Spór o Muzeum II WŚ. - Jest wspaniałe! - mówią historycy

Timothy Snyder, historyk z USA: - To muzeum to ewenement na skalę światową. Unikat! Jeśli możecie je zrobić lepiej niż Amerykanie, Anglicy, Niemcy i Francuzi, to róbcie!
 
Wygląda to mniej więcej, jak obrona Westerplatte: zaciekła walka do końca o obronę placówki. Przywódcą bitwy jest profesor Paweł Machcewicz, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. Zgromadził wokół siebie doskonałych żołnierzy i sojuszników: przede wszystkim wybitnych historyków. Wszyscy bronią muzeum w jego obecnym kształcie. Walczą za pomocą mocnych, celnych argumentów.
Po drugiej stronie jest głównie cisza. Czasem przerywana oskarżeniami o kosmopolityzm, uniwersalizm, niemiecki punkt widzenia czy pomysłami, żeby MIIWŚ połączyć z … Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Bitwy nad Bzurą.
Kolejna bitwa na argumenty miała miejsce w środę 29 czerwca w siedzibie MIIWŚ.
 
Czerwony kącik zaprasza 
 
Wojna na argumenty? Proszę bardzo: weźmy czołg sherman firefly, który będzie jedną z ozdób tego muzeum. Stoi dumnie w jednej z sal i wygląda tak okazale, że być może nawet pacyfista wpadłby w zachwyt.
 
Jeszcze niedawno przeciwnicy Machcewicza krzyczeli: Tak! wymontowali z niego silnik! A przeeciż czołg mógł jeździć po mieście, być ruchomą reklamą muzeum!!
Rafał Wnuk, historyk, i jeden z twórców muzuem, wskazuje na shermana i mówi: - Dostaliśmy go w fatalnym stanie, stał gdzieś na poligonie w Belgii. Później rzeczywiście go odnowiliśmy i wstawiliśmy  do niego silnik, z jelcza czy stara, nie pamiętam dokładnie. W każdym razie czołg był prezentem z Królewskiego Muzeum Wojskowosci w Brukseli. Daliśmy im za to koła do radzieckiego samolotu wojskowego i mundur polskich wojsk z misji w Afganisatenie. Mamy podpisaną z nimi umowę, że czołg będzie częścią ekspozycji stałej. Jesteśmy poważną instytucją, szanujemy takie umowy. Czołg nie będzie jeździł. Będzie stał. Tyle!  
Wnuk opowiada o muzeum: wszystko zacznie się wstępem do wojny. - Będzie można się przespacerować warszawską uliczką, w kraju nietotalitarnym, demokratycznym, a później porównać to, co działo się w Polsce z tym, co działo się w nazistowksich Niemczech i sowieckiej Rosji, zobaczyć Polskę na tle rodzących się totalitaryzmów - tłumaczy.
 
Idziemy do kolejnej sali. Wnuk wskazuje gigantyczną swastykę podwieszoną pod sufitem. To sala “pod swastyką”. Swastykę zdobią.. małe zraszacze, w razie pożaru! To chyba pierwsza taka swastyka na świecie.
 
Wnuk tłumaczy, że w tej sali zobaczymy, jak wyglądała okupacja niemiecka w różnych krajach: w Polsce była bestialska i krwawa, ale już w Danii dopuszczała jakąś formę wyborów!  W tym samym gigantycznym pomieszczeniu także opowieść o okupacji sowieckiej: sowieckie kino z filmami propagandowymi i “krasnyj ugałok” - czerwony kącik - czyli świetlica propagandowa dla robotników i chłopów w podbitych krajach. Mało tego: muzeum pokaże jak podbite narody - Chiny i Koreę - traktowali Japończycy. - Dla nich Chińczycy byli, jak dla Niemców Słowianie - mówi Wnuk - Pokażemy też los “pocieszycielek”, czyli kobiet, Koreanek, Chienk, nawet Holenderek, które służyły armii japońskiej jako prostytutki.  
Kolejna sala: autentyczna maszyna szyfrująca Enigma, prezent z Norwegii. Zwiedzający będą mieli nawet możliwość zaszyfrowania swojej własnej wiadomości, przepuszczenia jej przez system Enigmy.
 
Następne pomieszczenie: tu stoi radziecki czołg T-34, który wyzwalał Polskę i inne kraje Europy Wschodniej, ale niósł ze sobą nowe, radzieckie zniewolenie.
Jak zakończy się wystawa? - Nie stawiamy kropki, raczej znak zapytania - mówi Wnuk. - Historia miała się skończyć w 1989 roku, po upadku komunizmu, ale jak widać pruje naprzód. Mamy wojnę na Ukrainie, inne wojny na świecie, historia toczy się dalej.  
 
Snyder: co Obama zaczął, Donald Trump dokończy 
 
Aż żal i wstyd, że w tak wspaniałym muzeum - które jak już widać, które będzie ewenementem na świecie - dyrekcja i Rada Programowa muszą wciąż tłumaczyć się z absurdalnych zarzutów o kosmopolityzm, uniwersalizm czy wręcz uprawianie niemieckiej polityki historycznej.
W środę w muzeum gośćmi byli najwybitniejsi historycy z Polski i świata, którzy po raz kolejny starali się przekonać władze PiS (oczywiście nikogo z ministerstwa kultury nie było), że muzeum powinno powstać w takim kształcie, w jakim od kilku lat jest budowane.
 
Mocno zabrzmiał głos historyka amerykańskiego Timothy Snydera z Yale University, który zresztą świetnie mówi po polsku:
- To prawda, że Amerykanie mają swoje muzea, ale są spragnieni historii i są jej ciekawi. Moi studenci jeżdżą z USA do Ukrainy, Polski, Rosji, bo wiedzą, że tu jest historia XX wieku. Ta wiedza jest też potrzebna Polakom. Żadnej historii narodowej nie da się zrozumieć bez innych perspektyw. Naród nie jest stanie siebie rozumieć bez doświadczeń innych społeczeństw. Dla samych Polaków armia Andersa, Armia Krajowa, Maczek będą miały większy sens w kontekście całej wojny. Polacy powinni pokazać, że są w stanie robić rzeczy dla innych niemożliwe. My na Zachodzie nie zrobimy takiego muzeum, bo jesteśmy zbyt narcystyczni, nasze punkty widzenia są zbyt zachodnie. To jest unikatowa okazja dla Polski. Anglicy - z oczywistych powodów [Brexit - red.] już nie są w stanie takiego muzeum zrobić. Francuzi stali po niewłaściwej stronie [rząd Vichy- red.], Niemcy nie mogą bo mają za dużo kompleksów, i słusznie. Tylko Polacy są w stanie tego dokonać! To jest dla was szansa unikatowa! Jeżeli więc jesteście w stanie wykonać coś lepszego, to zróbcie! To zróbcie!!! Jeśli jesteście w stanie zrobić lepsze muzeum od Amerykanów, to zróbcie!  
 
Snyder kontynuował: - Jestem pod silnym wrażeniem tego obiektu. To jest ciekawy obiekt. Nie wiem, czy jest zdajecie sobie sprawę, jaki to jest ewenement muzealny na skalę świata! Nie ma w USA, nie ma na świecie takiego muzea II wojny światowej. Są muzea narodowe, częściowe, ale takiego całościowego nie ma! Skala tego jest fantastyczna w porównaniu z muzeami w Europie i na świecie! To muzeum powiększa perspektywę polską. Cudzoziemiec nie zrozumie, Żegoty, Katynia, Monte Cassino bez kontekstu. To muzeum daje kontekst cudzoziemcom. Pozwoli to Polakom współtworzyć narrację całej II wojny światowej.
Snyder mówił też, że w Ameryce taka sytuacja jak w Polsce, że nowa władza polityczna chce przejąć muzeum, odwołać władze i zmienić kontekst wystawy, byłaby nie do pomyślenia: - Normalne jak jeden rząd zaczyna muzeum, to drugi rząd je kończy. Właściwie wszystkie nasze muzuea historyczne zostały zaczęte przez jedną administrację i skończone pzrez drugą, albo nawet trzecią. Nie przypominam sobie żadnych problemów politycznych i to dotyczy muzeów najbardziej kontrowersyjnych, jak Muzeum Holokaustu, Muzeum Historii Afroamerykanów czy Muzeum Historii Indian, które zaczął Obama, i nawet jeśli teraz będzie Donald Trump, to i tak on skończy to muzeum!
 
W późniejszej rozmowie z portalem gdansk.pl Snyder mówił jeszcze, że przejęcie MIIWŚ przez PiS stworzyłoby niebezpieczny precedens: - Bo wyobraźmy sobie, że za kilka lat wybory w Polsce wygrywa lewica i przejmuje Muzeum Powstania Warszawskiego, zmieniając dyrekcję i treść wystawy! Co wtedy powiedziałaby polska prawica? Tu jest potrzebny pluralizm, wielość głosów, wielość punktów widzenia, takie muzeum jak Powstania Warszawskiego, Polin i MIIWŚ oraz Historii Polski mogą działać obok siebie.
 
Adamowicz: proszę mi skserować recenzje! 
 
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz także nie krył swojego rozżalenia w kwestii tego, co minister kultury w rządzie PiS Piotr Gliński robi wokół MIIWŚ:
- Pierwszy raz się spotkałem z takim zainteresowaniem mediów europejskich, jednak wolałbym jako Polak, jako obywatel, żeby media takie, jak BBC, Arte interesowały się naszymi sukcesami, a nie żebym ja musiał się tłumaczyć za własny rząd, za własnego ministra, za własny kraj i tłumaczyć tę surrealistyczną dla każdego myślącego człowieka sytuację - mówił Adamowicz. - Reputację buduje się latami, natomiast można ją stracić momentalnie i to się niestety dzieje. Po raz pierwszy od upadku komunizmu mamy do czynienia z sytuacją niezwykłą, nie mającą precedensu. Kończy się budowa muzeum, wszystko jest gotowe, natomiast płatnik tej budowy, organizator, czyli minister kultury, w ostatniej chwili podważa sens wystawy, podważą działania najwybitniejszej grupy historyków. Nie wiemy, czy to muzeum będzie, czy go nie będzie! Wiemy, że pan minister wystąpił do trzech ekspertów o recenzje wystawy stałej. Żyjmey w kraju, który należy do UE, w kraju demokratycznego państwa prawa, gdzie obowiązuje zasada przejrzystości, a my nie wiemy do tej pory, kto jest autorem tych recenzji! Proszę sobie wyobrazić, że ja zlecam analizę i na pytanie obywatela, dziennikarza, mówię “nic nie dam!”. Co byście powiedzieli?! Dlatego ja w drodze ustawy o dostępie o informacji publicznej wystąpiłem z prośbą o ujawnienie nazwisk recenzentów, jak i treści tych recenzji. Zasada wolności badań naukowych musi zostać zachowana. Nikt nie twierdzi, że historycy związani z MIIWŚ mają monopol na prawdę. Nie ma go dziś nikt. Więc chcemy poznać tych ministerialnych recenzentów i treści recenzji, które jak rozumiem zostały przez pana ministra po to zamówionej i zapłacone, by pomóc panu ministrowi oficjalnie znaleźć argumenty na potwierdzenie krytycznych uwag na temat tej wystawy bądź argumenty, które rozwieją jego wątpliwości. Pan minister ma dwa tygodnie, żeby to ujawnić! Trzeba wziąć te recenzje, skserować je i przekazać mi. Skończmy z niedomówieniami i niejasnymi wypowiedziami. Jak najmniej powinno być tu polityki, bo to jest muzeum historyczne, a nie dla polityków. Dajmy historykom pracować!
 
Czy w Polce można mówić o cierpieniu Rosjan? 
 
Historycy odpowiadali też na pytanie, czy wystawa stała w MIIWŚ powinna pokazywać takie wątki, jak wypędzenia Niemców z terenów obecnej Polski bądź zagłodzenie przez nazistów trzech milionów Rosjan z Armii Czerwonej [co jest słabo znanym i rzadko opisywanym wątkiem; Niemcy mieli zamiar zagłodzić nawet kilkanaście milionów Rosjan, ale zostali wyrzuceni przez Sowietów ze swojego terytorium - red.]
Profesor Włodzimierz Borodziej: - Powiedzmy wyraźnie: jeśli nie byłoby tu na wystawie 3,3 miliona zagłodzonych więźniów radzieckich, to nasze muzeum byłoby nieuczciwe.
 
Profesor Anna Wolff -Powęska: - Nie ma czegoś takiego jak konkurencja cierpień. Cierpienia nie są niemierzalne! Liczenie, kto był większą ofiarą wojny są pozbawione sensu.  
 
Profesor Tomasz Szarota: - Bolesne doświadczenia nie są wyłącznie doświadczeniami Polaków i cierpienia Polskie nie są cierpieniami jedynego narodu. Niepotrzebnie zajmujemy się jeńcami sowieckimi? W tym muzeum mówi się także o tragedii mieszkańców Leningradu. W Katyniu wymordowano 22 tysiące Polaków. W Leningradzie z głodu zginęło kilkaset tysięcy ludzi! I dobrze, żeby Polacy sobie to uświadomili.
 
To nie jest układanka z klocków! 
Na koniec zapytałem o czarny scenariusz: co będzie, jeśli PiS jednak przeforsuje zmiany dyrekcji, koncepcji, wizji, a nawet zacznie zmieniać elementy wystawy?
Historyk Rafał Wnuk: - Zgodnie z umowami, 30 listopada wystawa będzie gotowa. Wszelkie zmiany będą możliwie, ale będą pociągały za sobą koszty. Nie mówię tu o tysiącach złotych, ale o dziesiątkach milionów złotych. Jeśli będzie wola zmian wystawy, będzie za tym musiała iść wola wydania potężnych pieniędzy z kieszeni podatnika. Olga Krzyżanowska, córka Aleksandra “Wilka” Krzyżanowskiego, komendanta okręgu wileńskiego AK: - To jest dla mnie oczywiste: jak już będzie wszystko gotowe, to władza PiS zmieni ludzi na swoich i będzie miała dla siebie konfitury. To proste: zmienić ludzi, którzy to robili, wymyślili. W tym jest coś nieprzyzwoitego.
 
Profesor Paweł Machcewicz, dyrektor MIIWŚ: - Ta wystawa to nie jest przypadkowa układanka z klocków, żeby ją rozmontowywać, tylko starannie przez lata przemyślana ekspozycja. To jest nasz skarb! Nie chodzi tylko o mój los i los muzeum. Ale jeśli po zmianie rządu zmienia się nie tylko dyrektora, ale zmienia się też treść wystawy, bo rządzącym ta treść nie odpowiada, co zostało wyrażone w wypowiedziach przywódcy partii, to wchodzimy w bardzo niebezpieczną przestrzeń, bo może to oznaczać, że co cztery lata, w rytmie wyborów, będzie zmieniany kształt wystaw w całej Polsce! To nie ma nic wspólnego z demokratycznym państwem prawa. Leży nam na sercu przyszłość tego muzeum, ale stawka jest dużo większa: czy przetrwa w Polsce sfera autonomii historii jako przestrzeni, która nie powinna być poddana presji bieżącej polityki.  
 
Sebastian Łupak/gdansk.pl 
 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: