Charles Berg - Kostrzyn cz. IV

Mamy dla czytelników strfahistorii.pl niespodziankę. To mini opowiadanie Charlsa Berga - "Kostrzyn", które w odcinkach zamieścimy na łamach portalu. Autor jest znany w Gdańsku jako twórca kryminałów retro z dawnym Gdańskiem w tle. Debiutancka książka Charlesa Begra "Smierć w Oliwie" została wybrana najlepszym kryminałem na lato portalu granice.pl. 

Pierwsza część opowiadania  Kostrzyn dostępna TUTAJ

Druga część opowiadania Kostrzyn dostępna TUTAJ 

Trzecia część opowiadania Kostrzyn dostępna TUTAJ http://strefahistorii.pl/article/4689-charles-berg-kostrzyn-cz-iii

Zofia nie była zaskoczona wizytą policji. Kostrzyn był małym miasteczkiem, gdzie większość osób znała się przynajmniej z widzenie, toteż wszelkie plotki rozchodziły się niemal błyskawicznie. Holtz odniósł nawet wrażenie, że bratanica Teodora jest nawet nieco zirytowana faktem, że dopiero teraz ktoś postanowił skontaktować się z rodziną zmarłego. Irytacja jednak szybko ustąpiła, gdy poczęstowawszy kapitana herbatą dziewczyna usiadła na krześle w salonie i przeczytała pozostawioną przez niego wiadomość.
 
-To niemożliwe – powiedziała sama do siebie – stryj nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Kochał Konstancję, wspominał mi o tym. Ale samobójstwo? Stryj nigdy by czegoś takiego nie zrobił, był przecież chrześcijaninem.
 
Policjant już chciał wtrącić, że samobójcy rzadko myślą o konsekwencjach swoich czynów, a zwłaszcza o ewentualnych mękach piekielnych, które spotkałyby po śmierci, ale widok krzyżyka na szyi kobiety oraz paru świętych obrazków na ścianach sprawił, że powstrzymał się od komentarza. Zamiast tego zapytał:
 
-Rozumiem, że była pani dość blisko z Herr Mellerem, prawda?
-Widywaliśmy się regularnie, zazwyczaj w niedzielne popołudnie. Takie zwyczajne rozmowy przy kawie.
-Czy w niedzielę 17 lipca Teodor również miał przyjść?
-Tak, nawet chciał ze mną o czymś porozmawiać. Wspomniał o tym w piątek, gdy zaszłam do biblioteki odnieść wypożyczone wcześniej książki.
-A powiedział czego miałaby dotyczyć ta rozmowa?
-Niestety nie, stryj dodał jedynie, że to nic pilnego, dlatego mieliśmy o tym porozmawiać dopiero w niedzielę.
-Nie zdziwiła się pani, gdy nie przyszedł?
-Trochę – odparła – następnego dnia byłam nawet w bibliotece, ale okazało się, że jest zamknięta. Poszłam więc do mieszkania stryja. Drzwi były zamknięte - pukałam kilka razy, ale nikt nie odpowiedział. Zostawiłam nawet wiadomość i wsunęłam ją pod drzwi. Nie wiedziałam jednak, że stryj już wówczas nie żył – powiedziała i po raz kolejny zaczęła czytać list pożegnalny Teodora. Wydawało się, że wkrótce coś w niej pęknie i zacznie płakać Holtz postanowił więc nieco zmienić temat kierując jej myśli w nieco innym kierunku pytając o jej ojca i innych członków rodziny.
 
Rodzice Teodora już od kilku lat nie żyli, a z całego liczącego dziewięć osób rodzeństwa żyli jedynie ojciec Zofii Fryderyk, oraz młodsi o siedem lat bracia bliźniacy Marcin i Jan – od kilkunastu lat mieszkający już w Hamburgu, do Kostrzyna przyjeżdżali jedynie na Wielkanoc. Zofia miała jeszcze starszego brata Stefana, który wraz z rodziną mieszkał w Poznaniu. Na miejscu pozostali więc jedynie Zofia i jej ojciec Fryderyk. Kapitan skrupulatnie zanotował wszystkie informacje, łącznie z adresami i podziękował za rozmowę dodając, że wkrótce się ponownie się z nią skontaktuje.
Dzięki informacjom od Zofii Holtz bez problemu trafił do mieszkania jej ojca. Fryderyk jednak w odróżnieniu od swojej córki wcale nie miał ochoty na rozmowę. Przez uchylone drzwi powiedział, że z Teodorem nie utrzymywał żadnych kontaktów i nie interesuje go to co się z nim stało i już szykował się do zamknięcia drzwi, gdy policjant zapytał:
 
-Czy mógłby pan w takim razie powiedzieć co robił i gdzie przebywał 16 i 17 lipca bieżącego roku?
 
-Przepraszam, a jakie to ma znaczenie, podobno Teodor popełnił samobójstwo?
 
-Nie przypominam sobie, żebym wspominał, że rozmowa ma dotyczyć samobójstwa. I jeżeli nie zamierza pan ze mną rozmawiać u siebie w mieszkaniu możemy dokończyć tą konwersację w areszcie.
 
Groźba aresztu i niedowierzanie w oczach Fryderyka, który powoli zdawał się rozumieć, że brak odpowiedzi na pytanie może oznaczać uznanie go za mordercę brata sprawiły, że nie tylko otworzył drzwi zapraszając kapitana do mieszkania ale i stał się niezwykle rozmowny. Brat Teodora mówił dużo, ale dość chaotycznie. Zaczął od przedstawienia alibi zgodnie, z którym we wspomnianych dniach bawił u syna w Poznaniu. Później zaś próbował wytłumaczyć się ze swoich pierwszych słów. Nie życzył bratu źle, ale ich stosunki nie należały do najlepszych. Wszystko zaczęło się gdy Teodor skończył studia, Fryderyk liczył, że razem zajmą się prowadzeniem założonej przez rodziców księgarni, ten jednak odrzucony przez Konstancję wyjechał do Berlina, a później wstąpił do wojska i wyjechał do Afryki. Przez kilka lat nie było z nim żadnego kontaktu. Pojawił się dopiero w grudniu 1905 roku na pogrzebie matki -ich ojciec zmarł już kilka lat wcześniej.
 
-Teodor przyjechał tylko po to by zażądać ¼ majątku. Był w opłakanym stanie, wychudzony, w brudnej marynarce cały się trząsł, a na przedramionach i w zgięciu łokcia miał ślady po wkłuciach. Zaoferowaliśmy mu, żeby z nami zamieszkał, ale odmówił, chciał tylko pieniędzy.
Ślady po wkłuciach ? – pomyślał Holtz – W łazience Teodora były puste ampułki po morfinie, czyżby więc nałóg pozostał, a może ktoś specjalnie użył morfiny licząc na to, że w połączeniu z informacjami o przeszłości nieboszczyka nikt nie będzie wątpił w jego samobójstwo? Dlaczego więc wspomniał o tym jedynie pragnący uchodzić za niewinnego Fryderyk? Czyżby inni bali się źle mówić o zamarłym? Nie zagłębiając się w czcze dywagacje kapitan wyciągnął list pożegnalny Teodora i przekazał go Fryderykowi.
 
-Dlaczego mi to pan pokazuje, podobno mój brat jednak nie popełnił samobójstwa – zapytał?
 
-Napisał jednak ten list z którego jasno wynika, że zamierza się zabić – odparł policjant.
 
-Tak – powiedział po dłuższej chwili Fryderyk odrywając wzrok znad kartki – tak jest tam napisane, ale to nie jest pismo mojego brata, przynajmniej nie całość.
 
Holtz wyszarpał list z dłoni mężczyzny i uważnie go prześledził. Fryderyk miał rację. Ostatnie słowa oraz data napisane zostały nieco innym charakterem pisma, odcień tuszu i wielkość liter się zgadzała, więc nikt nie zwrócił uwagi na nieco inny sposób zapisywania liter. Policjant zapytał Fryderyka, czy jest pewny swojego zdania. Ten potwierdził i na dowód przyniósł kilka starych listów. To wystarczyło.
 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: