Medyczne tajemnice „Sądu Ostatecznego” Hansa Memlinga. Obraz, który zafascynował chirurga plastycznego

2017 został ogłoszony Rokiem Memlinga. 20 lat temu Jerzy Jankau, dr hab nauk medycznych, ordynator Kliniki Chirurgii Plastycznej UCK/GUMed poświęcił rozprawę doktorską „Sądowi Ostatecznemu".
 

O tym, kiedy zaczęła sie fascynacja dziełem. Co go zaskoczyło, a co przeraziło postanowił nam opowiedzieć. Wywiad z niezwykłym lekarzem, chirurgiem plastycznym, kolekcjonerem dzieł sztuki, zafascynowanym kunsztem Memlinga.

Dorota Kulka: Co Pan myślał, gdy pierwszy raz zobaczył „Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga?

– Jerzy Jankau: Nic. Byłem małym chłopcem i podczas jednej z wizyt w kościele mariackim rodzice pokazali mi „bohomaz" będący kopią wielkiego dzieła.

Pierwsze wrażenie nie było najlepsze, a mimo to obraz wpłynął na Pana życie zawodowe. Co, a może kto spowodował zainteresowanie Memlingiem?

– Jako świadomy młodzieniec odwiedzałem Muzeum Narodowe w Gdańsku i przyglądałem się ogromnemu dziełu. Dziełu, które przytłaczało mnogością postaci i fantastycznych diabłów, które niekiedy śniły mi się w nocy. To było tyle. Na wiele lat, a w zasadzie dekad zapomniałem o obrazie aż do studiów na Akademii Medycznej w Gdańsku. Jednym z moich nauczycieli był profesor Marek Grzybiak, anatom, a przede wszystkim miłośnik sztuki. Miałem szczęście być w jego grupie na ćwiczeniach z anatomii. Oprócz tajników anatomii, razem z moimi koleżankami i kolegami, poznawaliśmy również jej aspekty kulturowe. Przez całe studia utrzymywałem kontakt z profesorem, a z racji moich zainteresowań plastycznych, często spotykaliśmy się na różnych wernisażach.

Czyli medycyna, a właściwie fascynacja anatomią i sztuką, spowodowały, że wybrał Pan obraz „Sąd Ostateczny". Czy też obraz wybrał Pana?

– Już po zakończeniu studiów spotkałem profesora Grzybiaka w jednym z artystycznych sopockich lokali, gdzie doszliśmy do wniosku, że w związku ze zbliżającym się millenium Gdańsk można by napisać pracę z pogranicza anatomii i sztuki. Pomysłów było wiele, lecz doświadczenie profesora mówiło mu, że Memling będzie intrygującym tematem. Zaczęło się od napisania pracy o wyglądzie charakterystycznej nosowo-wargowej bruzdy na twarzach postaci z różnych obrazów. Temat nie chwycił, ale pomysł pozostał i finalnie przeanalizowałem jej wygląd na twarzach postaci z „Sądu Ostatecznego". Praca ukazała się w 1996 r. w wydawnictwie Gdańskiego Towarzystwa Naukowego. Zachęceni dobrymi recenzjami postanowiliśmy z profesorem dokładniej przyjrzeć się obrazowi. I w efekcie napisałem rozprawę doktorską pod tytułem „Ocena anatomiczna wybranych postaci z obrazu Hansa Memlinga <Sąd Ostateczny>", którą obroniłem w 1997 r.

Połączył Pan anatomię ze sztuką. Na czym Pan się skupił badając postacie z obrazu?

– W mojej pracy analizie poddałem tylko wybrane postacie tego dzieła, zarówno nagrodzonych zbawieniem – z lewej strony, jak i potępionych – ze strony prawej obrazu. Oceniałem postać jako całość – ułożenie kończyn górnych i dolnych względem tułowia, cechy płciowe kobiet i mężczyzn, a także twarz jako ważny dla ekspresji obszar ciała. Dużo łatwiej było mi prześledzić szereg detali budowy ciała mężczyzn niż kobiet, u których z reguły okolica łonowa często była zasłonięta. Porównałem również zachowanie się charakterystycznych bruzd na twarzy w skrajnych emocjonalnie sytuacjach. Zwróciłem też uwagę na różnorodność postaci diabłów.

Z jakich pomocy korzystał Pan przeprowadzając badania?

– W badaniach opierałem się na kopiach, reprodukcjach oraz specjalnie wykonanych zdjęciach wybranych fragmentów obrazu. Ze względu na specyfikę badanego przedmiotu mój warsztat stanowiły XVI-wieczne i obecne podręczniki z zakresu anatomii prawidłowej, współczesne publikacje z zakresu anatomii czynnościowej oraz atlasy przyrodnicze.

A próbował Pan porównać bohaterów tryptyku ze współczesnymi ludźmi?

– Oczywiście podjąłem się próby porównania postaci kobiet i mężczyzn z obrazu ze współczesnymi ludźmi. Posłużyłem się modelami kobiety i mężczyzny, których budowa ciała wydawała się zbliżona do bohaterów obrazu. Modelka i model ustawiani byli w pozach podobnych do tych, jakie obserwujemy oglądając tryptyk. Na 184 przedstawione na obrazie postacie (kobiety, mężczyźni, anioły i diabły) – kobiet jest 30, a mężczyzn 88. Przy ocenie anatomicznej mogły być uwzględnione tylko te postacie, które nie były odziane w szaty i widoczne było ich całe nagie ciało. W związku z tym porównałem cztery postacie męskie i trzy postacie kobiece.

Czy było coś niezwykłego, co zadziwiło w badanych postaciach?

– Przyglądając się obrazowi można dostrzec zarówno doskonały zmysł obserwacyjny autora, jak również jego wyobraźnię. Ciekawe jest zestawienie twarzy dojrzałych osób z resztą ich ciała. Twarze świadczą o osobach dojrzałych, mimo to nie na wszystkich widać stygmat wieku. Szczególnie u osób błogosławionych nie pojawiają się charakterystyczne bruzdy i zmarszczki. Skóra jest gładka, a emocji nie widać. Zupełnie inaczej pokazani są potępieni. Na ich twarzach jest ekspresja, są emocje.

Co ciekawe, w przypadku jednej postaci znajdującej się na pierwszym planie po prawej stronie, będącej na szali u Archanioła Michała, Memling pokusił się o pokazanie struktury anatomicznej. Chodzi o napiętą żyłę szyjną zewnętrzną. Jest to o tyle zaskakujące, że naczynie to widoczne jest na skórze tylko w chwilach zdenerwowania i dużego napięcia emocjonalnego, a postać u której widać żyłę, sprawia wrażenie oazy spokoju.

Czy analizując postacie z „Sądu Ostatecznego" można stwierdzić np. na co chorowały?

– Nie można, czego żałują liczni badacze i także ja, powiedzieć nic o chorobach tamtych czasów. Twarze i ciała zarówno zbawionych, jak i potępionych nie są naznaczone chorobami. Bohaterami tryptyku w większości przypadków byli, jak na dzisiejsze standardy, ludzie młodzi. Budowa ich ciała była charakterystyczna dla młodzieży, a w wielu przypadkach nawet dzieci.

Czy Memling znał zasady anatomii?

– Oglądający obraz pozostaje pod wielkim wrażeniem dramatyzmu jego bohaterów. W niektórych jednak przypadkach bliższa analiza anatomiczna detali, takich jak na przykład twarz z zaznaczonymi na niej typowymi bruzdami, temu przeczy. Podobieństwo postaci tego dzieła jest bardzo wyraźne, mimo iż ustawione są one w różnych pozach. Sugeruje to korzystanie przez Memlinga ze skromnej liczby modeli. Nie ustrzegł się on przed popełnieniem poważnych błędów anatomicznych. Dotyczy to szczególnie jednego mężczyzny, który jest nienaturalny i poszczególne części jego ciała należą do różnych postaci. Pełne ekspresji przedstawienie tak różnorodnych postaci diabłów świadczy niewątpliwie o bogatej fantazji twórcy obrazu oraz doskonałości obserwacji natury.

Zauważa Pan pewne błędy anatomiczne u postaci Memlinga. Co jeszcze Pan odkrył?

– W oparciu o przeprowadzone badania stwierdziłem, iż budowa ciała bez względu na płeć jest bardzo podobna, a postacie są szczupłe o bardzo smukłych sylwetkach. Elementem różnicującym je, poza narządami płciowymi, jest zaznaczona u kobiet jama brzuszna. Uderzająca jest również infantylność postaci dorosłych. Zewnętrzne narządy płciowe u mężczyzn mają dziecięcą budowę. U kobiet gruczoły sutkowe są bardzo dziewczęce. Nie ma też typowego dla danej płci owłosienia łonowego. W wielu przypadkach pozy, jakie przyjmują bohaterowie obrazu, są nienaturalne, nie zawsze zgodne z zasadami i regułami anatomii czynnościowej. Ponadto dokonana ocena anatomiczna wykazuje konieczność oglądania obrazu wiszącego na pewnej wysokości, przez co postacie są bardziej realistyczne i stają się wierniejsze anatomiczne.

Dokładnie zbadał Pan obraz, odkrył pewne nieścisłości. A jak teraz patrzy Pan na dzieło Memlinga?

– Mimo poczynionych spostrzeżeń, nadal pozostaję pod jego wielkim wrażeniem. Przedstawiona próba analizy anatomicznej wybranych postaci z obrazu Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny", znalezione błędy i niedoskonałości w niczym nie umniejszają niewątpliwej wielkości dzieła.

Rozmawiała Dorota Kulka

źródło: pomorskie.eu 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: