Walka z opozycją trwa dobę. Kryzys parlamentarny w... Gdańsku

Kryzysy parlamentarne są częścią systemów gabinetowo-parlamentarnego ustroju. Zdarzały się już w Atenach i starożytnym Rzymie, gdzie jednak większość prawawa opierała sie na zwyczaju. W listopadzie 1926 roku kryzys dotknął też gdański Volkstag, czyli parlament Wolnego Miasta Gdańsk. 

W WM Gdańsku istniał pluralizm polityczny, system republikański w jakim zostało ono stworzone sprzyjały rozwijaniu się myśli polityczno-społecznej. Od samego początku istniało wiele partii politycznych. Na razie zobaczmy te niemieckie. Spośród nich najważniejsze były ruchy nacjonalistyczne i socjaldemokratycznej. Szczególnie agresywną i rewizjonistyczna postawę wykazywała Niemieckonarodowa Partia Ludowa (Deutschenationale Volkspartei). Przy dużym rozdrobnieniu sił politycznych władza spoczywała w rękach nacjonalistów i centroprawicy.

W wyborach z 1923 roku najwięcej miejsc w parlamencie - 30 na 120 możliwych - zebrali socjaldemokraci. Koalicja jednak została zawiązana przez nacjonalistów i inne, pomniejsze partie. Polonia zdobyła w tychże wyborach zaledwie 5 mandatów. 

Deutschland über alles

Parlament był nastawiony mocno rewizjonistycznie. Chciano podważyć ład wersalski i doprowadzić do zacieśniania stosunków z Republiką Weimarską. W listopadzie 1926 roku podjęto próbę wzmocnienia władzy i kompetencji Senatu WM Gdańska (odpowiednik rządu, parlament był jednoizbowy). Nazwano to ustawą sanacyjno-pełnomocnictwowa. Chciano przed konferencją Ligi Narodów w grudniu wzmocnić pełnomocnictwa przedstawicieli Gdańska, kosztem Wysokiego Komisarza Ligi Narodów oraz Komisarza Rządu RP w WM Gdańsku. Przeciwko protestowała przede wszystkim lewica, która widziała w handlu z Polską szansę na rozwój oraz sami polscy posłowie. 

Budynek Volkstagu WM Gdańska

Posiedzenie trwało 23 listopada przeciągało się do późnych godzin nocnych - opozycja domagała się m.in. opinii prawnych, czy podobne pełnomocnictwa nie naruszają ustawy zasadniczej WM Gdańska. Zgromadzenie obradowało przez całą dobę, zaś wystąpienia posłów potrafiły trwać nawet... dwie godziny! Niektórzy przedstawiciele władzy proponowali nawet by... wziąć kija i przegonić kolegów. 

Dziennikarze polskiego pisma "Gazeta Gdańska" zwracali też uwagę na gwizdy, bicie pięściami w pulpit czy wreszcie partyjne przyśpiewki, które nie dodawały powagi zgromadzeniu.

Usunięcie posła z sali obrad

Podczas zamieszania interweniował marszałek - usunął z obrad komunistę posła Lichnowskiego. Mimo trzykrotnego wezwania do opuszczenia sali poseł nie miał zamiaru tego dokonać. Do interwencji przystąpiła więc policja, co tylko podgrzało atmosferę sporu. Zdecydowano się na przerwanie obrad i kontynuowanie ich za 6 dni. Jak relacjonuje dziennikarz "Gazety Gdańskiej" posłowie opozycji odetchnęli: "A więc myśmy mieli jednak silniejsze nerwy!". 

Jak się okazało rzeczywiście opozycja wygrała. Czasu do zgromadzenia LN zostało bowiem tak niewiele, że temat nie został kontuynuowany przez nacjonalistów w formie z 23 listopada. Trwające dobę posiedzenie przeszło więc do historii jako triumf partii lewicowych oraz mniejszości polskiej. 

Piotr Celej

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: