To już 765 lat - historia jarmarku św. Dominika

Tradycja Jarmarku św. Dominika sięga roku 1260, kiedy to papież Aleksander IV zezwolił gdańskim Dominikanom na udzielanie studniowych odpustów w dniu święta ich założyciela. Nie wszyscy jednak wiedzą, że tradycja została odnowiona za sprawą... dziennikarzy. 
 
Na sierpniowe Jarmarki do gdańskiego portu zawijało ponad 400 okrętów z najróżniejszymi dobrami. Pośród nich znajdowały się francuskie i hiszpańskie wina, jedwab, konfitury, przyprawy korzenne, cyna, angielskie sukna, bursztyn, czeskie szkło, toruńskie pierniki i rosyjskie futra. Zewsząd przybywali cyrkowcy, akrobaci, kuglarze i trupy aktorskie. Uroczyste rozpoczęcie handlowania i dobrej zabawy oznajmiały w samo południe gdańskie dzwony. Początkowo Jarmark odbywał się na Placu Dominikańskim, ale gdy zaczął się rozwijać, przeniósł się w okolice Wałów Jagiellońskich, ul. Długiej i nowych placów targowych, jak Drzewny, Sienny, Węglowy, Wąchany, Rybny, których nazwy pochodziły od towarów, jakimi na nich handlowano.
 
Jarmark św. Dominika odbywał się corocznie przez kilka następnych wieków, stając się ważnym świętem dla miasta. Dopiero II wojna światowa przerwała tę tradycję. Powrócono do niej w 1972 roku z inicjatywy Wojciecha Święcickiego – dziennikarza popularnej popołudniówki „Wieczór Wybrzeża”. Jarmark był wówczas przede wszystkim imprezą handlową, umożliwiającą zakup poszukiwanych towarów.
 
Dziś Jarmark św. Dominika jest jedną z największych atrakcji turystycznych letniego sezonu w Gdańsku. Atrakcyjność produktu wynika z połączenia oferty handlowej (ponad 1000 kramów ze starociami, antykami, wyrobami artystycznymi i rzemieślniczymi) z bogatym programem kulturalnym. Jego rozmach porównywalny jest z tak znanymi imprezami europejskimi jak Oktoberfest w Monachium czy Weinachtsmarkt w Hamburgu.
 
Jarmark św. Dominika co roku odwiedza ok. 6 milionów gości. Niektórzy przyjeżdżają specjalne na to wydarzenie, by dać się ponieść radosnej, przyjaznej i niecodziennej atmosferze, zapewniającej niezapomniane przeżycia i piękne wspomnienia.
 
Legenda o Jarmarcznym Kogucie
 
Było to w kilka lat po przepędzeniu Krzyżaków z Gdańsku. Wśród dowódców straży miejskiej był niejaki Ugier, zły i mściwy, Gdańszczan nienawidzący. Nikt nie wiedział jak to się stało, że jemu właśnie powierzono władzę nad jarmarkiem. Ugier decydował jakie będą podatki, kto i gdzie handlować będzie. Gnębił on ludzi, zwłaszcza kupców Gdańskich. Nikt też nie wiedział, że Ugier skrywa pewną tajemnicę…
 
Otóż jak wiecie, raz na sto lat z koguciego jaja przychodzi na świat potwór zwany Bazyliszkiem. Potwór ten, zabija wzrokiem. Jedni twierdzą, że to dlatego, że taki szpetny i kto nań spojrzy ten umiera z widoku, inni że jego wzrok, jest jak wzrok Gorgony i w kamień zamienia. W owym czasie wszystkie przepowiednie wieściły, że kogucie jajo odnajdzie się właśnie w owym roku w Gdańsku, na Jarmarku Dominikańskim. A Ugier był tym, który pożądał duszy bazyliszka. Jak wiecie, dusza bazyliszka ogromną moc posiada, ten kto by ją posiadł, nieograniczoną władzę nad ludźmi zdobędzie. Ugier chciał tę moc zdobyć. I w ten sposób zapanować nad miastem.
Był tylko jeden problem. Nie wiedział jak znaleźć kogucie jajo. A musiał to zrobić jednej nocy, przed świtem i zanim zapieje kur. Ale jako jeden z dowódców straży, a przede wszystkim sprawujący władzę nad handlem, mógł swobodnie swój plan realizować. Wiedział, że wcześniej czy później znajdzie to, czego szukał.
 
Musiał tylko zrobić coś z kogutami, których pianie niszczy moce piekielne oraz z kupcami, żeby swobodnie jaj szukać. Wydał więc swoim żołnierzom rozkaz, żeby w okolicy wyłapali wszystkie koguty, a przy bramach Gdańska straże ustawił, które miały dopilnować, żeby żaden kogut dorosły lub młody nie wszedł do miasta. Kupcom tłumaczono, że to nowy podatek od handlu. W nocy koguty zabijano.
 
A nadmienić trzeba, że w tymże czasie w Oliwie mieszkał pewien młodzieniec. Ponoć był piękny z głosem ujmującym. Panny na jego widok, mdlały, piszczały, zakochiwały się w nim, ale on był jak paw dumny, jak kogut wyniosły, odtrącał wszystkie zaloty, aż czar ktoś na niego rzucił i od tej pory każdej nocy, gdy księżyc zaświecił, w koguta się zamieniał. Klątwę mógł zdjąć tylko dobry uczynek. Ponoć się ten młodzieniec w niejakiej Hannie zakochał. I otóż przyczyna wielkiej nienawiści Ugiera do Gdańszczan. Zapałał on bowiem miłością do tej samej Hanny, co nasz młodzieniec. Hanna córką gdańskiego kupca była. Więc chciwy Ugier, zamierzał przy okazji majątek kupca zdobyć. Lecz panna nie chciała go za męża i odsyłała prezenty, jakimi ją Ugier obdarowywał. Poprzysiągł on zemstę jej i całemu kupiectwu gdańskiego grodu.
 
Ugier postanowił odnaleźć jajo koguta. Wiedział, że było schowane razem z innymi jajami na straganach handlarzy ptactwem. Musiał je tylko odnaleźć. Zanim się Bazyliszek wykluje, wtedy nici z jego planu. Kiedy kupcy poszli spać, jął szukać po kramach przeklętej duszy. Wiedział, że nic mu nie stanie na przeszkodzie. Kogutów w okolicy nie było, świtu się nie bał, bo zepsuł mechanizm zegara, na ratuszowej wieży i wiedział, że nic kupców nie obudzi. Mógł zatem i do południa po kramach buszować. Postanowił, że gdy tylko odnajdzie duszę bazyliszka, zaraz ją wchłonie, a potem ogniem piekielnym spali kramy, zniszczy targ i siłą zdobędzie Hannę.
 
Nie wiadomo dlaczego owego wieczoru w mieście pojawił się przeklęty młodzieniec. Ponoć chciał Hannę zobaczyć. Za dnia przekroczył bramy miasta i przez nikogo niezauważony ukrył się na wieży ratusza, skąd miał widok na okna ukochanej. Noc była ciemna i pochmurna. Młodzieniec ukryty pod kopułą wieży, zdziwił się, gdy przed północą zobaczył zbliżającego się do wieży dowódcę straży miejskiej. Pomyślał, że został odkryty, że teraz czeka go więzienie, że zginie jako kogut w więzieniu. Lecz Ugier minął jego kryjówkę i począł coś majstrować przy ratuszowym zegarze. Jeszcze bardziej się zdziwił kiedy Ugier zszedł z wieży i wkrótce zaczął kramy kupieckie przewracać, jaja kurze o bruk rozbijać. Pomyślał, że człowiek ten oszalał. Lecz kiedy zobaczył w ręku Ugiera, kogucie jajo. Zrozumiał, że za chwilę coś złego się stanie. Chciał wołać pomocy…
 
A Ugier już prawie całą duszę bazyliszka w siebie wchłonął, gdy nagle wiatr chmury rozgonił, na chwilę księżyc się w pełni ukazał i jednocześnie słońce wschodzić zaczęło. Promienie księżyca i słońca jednocześnie padły na młodzieńca a ten zamienił się w pięknego, dorodnego koguta, który głośnym pianiem obwieścił narodziny nowego dnia. A kiedy zbudzeni pianiem koguta kupcy dotarli na targ, zobaczyli jak Ugier wraz z Bazyliszym jajem, zostaje pochłonięty przez ogień piekielny.
 
Nikt nie wie jednak czy klątwa z młodzieńca zdjęta została, skoro spełnił dobry uczynek i czy piękna Hanna wyszła za niego. Jedni twierdzą, że młodzieniec już na zawsze kogutem pozostał, bo klątwa mówiła, że kiedy zapieje jako kogut musi się skryć przed promieniami słońca, a on nie zdążył. Inni twierdzą, że rzeczywiście Hannę poślubił i żyli długo i szczęśliwie. W każdym razie, spełnił dobry uczynek, miasto, kupców i jarmark ratując. Odtąd jarmark ma w herbie koguta.
 
Autor legendy – Marek Brand
 
źródło: MTG S.A.
 
fot. Fundacja Gdańska/ gedanopedia.pl
 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: