Tajemnica pruszczańskiego domu przy dawnej Strübingstraße

Remonty przedwojennych domów to nie tylko okazja do poprawy wygody życia, to także możliwość natrafienia na niezwykłe pamiątki po daw­nych ich mieszkańcach Nie inaczej było w przypadku Pani Izabeli Materskiej-Durdy.
 
Marek Kozłow, Bartosz Gondek
 
Rodzina jej męża od wielu lat zamieszkuje dom przy ulicy Słowackiego, którego historia sięga jeszcze okresu między­wojennego. Państwo Władysław i Władysła­wa Durdowie wprowadzili się do domu przy ulicy Słowackiego 30 już w maju 1945 roku. Po kilku dziesięcioleciach konieczny okazał się poważniejszy remont dachu, który przeprowadza­no w 1999 roku. Wiązał się on z naruszeniem warstw ścian na strychu
Natrafiono wówczas na schowane przy kominie „papierzyska”. W podob­nych przypadkach mamy zwykle do czynienia ze starymi gazetami, które służyły jako materiał izo­lacyjny. Tym razem było inaczej. Państwo Durdowie odnaleźli dwie niezwykle interesujące „pamiątki”. Pierwszą z nich był rysunek projektowy do budynku, który miał być wybudo­wany lub przebudowany w Juszkowie, a inwestor nosił nazwisko Senkpiel. Trudno przypisać je kon­kretnej osobie, gdyż we­dług spisów ludności, w Juszkowie, w roku 1928 nazwisko Senkpiel nosiło co najmniej 7 dorosłych osób. Rysunek zawiera datę 22.08.28, wykonany jest przez postać waż­ną dla historii Pruszcza początku XX w., a mianowicie przez mistrza budowlanego Johannesa Schulza. Rysunek, wykonany w skali 1:50, dotyczy głównie obudowane­go wejścia zewnętrznego po schodach na piętro. Sądząc po widocznych na rysunku liniach pionowych, wejście to miało mieć zabudowę drewnianą. Rozwiązanie to jest do dzisiaj zachowane w wielu przedwojennych budynkach naszego regionu. Nie wiadomo czy projekt ten został zrealizowany, gdyż rysunek nie zawiera informacji adresowej.
 
Johannes Schiltz sprawował nadzór nad budową w latach 1904-1906 neogotyckiego kościoła w gdańskiej dzielnicy Emaus, dziś parafii św. Franciszka przy ulicy Kartuskiej. Projekt tamtejszego kościoła wykonał niejaki August Menken.
 
Drugim znaleziskiem w domu Państwa Durda jest zwykły, lecz arcyciekawy zeszyt, zapisany niewprawną ręką dziecka. Jego odczytanie przysparza pewnego kłopotu, gdyż odręczne zapiski sporządzone były jeszcze w starej formie, potocznie określanej „szwabachem”. Po pierwszych przymiar­kach jego zawartość można porównać do popularnych kilkadziesiąt lat temu zeszytów „złotych myśli”, pomieszaną z zapiskami o charakterze pamiętnika. Zeszyt ten jest obecnie jednym z eksponatów, mieszczą­cej się w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Pruszczu, wystawy „Z pruszczańskiej szuflady”. Trudno powiedzieć czy te dwa dokumenty schowane zostały razem, czy po prostu miejsce to było dziecięcą skrytką. Jak sami pamiętamy, nasze zeszyty złotych myśli, jak i pamiętniki, prowadziliśmy w ta­jemnicy przed naszymi rodzicami, chowając je w różnego rodzaju schowkach.
 
Ale to jeszcze nie koniec historycznych pamiątek w domu Państwa Durdów. Od dawien dawna, można powiedzieć, że dla młodych państwa od zawsze, w domu wisiał stary obraz. Dopiero w 2010 roku, przez przypadek, zauważono, że z obrazem tym jest „coś nie tak”. Między obrazem a dyktą państwo Durdowie natrafili na duże zdję­cie wykonane przez J. Von Szymonowicza, przedstawiające odchodzących do rezerwy żołnierzy służby lat 1906-1908 Kulmer In­fanterie Regiment nr 141. U dołu zdjęcia widnieją nazwiska żołnierzy.
 
Kim byli ostatni nie­mieccy właściciele budynku przy Strübingstraße? Z re­lacji państwa Durda wyni­ka, że dom zamieszkiwany był przez rodzinę lekarza. Świadczyć miała o tym re­lacja babci, która wprowa­dzając się do domu w 1945 roku, zastała całe regały pozostawionych książek o tematyce medycznej. Tu jednak natrafiamy na pewną nieścisłość. Jeżeli dom przy ulicy Słowackiego 30 miał tę samą numerację także w czasie wojny, to książki teleadresowe z roku 1927 oraz 1942 wskazują, że właścicielem domu w tym czasie był Max Amort, a podawany przez niego zawód to nauczy­ciel. Możliwe jest oczywiście, że numeracja domów przy dzisiejszej ulicy Słowackiego nie pokrywa się z numeracją Strübingstraße. Tyle, że przeszukując książkę teleadresową dla roku 1942, nie znajdujemy żadnego le­karza mieszkającego przy tej ulicy.
 
Kto wie, co kryją jeszcze zakamarki przedwojennych zagród. Ważne jest, by na fakt istnienia ewentualnych podobnych skarbów wyczulić osoby, które zamierzają dokonywać istotniejszych
 
 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: