Wyjątkowy Witkacy w SDA

Jutro w Sopockim Domu Aukcyjnym licytowany będzie jeden z wcześniejszych portretów wieloletniego przyjaciela i mecenasa Witkacego – lekarza Teodora  Białynickiego-Biruli. Zbiory lekarza stanowiły podstawę do stworzenia w Słupsku największej w Polsce galerii prac artysty.

Teodor Białynicki-Birula urodził się w 1886 roku w ziemiańskiej rodzinie na Witebszczyźnie. Odbył studia medyczne w Akademii Wojenno-Medycznej w Sankt Petersburgu, które ukończył w 1913 roku. Zaraz potem objął stanowisko lekarza wojskowego; brał udział w I wojnie światowej najpierw w armii rosyjskiej, a następnie w Wojsku Polskim. Do Polski wrócił w 1918 roku z tytułem majora. W 1922 roku został ordynatorem wojskowego oddziału w Zakopanem w Sanatorium PCK. Przez kilka lat sprawował urząd dyrektora sanatorium Sanato. W 1933 roku przeprowadził się do Chodzieży, gdzie do 1939 roku był dyrektorem w Sanatorium Kolejowym. W czasie II wojny światowej pod przymusem wyjechał na Węgry, skąd został wywieziony do obozu jenieckiego, znajdującego się na terenie Rzeszy. Po wojnie Białynicki wrócił do Polski. Odrzucił propozycje pracy jako wykładowcy uniwersyteckiego, na rzecz walki z powszechnie pojawiającym się problemem jakim stanowiły choroby płucne. Do śmierci, czyli do 1956 roku był dyrektorem Sanatorium nauczycielskiego w Zakopanem.

Zmarł w Warszawie. Teodor Białynicki-Birula był niezwykle cenionym lekarzem, znanym specjalistą, jawiącym się jako człowiek oddany swojej pracy, szanowany zarówno przez współpracowników, jak i pacjentów. Poza medycyną Białynicki-Birula żywo interesował się także artystycznymi aspektami. Lubił śpiewać, brał udział w występach teatralnych. Amatorsko zajmował się również malarstwem – należał do Towarzystwa Sztuki Podhalańskiej oraz Związku Artystów Polskich. Pasjonowała go również filozofia. Prowadził bardzo bujne życie towarzyskie; wraz z żoną Heleną prowadził otwarty i gościnny dom, najpierw w willi Olma w Zakopanem przy ul. Zamoyskiego, potem w Chodzieży przy ul. Strzeleckiej 22.

Teodora Białynickiego-Birulę oraz Stanisława Ignacego Witkiewicza łączyła szczera i prawdziwa przyjaźń.  W zakopiańskiej willi państwa Białynickich-Biruli dochodziło do licznych spotkań zakopiańskiej bohemy, które Witkacy określał jako „orgie”, w czasie których powstawały liczne portrety malowane przez artystę, które potem znalazły się w kolekcji Teodora i jego żony. Pod czujnym okiem Teodora odbywały się kontrolowane, narkotyczne sesje, podczas których Witkacy eksperymentował zażywając m.in. kokainę, peyotl, wywołujące różne wizje i doznania. Już po wojnie pojawiły się artykuły, w których to Białynicki-Birula stawał w obronie Witkacego, kategorycznie zaprzeczając, jako by artysta był narkomanem, a jego narkotyczne sesje miały charakter jedynie poznawczy. Pozostałe po ojcu zbiór 110 prac Witkacego odziedziczył mieszkający po wojnie w Lęborku  Maciej Białynicki-Birula, lekarz radiolog, który postanowił za niewygórowaną, można powiedzieć symboliczną cenę  100 000 złotych przekazać spadek do jednego z polskich muzeów. Oferty odesłały muzea w Lęborku, Gdańsku oraz Warszawie. Dzieła postanowił zakupić ówczesny  dyrektor Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku,  Mieczysław Jaroszewicz.

Dziś słupska kolekcja liczy sobie ponad 210 pastelowych portretów, kilkanaście rysunków, trzy kompozycje, dwie prace węglem, kilka obrazów olejnych i jedna akwarela. To więcej niż razem w muzeach w Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Zakopanem. 

Muzeum Pomorza Środkowego współpracuje cały czas ze stryjecznym wnukiem artysty -  Maciejem Witkiewiczem, także artystą – śpiewakiem. Maciej Witkiewicz, śpiewający basem-barytonem występował w zamku podczas Europejskiej Nocy Muzeów. Podarował też w 2012 roku pięć portretów wykonanych przez Witkacego.

Obecnie Muzeum Pomorza Środkowego realizuje  dwa duże projekty rewitalizacji dwóch zabytkowych spichlerzy w bezpośrednim sąsiedztwie  zamku, w którym znajdzie się m.in. cała kolekcja prac Witkacego. Czy będzie wśród nich portret lekarza, którego cena wywoławcza wynosi 48 000 złotych? Przekonamy się już w Sobotę.

Słupsk i Witkacy to jednak nie tylko obrazy.

Mało znaną ciekawostką związaną z obecnością prac Witkacego w Słupsku jest działalność grupy „Witkacy Cacy Cacy”, czyli grupy zapaleńców  ze Słupska, która 
zorganizowała się  i zrealizowała wiele fantastycznych projektów na rzecz Witkacego. Muzeum sprawowało nad nimi patronat merytoryczny, udostępniało cyfrowe reprodukcje, pomieszczenia. Najbardziej spektakularnym sukcesem grupy było zamieszczenie wielkoformatowych reprodukcji prac S.I. Witkiewicza na blokach w różnych punktach miasta. Powstał też mural  inspirowany Witkacym i album z pracami z muzeum.

Druga grupa słupskich pasjonatów Witkacego skupiła się w Fundacji „Indygo”, która organizuje eventy luźno związane z osobą mistrza. Wymyślili między innymi „Witkacobus”, czyli miejski autobus z reprodukcjami portretów na karoserii.

Witkacy w Słupsku to nie tylko szkoły, konkursy, czy instytucje kultury, to także szkoła jazdy i tabliczka na kamienicy przypisywanej mistrzowi, że nigdy tam nie mieszkał.

(red) Bartosz Gondek, SDA, fot Sopocki Dom Aukcyjny

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: