzymujących się silnych opadach atmosferycznych nie dochodzi do gromadzenia się wilgoci, a to tego, na głębokości 3,5 metra występuje woda pitna dobrej jakości. Te korzystne uwarunkowania dla Pruszcza potwierdziły się w obserwacjach podczas najróżniejszych epidemii. Przytaczamy tu przykładowo cholerę, która w  poszczególnych przypadkach epidemii w innych miejscowościach wiejskich powiatu pochłaniała jedną szóstą, do nawet jednej trzeciej ludności, podczas gdy najwyższa umieralność dla Pruszcza, przy 1800 mieszkańcach wynosiła nieco ponad 20 osób.
 
         Ponadto przemawia za Pruszczem jego położenie w środku powiatu ziemskiego, między Wisłą a granicą powiatów Kościerzyńskiego, Gdańskiego i Starogardzkiego, ponadto połączenie z okolicami dzięki doskonałym szlakom komunikacyjnym, ponieważ dzięki czterem szosom wiodącym na cztery kierunki świata nawet przy najgorszych porach roku możliwe jest funkcjonowanie transportu chorych, a do tego wszystkiego jest Pruszcz również stacją na szlaku kolejowym z Gdańska do Tczewa.
 
         Te krótkie argumenty nie tylko uzasadniają konieczność utworzenia szpitala dla naszego powiatu ziemskiego, lecz także udowadniają, że nie Gdańsk, lecz Pruszcz jest najdoskonalszym wyborem dla zbudowania takowego.
 
 
 
Pruszcz, 26 kwietnia 1872.
 
 
 
Zarząd
 
 
 
         Zezwolenie na przeprowadzenie zbiórki otrzymaliśmy od pana Naczelnego Prezydenta von Horna pismem z dnia 4 kwietnia 1872 dla Gdańskiego Powiatu Ziemskiego, dzięki czemu fundusz uzyskał 4500 marek czystego dochodu; kwoty wpłynęły jednakże dopiero w następnym roku rozrachunkowym, a niektóre jeszcze później.
 
         W tym czasie prowadziliśmy rozmowy z Zakonem Joannitów o przejęciu naszego funduszu z zachowaniem jego przeznaczenia. Rozmowy te jednakże zostały przerwane, z powodu tego, że Zakon wyraził wprawdzie swoje żywe zainteresowanie sprawą, jednakże z powodu nieznacznej wielkości zebranego kapitału zadeklarował swoje uczestnictwo dopiero po wybudowaniu lazaretu, które to uczestnictwo
 
 
 
 
 
miałoby ograniczyć się głównie do przejęcia funduszu, podczas gdy zarządzanie zakładem i pozostałe prace miałyby być pozostawione nam. Ten stan rzeczy oczywiście odrzuciliśmy.
 
         W równie niewielkim stopniu zakon skłonny był do zorganizowania kolekty na rzecz naszych celów, a wniosek z naszej strony do pana ministra, o zezwolenie na loterię został odrzucony.
 
         Również wielokrotne starania o przekazanie Zakonowi Joannitów dla naszych celów, odsetek ze znajdującej się pod zarządami Królewskiego Rządu w Gdańsku jednej trzeciej majątku sekularyzowanego w roku 1806 klasztoru Bonifatrów w Starych Szkotach, w wysokości 40 000 Marek na rzecz przyjmowania ubogich chorych z obszaru rejencji do lazaretu gdańskiego, nie przyniosły niestety żadnych rezultatów.
 
         Za to odczyt dyrektora wydziału sztuki pana Bartha, w połączeniu z eksperymentami z dziedziny fizyki przyniosły funduszowi przyrost środków o 153 marki i 25 fenigów. 
 
         Dwa przedstawienia Teatru Miłośników, w dniach 22 stycznia i 5 marca 1873 przyniosły 113 marki czystego zysku. Wystawiane były humoreski: „Drzwi do łazienki” (Badetüren) i „Dzień dobry panie Fischer” (Guten Morgen Herr Fischer), „Monsieur Hercules”, „Jako zaręczeni polecają się” (Als Verlobte empfehlen sich) oraz „Pierwszy obiad” (Das erste Mittagessen), w wykonaniu pań
 
 
 
         Pani von Kries – Będzieszyn
 
         Panna Margot von Franzius
 
         Panna  Edith von Franzius
 
         Panna Jenny von Gordziewska
 
         Panna Helene von Franzius – Ulkowy
 
         Panna Plehn – Morzeszczyn
 
 
 
oraz przez panów
 
 
 
         Porucznik von Ploeß – Gdańsk
 
         Porucznik Wüstenfeld – Gdańsk
 
         Ziemianin Heyer – Goszyn
 
         Ziemianin von Palubitzki – Zajączkowo
 
         Ziemianin Muhl – Łaguszewo
 
         Właściciel dworski Schlenther – Kleinhof (Tumanowka)?
 
         Alfred i Hugo Wiedemann
 
w reżyserii pana dr Widemanna. Te wzorowo przygotowane i wykonane z dużą dozą talentu sztuki przyjęte zostały gromkimi brawami.
 
         Następne, 17 kwietnia 1873 Gdańska Rejencja Królewska zezwoliła nam na przeprowadzenie losowania fortepianu koncertowego i zorganizowała 20 maja, z udziałem królewskiego dyrektora muzycznego, pana Buchholza – Gdańsk i uprzejmym współudziale panny J. Von Gordziewskiej koncert, a drugi dnia 5 czerwca 1873, przy udziale swojej żony pianistki Marie Gärtner-Hirschfeld, na 2 fortepiany, z których to jeden z tych wymienionych instrumentów został w drugim dniu koncertowym publicznie wylosowany, dzięki czemu uzyskano łącznie 642 marki i 36 fenigów. Podczas pierwszego koncertu wykonano koncert D-Mol Mendelsona oraz Polonez Es-dur Chopina, obydwie kompozycje z towarzyszącą orkiestrą oraz kilka innych utworów. Drugi koncert, wykonany z małżonką zawierał wariacje Schumanna, Liszta, Webera Polonez E-dur oraz Galop Chromatique Liszta na dwa fortepiany; pani H. za to zagrała różne kompozycje jako zupełnie nieoczekiwany bis.
 
         Mimo wszystkich nieudanych starań, na koniec drugiego roku zdołano doprowadzić zwyżkę naszego funduszu do 9060 marek na czysto. Przy czym należy zauważyć, że duża część wymienionej kwoty z kolekt wewnętrznych jeszcze nie wpłynęła.
 
         Do 1 lipca 1874, trzeciego roku działalności, nie wniesiono żadnych oczekiwań wobec działań publicznych organizacji dobroczynnych, by stałe okazywanie dobroczynności wobec naszego przedsięwzięcia nie obróciło się przeciw nam. Niezależnie od tego nasz fundusz, dzięki wpłatom kwot pozostałych z naszej wewnętrznej kolekty plus wpływ z kar pieniężnych wzrósł do
 
12160 marek
 
na czysto, to znaczy, że niemalże potroił się w ciągu ostatnich trzech lat.
 
         Jesienią 1874 roku zakupiono od pana v. Kries – Będzieszyn, położoną w Pruszczu parcelę o powierzchni 11 ½ morgi oraz, od innego sprzedawcy mniejszą parcelę o powierzchni ½ morgi za łączną kwotę 7500 Marek, przy czym nie można pominąć, że w zasługującym na nasze uznanie akcie szczodrości, w uznaniu dobroczynnego celu naszej działalności, zarówno pan v. Kries, z ceny kupna kwotą 900 Marek, jak i Pan adwokat Martins ponieśli wszelkie opłaty, związane z umowami kupna. Te parcele, przeznaczone pierwotnie na plac budowy naszego lazaretu, zostały wydzierżawione z zyskiem, a następnie gdy nadarzyła się okazja, by nabyć coś bardziej przydatnego, zostały sprzedane. W tych transakcjach kupna i sprzedaży ujawnił się talent handlowy naszego przewodniczącego, dzięki któremu nie podejmował on nigdy decyzji na niekorzyść, lecz stale ze znaczną dla naszego funduszu korzyścią.
 
         Przy tych transakcjach ujawniły się za to niestety braki naszego statutu – mianowicie brakujące naszemu konsorcjum prawa korporacyjne (w tym przypadku praw do posiadania – przyp. Marek Kozłow) . Dlatego też dnia 18 października 1874 złożyliśmy u naczelnika powiatu obszernie uzasadniony wniosek do Królewskiej Rejencji w Gdańsku o zgodę na udzielenie nam, jako zarządowi Pruszczańskiego Funduszu Budowy Lazaretu, uprawnień osoby prawnej.
 
         Wniosek nasz został przez Rejencję Królewską oddalony, a gwarancje z ich strony zaoferowane dopiero w sytuacji, „gdy szpital rzeczywiście powstanie, a jego zdolność do funkcjonowania zostanie udowodniona”.
 
         Także następny wniosek z 15 listopada 1875, który złożyliśmy już bezpośrednio u Generalnego Prezydenta Prowincji Królewskiej został niestety  oddalony pismem z dnia 1 lutego 1876, w którym określony został jako niezasługujący na polecenie, „przyznania zakładowi praw korporacyjnych a kompletną administrację oddania w ręce uzupełniającego się poprzez kooptację zarządu”.
 
         Królewska Rejencja w Gdańsku, która w związku ze złożeniem wniosku bezpośrednio u Prezydenta uznała się za pominiętą, w piśmie z 19 lutego 1876 zaleciła nam przyłączenie się do Ojczyźnianego Zrzeszenia Kobiet jako posiadającego prawa korporacyjne.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
13
 
 
 
Nawiązując do pierwszej odmownej decyzji Rejencji Królewskiej wyjaśniliśmy  ich błędne założenie, jakoby mieliśmy pominąć ich, odrzucając jednocześnie zdecydowanie związanie się z innym stowarzyszeniem, jako czynnik hamujący – a czas przyznał rację słowom naszego przewodniczącego – nawet bez praw korporacyjnych dostarczyliśmy wielu dowodów na naszą zdolność do samodzielnej działalności, mimo wszelkich związanych w tym przeszkód i dodatkowej konieczności zintensyfikowania naszych działań.
 
         Powróćmy jednak do chronologicznego rozwoju naszego instytutu.
 
         23 stycznia 1875 roku członek zarządu, pan Neumann z Pruszcza ogłosił  rezygnację z członkostwa w zarządzie (ponieważ, jak się wyraził, nie mógł już służyć swoją pomocą przy wyrzucaniu pieniędzy w błoto!) i dnia 13 lutego 1875, zgodnie z § 3 naszego statutu, na członka zarządu przyjęto jednogłośnie właściciela apteki pana H. Wernera z Pruszcza, który wybór przyjął i objął funkcję prowadzenia finansów.
 
         W celu ponownego wyjścia do społeczności postanowiliśmy zorganizować bazar, a ten, dzięki szczodrym datkom w postaci prezentów (fantów) ze strony dam Gdańska, Pruszcza i okolic, w dniach 9 i 10 maja 1875 roku, w sali Kucksa w Pruszczu przyniósł naszemu funduszowi 1186 marek i 95 fenigów czystego zysku. Do sukcesu tego przyczyniły się przede wszystkim panie: panna Selma Drewke – Pruszcz, obydwie panny Schwarz – Łęgowo, panna Dreckmeier – Grabiny, panna Johanna Hildebrandt – Dolina Schwabego panna Gertrud Widemann – Nowy Dwór i inne, dzięki ich osobistemu oddaniu już sama sprzedaż przedmiotów przyniosła tak szczodry zysk.
 
         Dzięki temu oraz reszcie z naszej kolekty, wpływom z odsetek, pieniądzom z dzierżawy stan naszego funduszu, wraz z nabytymi parcelami, wzrósł na dzień 1 lipca 1875 roku do
 
 
 
17 300 marek.
 
 
 
         Już 27 września 1874 złożyliśmy w Urzędzie Prezydialnym Prowincji wniosek o zorganizowanie i przeprowadzenie  loterii fantowej, w którym to wniosku przedstawiliśmy obszernie naszą sytuację. Naszym planem było wydanie 60 000 losów po 3 marki, za połowę uzyskanej ze sprzedaży losów sumy (planowaliśmy) zakup przydatnych nagród:
 
 
 
                   1 nagroda główna                   za      15 000 marek
 
                   2 nagrody główne                   po       3 000 marek
 
                   4 nagrody główne                   po       1 500 marek
 
                   6 nagród głównych       po          750 marek
 
 
 
i tak dalej,
 
 
 
           2850 nagród                         po            6 marek
 
 
 
tak, by na dziesięć losów przypadła jedna nagroda, przy czym jako główną nagrodę rozważałoby się willę w Sopocie. Na prowizję i wydatki organizacyjne przewidywano 20 do 21 procent, a o rozprowadzenie losów planowaliśmy prosić całą prowincję.
 
         23 grudnia 1874 Generalny Prezydent przekazał, że zgodnie z decyzją z 11 grudnia 1874 minister zdystansował się od wydania zezwolenia, gdyż w tym przypadku mamy do czynienia z przedsięwzięciem wyrażającym jedynie regionalny interes.
 
         Za to sam pan Prezydent von Horn, który od zawsze wyrażał się bardzo ciepło o naszym przedsięwzięciu, złożył deklarację wydania zezwolenia na loterię o zasięgu Prowincji Pruskiej. Konieczne byłoby jednak zmodyfikowanie planu losowania, gdyż sprzedaż 60 000 losów na terenie prowincji uznał on za nierealną, oraz ustalenie wydatków organizacyjnych na poziomie 20 procent przychodów. Stąd też, dnia 4 stycznia 1875 wystosowaliśmy prośbę do Rejencji Królewskiej w Gdańsku o wstawienie się u prezydenta za naszym pierwotnym planem rozprowadzenia losów, wskazując na fakt, że właśnie w tych czasach panuje do tego stopnia wielka moda na udział w grach, że ubiegłoroczne losy w Kolońskiej Loterii Budowy Katedry zostały wyprzedane, a na chwilę obecną w innych prowincjach nie jest planowana żadna podobna loteria. Jako ewentualność prosiliśmy również o wydanie nam zezwolenia na loterię ze zredukowaną do 50 000 sztuk ilością losów
i wskazaliśmy na ustaloną z naszym przedsiębiorcą, panem Theodorem Breitlingiem redukcję wydatków organizacyjnych do poziomu 18% realnie sprzedanych losów. Po ponownym zapytaniu oraz po naszym zapewnieniu o pozyskaniu  nagród za co najmniej 75 000 marek przy sprzedaży 50 000 losów, dnia 8 marca 1875 uzyskaliśmy zezwolenie. Na dzień losowania wyznaczono 18 sierpnia, jednakże ustalono późniejszą datę, mianowicie 18 października jako definitywną, jako że do sierpnia nie sprzedano jeszcze odpowiedniej ilości losów. Nagrody główne: willa w Sopocie za 15 000 marek, meble z drzewa orzechowego za 6 000 marek, meble z mahoniu za 5000 marek, dwa fortepiany za 1800 oraz 1500 marek zakupione zostały do dnia 2 sierpnia, tak samo jak większa ilość mniejszych wygranych o wartości od 750 do 6 marek. Nabycie tych ostatnich, które odbywało się oczywiście w adekwatnych proporcjach do ilości sprzedawanych losów, nie było łatwe, gdyż brano pod uwagę zarówno użyteczność jak i wartość odpowiednią do ceny zakupu, a także rolę odegrał tu rabat udzielany przez sprzedawców przy ich zakupie. Dzięki niespożytej energii naszego przewodniczącego udało się nam uporać również z tymi trudnościami i to z dużą korzyścią dla naszego funduszu. Krótko przed losowaniem przydarzył nam się całkiem nieoczekiwany problem, który mógł zniweczyć naszą uzasadnioną nadzieję na udany wynik loterii.
 
         W wyniku rozporządzenia Rejencji Królewskiej z dnia 8 października 1875 zabroniono nam losowania nagrody w postaci willi, wbrew rozporządzeniu z 31 marca 1812, i zalecono, wybór innej pierwszej nagrody głównej, ewentualnie zalecono rozważenie przesunięcia terminu losowania.
 
         Zafundowana nam w ostatniej chwili (dziesięć dni przed terminem losowania) przeszkoda była o tyle niezrozumiała, że w naszym pierwszym planie losowania, jak wykazano powyżej, wyraźnie wskazaliśmy na willę w Sopocie jako pierwszą nagrodę główną, co nie spotkało się swojego czasu z  jakimkolwiek sprzeciwem. Gdyby pierwsza nagroda główna znana była szerszej grupie publiczności to z pewnością duża część losów zostałaby zwrócona. Wiele osób kupuje losy z nadzieją wygrania nagrody głównej. Szczęśliwy przypadek konieczności przesunięcia daty losowania zapobiegł upublicznieniu się całego tego zamieszania. Wielkiej uprzejmości pana A. P. Muscate z Gdańska zawdzięczamy fakt, że w miejsce willi w Sopocie mogliśmy nabyć kombajn parowy Fowler`a za cenę 15 000 marek i zgłosić ten fakt w odpowiednim czasie do Rejencji Królewskiej, bez przesuwania daty losowania.
 
         Publiczne losowanie odbyło się w Gdańskiej Gewerbehalle w dniach 18 i 19 października 1875, w obecności notariusza oraz świadków, a szczęśliwym posiadaczem losu z pierwszą nagrodą główną stał się pan sekretarz poczty Kümmel z Gdańska, który jednakże zadecydował do odsprzedania nam kombajnu, a w miejsce tego nabył będącą jeszcze w naszym posiadaniu willę w Sopocie, natomiast pan Muscate wyraził gotowość odkupienia od nas kombajnu bez prowizji. Chcielibyśmy w tym miejscu jeszcze raz wyrazić mu naszą wdzięczność, jako że tylko dzięki niemu możliwe było zażegnanie sytuacji w jakiej się znaleźliśmy i uniknięcie poniesienia grożących w tej sytuacji strat.
 
         Ogólnie sprzedano 44 530 losów po 3 marki = 133 590 marek; na 4530 wygranych wydaliśmy 66 971 marek, 18% kosztów organizacyjnych, które przekazaliśmy księgowemu Breitlingowi wyniosło 24 047 marek, tak więc całość przyniosła nam zwiększenie naszego stanu posiadania o 42 572 marki. Ponadto dzięki wspomnianemu wcześniej rabatowi, oraz w wyniku przychodów z odsetek z pieniędzy pochodzących ze sprzedaży losów, nasz przewodniczący zdołał powiększyć nasze konto jeszcze dodatkowo i to w znacznym stopniu, tak że w lipcu 1876 stan naszego funduszu wyniósłby niemal 70 000 marek, gdyby nie opisana poniżej sprawa nie przymusiła nas do większych wydatków.
 
         Jesienią 1875, w związku z parcelacją działki Jul. Neumanna nadarzyła się okazja nabycia parceli, która wydała nam się w całym Pruszczu najlepszym miejscem na wybudowania szpitala. Niestety sprzedający nie chcieli dzielić powierzchni 112 mórg i nabyliśmy tę parcelę za, jak by nie było, dość wysoką cenę 420 marek za morgę, ponieważ ziemia była dość niskiej jakości. Nabyty areał, zbyt duży jak na nasze potrzeby, stał się jednak dla nas, dzięki operatywności naszego doktora, kolejnym źródłem dochodów. Dzieląc go na mniejsze kawałki odsprzedawaliśmy je z czasem. Jak można sobie wyobrazić wszystko to związane było z dużym nakładem prac, gdyż różne transakcje kupna, sprzedaży, dzierżawy ściągania opłat z dzierżawy, ze względu na brak praw korporacyjnych musiało odbywać się na nazwisko i poprzez naszego doktora Wiedemanna. Ale już w sierpniu 1877 z całego areału, który kosztował nas w chwili kupna 50 171 marek, odsprzedał on za 47678 marek, tak więc pozostałe 22 morgi kosztowały nas jedynie 113 marek za morgę (zamiast 420). Z tej ziemi sprzedano w późniejszym terminie jeszcze 12 mórg za tak korzystną cenę, że reszta, wielkości ok. 10 mórg jako parcela budowlana przyszłego lazaretu pozostała dla nas bezkosztowo i na jakiś czas służyła przez jej dzierżawę powiększaniu stanu posiadania funduszu. Do lipca 1877 stan ten, bez ziemi wtedy jeszcze wielkości 34 mórg, powiększył się do  58 460 marek.
 
Życzenie przyspieszonego osiągnięcia wyznaczonego celu powodowała nas do skierowania w dniu 17 września 1877 prośby do Pana Prezydeta o wydanie zezwolenia na ponowną loterie fantową. Złożyliśmy przy tym ten sam plan losowania, jak miało to miejsce przy pierwszej loterii. Jednocześnie określiliśmy zamiar realizowania budowy szpitala w połączeniu ze stacją zakaźną. Wniosek ten doprowadził do dłuższych negocjacji ze strony Rejencji w Gdańsku, podczas których brak praw korporacyjnych z początku wydawał się przeszkodą nie do pokonania. W celu ostatecznego usunięcia tego braku postanowiliśmy utworzyć Stowarzyszenie Szpitalne w Pruszczu jako organ wyposażony w prawa korporacyjne i, by być całkowicie pewni, wnieśliśmy prośbę o poświadczenie przez Rejencję Królewska opracowanego na prędko przez pana Prezydenta projektu statutu.          Niestety nie otrzymaliśmy takowego zaświadczenia, tak samo jak nie zwrócono nam nigdy projektu naszego statutu.         Za to bardziej zaczęto wątpić w możliwość naszego samodzielnego funkcjonowania – w ciągu niespełna siedmiu lat działalności naszego funduszu powiększyliśmy go z 4500 do, licząc wraz z parcelą, 80 000 Marek – a na poczet ich zabezpieczenia przede wszystkim – wnioskowaliśmy o prawa korporacyjne. Ponadto zarzucano nam nasze działanie jako pozbawione koncepcji oraz fakt, że szpital w dalszym ciągu nie został zbudowany.  No tak, co dały by nam plany budowlane lub nawet sam szpital, jeśli posiadaliśmy tylko tyle, by ewentualnie, w razie konieczności, możliwa była jego budowa, ale nie mieliśmy nic więcej, co pozwoliłoby nam go utrzymać.  W końcu przyszły też propozycje przyłączenia się do Gdańskiego Powiatu Ziemskiego lub do Gminy Pruszczańskiej. Pierwszy z nich, przy zwiększonym  zaangażowaniu przez rozbudowę siatki dróg i w wyniku prowadzonego przez Miasto Gdańsk podziału geograficznego oznaczałby znikome zainteresowanie, czego mieliśmy całkowitą świadomość, jako że statutowo byliśmy powiązani z Pruszczem, z drugiej strony administracja gminna w Pruszczu, przy uwzględnieniu jej ówczesnego statutu nie dawała nam niczego ponad możliwość powierzenia jej naszych, tak ciężko pozyskiwanych środków. Na ten czas przypadł także podział prowincji, a mino to, dzięki uprzejmości Prezydenta Achenbacha  moglibyśmy cieszyć się z przyznania nam zezwolenia na zorganizowanie loterii, gdyby nie to, że po krótkim czasie jego urzędowania został on zastąpiony przez pana von Ernsthaufen, który 24 kwietnia 1879 oddalił nasz wniosek o zezwolenie na zorganizowanie wspomnianej loterii. Powodem był fakt, że celem nie jest wspomaganie istniejącego już zakładu, lecz powiększenie niemałego już wtedy kapitału, którego przeznaczenie na cele dobroczynne nie jest jeszcze zagwarantowane!
 
         Tak więc uniemożliwiono nam szybsze osiągnięcie naszego ze wszech miar pożytecznego celu, a nasz wniosek, mający na celu zagwarantowanie sukcesu całego przedsięwzięcia – został po prostu zignorowany!          Jakie były tego powody? W roku 1890 z okazji ustnego sprawozdania w sprawie wydania koncesji na szpital u przewodniczącego Powiatowej Komisji, pana von Rickisch z Różyn, wyraził on wobec referującego swoje zdziwienie, że przedsięwzięcie, mające na celu nieodpłatne przekazanie regionowi szpitala, podczas gdy wszędzie indziej mamy do czynienia z przykładami pomocy, niesionej zarówno ze strony urzędów jak i instytucji prywatnych, w tym miejscu napotyka ono na nieskończenie wiele utrudnień. Zdziwienie to podzielać będzie każdy, kto śledził nasze poczynania do dnia dzisiejszego. Jeśli weźmiemy do tego wszystkiego pod uwagę fakt, że (jak mi się wydaje w Toruniu) prawa korporacyjne przyznane zostały bardzo małemu konsorcjum z bardzo skromnym kapitałem do celów czysto towarzyskich, a nam nie, gdyż nie pasujemy do szablonu, a teraz w końcu się do tych szablonów dopasowaliśmy – to się nam tym bardziej odmawia, to ciężko jest satiram non scribere (… nie potępiać takich działań – przyp Marek Kozłow).
 
         Powodem może być tu złość władz, że tak dużo udało się nam osiągnąć bez ich udziału. Być może istniał jakiś związek przyczynowo skutkowy w odniesieniu do czynionych ostatnio bardzo intensywnych starań, mających na celu odebranie gromadzonych przez nas funduszy i przekazanie ich jakiemuś gdańskiemu zakładowi. Ta procedura, która stoi w jawnej sprzeczności z naszym statutem nie mogło spotkać się z jakimkolwiek zrozumieniem z naszej strony i na szczęście nie można nam było niczego w tym względzie zarzucić. Niezwykłe było to, że akurat najgłośniej krzyczeli ci, którzy nie dołożyli do naszych działań złamanego grosza. Poza tym jesteśmy zbyt dobrze wychowani by w tym miejscu  korzystać z okazji do obrzucania się błotem.
 
         Po tej niemiłej, jednakże koniecznej wycieczce, powróćmy do naszej historii. Wraz z posiadanym gruntem wielkości 18 mórg fundusz nasz powiększył się do lipca 1878 do 69 400 marek na czysto a  do lipca 1879 do 77 300 marek na czysto. Oprócz przyrostu z odsetek oraz sprzedaży ziemi, jak i przychodów z dzierżawy, do wzrostu stanu posiadania przyczyniły się także przedstawienia miłośników teatru z Pruszcza, które miały miejsce 30 marca oraz 27 listopada 1878 roku, 11 stycznia 1879, oraz , z pewnym wyprzedzeniem 17 kwietnia 1880. Przedstawienia powiększyły stan naszego funduszu, przyszłego lazaretu o 637,30 marek.
 
W przedstawienia te zaangażowały się następujące panie:
 
  Pani dr Wiedemann sen. - Pruszcz, Pani dr Wiedemann jun. - Pruszcz,   Pani małżonka aptekarza Stechern – Pruszcz, Panny Emma, Martha i         Agnes Schwarz – Łęgowo, Panna Kohß, Panna Liebig, Panna Schulz –         Pszczółki, Panna Joh. Hildebrandt – Dolina Schwabego, Panna Gertrud    Wiedemann – Nowy Dwór,
 
oraz panowie:
 
         dr Wiedemann jun., aptekarz Stechern, Georg Jacobi, Rohleder z Pruszcza, Barenbruch – Różyny, Kluge i Dau – Pszczółki, Schwarz jun. -     Łęgowo i Jährling – Gdańsk.
 
         Zagrano: „Dzięki Bogu, nakryto do stołu (Gott sei Dank, der Tisch ist gedeckt)” Uhlego,  „Niedzielne zabawy (Das Sonntagsräuschchen)” Wilhelma Floto, „Tato pozwolił (Papa hat`s erlaubt)” Mosera, „Rein” Benedixa, „Dwaj panowie i służący (Zwei Herren und ein Diener)” Goldoniego, „35 Minut w Grüneberg (35 Minuten in Grüneberg)“ Holtena i „Hektor (Hector)“ Mosera, wszystkie nagrodzone zasadnymi oklaskami.
 
         Należałoby wspomnieć także o koncercie Towarzystwa Śpiewaczego z Wrzeszcza z dnia 9 listopada 1879, nawet biorąc pod uwagę fakt, że wpływy z tego koncertu nie pokryły związanych z nim wydatków i starań w przygotowaniach tak bogatego programu.
 
         Nasz kolega Werner, aptekarz pruszczański złożył 11 grudnia 1877 rezygnację z członkostwa w zarządzie, spowodowaną wyprowadzką z Pruszcza. Żałując jego wystąpienia z zarządu podziękowaliśmy mu za stałe zaangażowanie w osiągnięcie zamierzonego przez nas celu. W jego miejsce wybrany został jednogłośnie pan właściciel ogrodnictwa A. Rathke z Pruszcza, który wybór przyjął i któremu powierzono opiekę nad finansami.
 
         29 stycznia 1880 roku rezygnację z członkostwa w zarządzie złożył nasz członek J. Dörksen z Cedrów Wielkich.  Otrzymał on od nas podziękowania  za stałe zaangażowanie w osiągnięcie zamierzonego przez nas celu. W jego miejsce wybrany został pan Gustav Popp z Rokietnicy, który wybór przyjął.
Tak samo, z powodu zmiany miejsca zamieszkania 4 sierpnia 1887 członkostwo w zarządzie złożył pan Gustav Schwarz – Łęgowo, jego rezygnacji towarzyszyło, złożone na nasze ręce bardzo ciepłe pismo pełne uznania dla naszego przewodniczącego. Na jego miejsce jednogłośnie wybrany został właściciel browaru, pan Wilhelm Penner ze Świętego Wojciecha, który wybór przyjął.          W następnym okresie 1880 do 1890 nie wydarzyło się nic wartego odnotowania, a powiększanie się stanu naszego funduszu odbywało się przeważnie w wyniku przychodów z odsetek, i tak    
     Lipiec 1880 na czysto 81 412 marek i 18 mórg ziemi
 
         Lipiec 1881 na czysto 89 969 marek i 12 mórg ziemi za                             cenę kupna w wysokości 360 marek = 4320 marek,
 
                            to znaczy = 94 269 Marek
 
         1882 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   .   98 688 marek
 
         1883 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 105 449 marek
 
         1884 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 112 544 marek
 
         1885 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 119 156 marek
 
         1886 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 127 295 marek
 
         1887 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 134 070 marek
 
         1888 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 140 320 marek
 
         1889 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 147 681 marek
 
         1890 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 155 246 marek
 
         1891 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 161 816 marek
 
         1892 lipiec, jak wyżej .   .   .   .   .   .   .   . 135 429 marek              do tego
 
         zakup nowej parceli                                12 000 marek
 
         koszty związane z budową .   .   .   .   .   .   22 080 marek
 
                                                        Suma      169 509 marek
 
         1893 lipiec, jak wyżej .   .   .    .   .   .   .   106 732 marki
 
         ba budowę i przygotowanie .   .   .   .   .   . 30 856 marek
 
                                                        Suma      137 588 marek
 
 
 
W styczniu 1890 złożyliśmy do komisji okręgowej w Gdańsku wniosek o wydanie koncesji na budowę oraz otwarcie prywatnego szpitala w Pruszczu. Z powodu dużych trudności, na jakie wskazywała komisja okręgowa ze względu na bliskość placu budowy z cukrownią oraz jej mokradeł, zdecydowaliśmy zakupić ogród wielkości 5 mórg, zaoferowany nam przez pana Kucksa oraz pole pomiędzy stodołą Pennera a działkami Krolla, z dostępem do Szosy Gdańskiej szerokim na 52 metry, za obiecaną nam cenę kupna w wysokości 12 000 marek, a to w przypadku otrzymania przez nas koncesji, o którą wnioskowaliśmy. A wszystko to dlatego, że mimo ekspertyzy fizyka (geodety) okręgowego, pana dr Freyhmutha, która nie podzielała wątpliwości komisji okręgowej, postawiliśmy na tę bardziej oddaloną od fabryki parcelę, a także ze względu na po części porastający je drzewostan, jako bardziej odpowiadającą temu, czego od dawna szukaliśmy. Do tego doszedł fakt korzystnych transakcji naszego przewodniczącego, dzięki którym nie powstały po naszej stronie żadne koszty dodatkowe. Albowiem większa część naszej początkowej parceli budowlanej została sprzedana już jakiś czas temu cukrowni zbudowanej po części na tej parceli, a resztę z niej sprzedaliśmy w roku 1893 po 1200 marek za morgę, przez co suma ceny wyżej wymienionej działki została pokryta z nadwyżką.
 
         Komisja okręgowa zażądała ekspertyzę geodety również dla nowej działki, a dr Freyhmuth wydał ją nam nieodpłatnie, za co wyrażamy także w tym miejscu naszą wielką wdzięczność, szczególnie dlatego, że właśnie ze strony urzędów, z małymi wyjątkami, nie zaznawaliśmy tej miary uprzejmości. Miało to miejsce w sierpniu 1890 roku. W kwietniu 1891 – do tego czasu miało miejsce wiele przesunięć terminowych, spowodowanych koniecznością dokonania zmian w projekcie budowlanym – komisja okręgowa oznajmiła nam, że nie może udzielić nam koncesji, gdyż jesteśmy formą prawną bez praw korporacyjnych i dlatego też musielibyśmy desygnować przed władzami osobę w funkcji przedsiębiorcy w myśl § 30 Ordynacji Przemysłowej Rzeszy, która byłaby odpowiednio wiarygodna i odpowiedzialna do kierowania i administrowania szpitalem. Taką osobą został nasz dr Wiedemann sen. i przedstawiony komisji okręgowej. W końcu,  w dniach 5 czerwca oraz 21 sierpnia 1891 wszelkie dotychczasowe trudności zostały usunięte do tego stopnia, że weszliśmy w posiadanie koncesji na budowę. Za późno co prawda, by jeszcze w tym samym roku wybudować więcej niż mury graniczne oraz niektóre budynki pomniejszej wagi.
 
         Na rzecz budowy zarząd powołał specjalną komisję, składającą się z kolegów Rathke, Penner i przewodniczącego,
 
 
 
 
 
której powierzono zadanie nadzorowania budowy. Budowa w stanie surowym została oddana w roku 1892. W lutym 1893 komisja ta została poszerzona o zaangażowanego przez nas dr Hugo Wiedemanna jun. z Pruszcza w celu wyposażenia wnętrz odpowiednio do ich funkcji.
 
         W listopadzie 1893 nasz przewodniczący poinformował nas, że lazaret został ukończony i
 
 
 
kosztował 64 000 marek
 
 
 
oraz że stan naszego posiadania, oprócz zabudowanej parceli wynosi jeszcze 111 000 marek, tak więc, jako że wyposażenie lazaretu miałoby kosztować około 11 000 marek, pozostałyby jeszcze
 
 
 
100 000 marek,
 
 
 
z których odsetki miałyby zostać przeznaczone na utrzymanie lazaretu, o ile przychody lazaretu miałyby okazać się niewystarczające, a reszta miałaby służyć powiększaniu stanu posiadania funduszu, w celu realizacji założenia, połączenia w późniejszym czasie lazaretu ze stacją zakaźną.
 
         31 grudnia 1893 zarząd ustalił stawki zaopatrzenia
 
                   dla chorych I. Klasy      4,00 marki dziennie
 
                   dla chorych II. Klasy     2,25 marki dziennie
 
                   dla chorych III. Klasy   0,90 marki dziennie
 
a otwarcie szpitala z 22 łóżkami oraz 2 łóżkami w izolatkach ustalono 22 stycznia tego roku na dzień 1 lutego 1894.
 
         Tak więc cel, tak często określany przez szyderców jako nierealny, został osiągnięty mimo wszystko, a sukces przyznał raję nam. Miejmy nadzieję, że także wrogowie naszego obiektu użyteczności publicznej zaczną postrzegać go przyjaźnie.
 
         Samemu szpitalowi życzymy radosnego początku, rozwoju i rozkwitu, z nadzieją że jego założyciel, nasz wielce szanowny
 
 
 
Pan dr Wiedemann sen.
 
będzie jeszcze przez wiele lat mógł radować się pożytkiem swojego najbardziej osobistego dzieła.
 
 W styczniu 1894     

Tagi: