Janusz Marszalec o zarzutach "Muzeum nie jest kozetką, na której leczy się narodowe kompleksy"

Nowy dyrektor Muzeum II Wojny Światowej Karol Nawrocki oraz jego współpracownicy często podnoszą zarzuty wobec wystawy głównej placówki. Do zarzutów odniósł się na swoim facebooku były już wicedyrektor Janusz Marszalec. Treść publikujemy w całości. 

"Zrobiło się małe zamieszanie. Tym razem poszło o króciutki tekst z wystawy, który nie spodobał się p. Karolowi Nawrockiemu, dyrektorowi MIIWŚ. Oto on:

PARTYZANTKA POLSKA
SIŁY ZBROJNE PODZIEMNEGO PAŃSTWA
Już w październiku 1939 r. powstały pierwsze oddziały partyzanckie. W 1943 r. na rozkaz dowódcy Armii Krajowej (AK) „o wzmożeniu walki czynnej” szeregi leśnego wojska gwałtownie się rozrosły. Żołnierze AK zaczęli kontrolować trudno dostępne, zalesione obszary Polski. Głównym zadaniem partyzantki była ochrona ludności i przygotowanie się do powstania powszechnego przeciw Niemcom w ramach operacji „Burza”.
Wiosną 1944 r. oddziały AK zaczęły się łączyć w większe zgrupowania. W szeregach podziemnej armii walczyło wówczas 35–40 tys. żołnierzy. Celem AK było wyzwolenie terytorium Polski i wystąpienie wobec Armii Czerwonej w roli prawowitego gospodarza kraju.
Obok AK działały mniej liczne Bataliony Chłopskie, a poza strukturami państwa podziemnego również Narodowe Siły Zbrojne i Armia Ludowa

Co można wyczytać z tego tekstu? To chyba oczywiste dla wszystkich czytających ze zrozumieniem: wiosną 1944 r. w oddziałach partyzanckich w Polsce walczyło z Niemcami 35-40 tysięcy partyzantów AK. Pan dyr. Nawrocki od początku swego pobytu w Muzeum oburza się, że zaniżyłem liczbę akowców, gdyż prawidłowa, jego zdaniem, jest znacznie większa. Chodzi mu zapewne aż o 350-400 tysięcy żołnierzy. Czyżby chciał lepiej wypaść w zestawieniu z partyzantką sowiecką czy jugosłowiańską? Chciałbym wszystkich wątpiących uspokoić, że liczy się nie ilość, lecz jakość! O wyjątkowości AK świadczy jej obywatelski i ochotniczy charakter, jej przywiązanie do tradycji demokratycznej, jej patriotyzm i ogromne poparcie społeczeństwa, a także bardzo szerokie spektrum prowadzonej działalności – i to nie tylko tej ściśle militarnej. Była to siła zbrojna legalnie działającego Polskiego Państwa Podziemnego, przygotowująca się do walki zbrojnej z okupantem, lecz również do zabezpieczenia odbudowy demokratycznego państwa. To dlatego w skład AK nie wszedł radykalny odłam NSZ, szerzący rasistowski i antydemokratyczny program przebudowy Polski. Partyzancka armia Stalina była większa, lepiej uzbrojona, ale nie była armią obywateli służących ideom demokracji, lecz totalitarnemu państwu i jego wodzowi. 
Jeśli powyższa pochwała AK zawarta w narracji muzealnej nie wystarcza naszym krytykom, dodam, że na wystawie została również umieszczona ogólna liczba żołnierzy i funkcjonariuszy cywilnych tworzących struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Szacujemy, że było ich około 500 tysięcy. 
Na koniec sprawa listu prof. Leszka Żukowskiego, prezesa Światowego Związku Żołnierzy AK, który zażądał od dyr. Nawrockiego korekty liczby żołnierzy AK na naszej wystawie. Sprawa została nagłośniona przez telewizję /nie/publiczną, która dziwnym trafem „dotarła do listu prof. Żukowskiego”. Dlaczego prezes ŚZŻAK, który twardo stawał po naszej stronie w sporze z ministrem Glińskim, uważa, że błędnie szacujemy stany oddziałów AK? Wynika to z nieporozumienia – ktoś najprawdopodobniej pokazał panu prezesowi wyrwany z kontekstu fragment panelu wystawy, alarmując, że AK dzieje się krzywda. W poniedziałek wyślę list do prof. Żukowskiego z informacją, że podana liczba odnosi się wyłącznie do partyzantów walczących z bronią w ręku wiosną 1944 r. Jestem przekonany, że będzie to koniec sprawy.
A co z dyr. Nawrockim i jego chęcią poprawiania wystawy? Może to robić wyłącznie w konsultacji z jej autorami. Tak nakazuje dobry obyczaj i prawo. Poza tym uważam, że popełnia błąd starając się naginać liczby. Muzeum nie jest kozetką, na której leczy się narodowe kompleksy."

Wpis profesora Marszalca to jego prywatna odpowiedź na pismo prof. Leszka Żukowskiego, które wpłynęło do dyrektora Muzeum II Wojny Światowej oraz odpowiedzi doktora Nawrockiego. Oba dokumenty pełnej treści zamieszczamy poniżej: 

"Czuję się w obowiązku zaprotestować przeciwko umieszczeniu w ekspozycji muzealnej kłamliwego tekstu oceniającego szeregi podziemnej Armii Krajowej na 35-40 tys. żołnierzy. Powszechnie wiadomo, że siły zbrojne Polskiego Państwa Podziemnego liczyły ok. 380-400 tys. żołnierzy- ochotników i stanowiły największą formację ruchu oporu w okupowanej Europie. W roku 1944 tylko w partyzanckich oddziałach leśnych walczyła z bronią w ręku podana przez Was liczba żołnierzy.

Prosimy o natychmiastowe sprostowanie błędów oraz wyciągnięcie konsekwencji personalnych wobec winnych rażącego zaniedbania. Ponadto dodajemy, że znaczna część oddziałów Batalionów Chłopskich oraz część sił NSZ podporządkowała się strukturom AK.

Jest nam przykro, że na błąd w ekspozycji zwracają uwagę głównie odwiedzający Muzeum.

Prezes Zarządu Głównego ŚZŻAK 
prof. dr hab. Leszek Żukowski"

oraz odpowiedź dyrektora Karola Nawrockiego na pismo Prezesa Zarządu Głównego ŚZŻAK:

Szanowny Panie Prezesie,

Jako zawodowy historyk i dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, nie mam żadnych wątpliwości w sprawie absolutnie wyjątkowej roli, jaką odgrywała Armia Krajowa w walce toczonej z okupantami ziem polskich, w obronie niepodległego bytu Rzeczypospolitej Polskiej. Wojskowy fenomen AK przejawiał się nie tylko w wielości form prowadzonej przez nią walki, daleko wykraczającej poza działania zbrojne (wywiad, propaganda, łączność, legalizacja, szkolenie kadr), ale wyrażał się również w jednoczeniu w jej ochotniczych szeregach różnych formacji zbrojnych reprezentujących rozproszone struktury konspiracyjne. Dowództwu ZWZ-AK podporządkowywały się zarówno setki lokalnych grup i oddziałów, jak i struktury wojskowe o charakterze ogólnokrajowym, stanowiące ramię zbrojne polskich niepodległościowych podziemnych sił politycznych: Bataliony Chłopskie (ludowcy), Gwardia Ludowa Wolność, Równość, Niepodległość (socjaliści), czy Narodowa Organizacja Wojskowa (narodowcy). Ten fakt posiada ogromne znaczenie w szacowaniu stanów osobowych podporządkowanej rządowi polskiemu na uchodźstwie konspiracyjnej armii Polskiego Państwa Podziemnego. Pozwala on na stwierdzenie, iż w pierwszej połowie 1944 r. scalona Armia Krajowa liczyła ponad 350 tysięcy żołnierzy (w tym ok. 10 tys. oficerów).

Niestety przygotowanej właśnie w ten sposób pełnej informacji o stanach osobowych służby czynnej Sił Zbrojnych w Kraju, rzeczywiście zabrakło na oprotestowanym przez Pana Prezesa fragmencie ekspozycji stałej w MIIWŚ w Gdańsku. Mało tego, jest on pozbawiony również informacji o ponad trzystu skoczkach spadochronowych („cichociemnych"), którzy byli zrzucani na teren okupowanej Polski, jako świetnie wyszkolone wsparcie kadrowe szeregów Armii Krajowej. Wreszcie, zabrakło tu także miejsca na podkreślenie wyjątkowości AK, podanie przykładów wyróżniających tę formację na tle innych wojsk podziemnych czasu okupacji niemieckiej.

W pełni podzielam więc Pańskie krytyczne zdanie w sprawie treści tablicy poświęconej silom zbrojnym podziemnego państwa polskiego, umieszczonej w sekcji, gdzie opowiada się o konspiracji wojskowej na terenie okupowanej przez Niemców Europy. Jest dla mnie rzeczą oczywistą, iż w tej części wystawy stałej, Armia Krajowa powinna zajmować miejsce szczególne, jako podziemne wojsko prowadzące walkę z okupantem na „skalę niespotykaną w innych okupowanych krajach Europy". Wyrazem takiego właśnie potraktowania polskiego wysiłku zbrojnego w kraju poddanym zbrodniczemu niemieckiemu totalitaryzmowi, powinno być wyraźne i jak najbardziej precyzyjne wyeksponowanie liczby żołnierzy wchodzących w skład scalonego polskiego wojska podziemnego - zbrojnego ramienia Polski Walczącej. Mało tego, uważam również, że ta informacja powinna pojawić się nawet w sytuacji, kiedy opis dotyczyłby szacunków odnoszących się tylko do liczby uzbrojonych żołnierzy operujących w partyzanckich oddziałach leśnych. Tytuł krytycznie recenzowanego przez Pana tekstu („Partyzantka polska. Siły zbrojne podziemnego państwa"), nie pozwala jednak na uznanie, iż z taką sytuacją mamy do czynienia w tym wypadku. W związku z powyższym w pełni uznaję zasadność sformułowanego przez Pana Prezesa protestu.

Ta sprawa była mi już zresztą znana wcześniej. Stanowi ona jeden z wielu przykładów szerszego problemu, który sprowadza się do wielokrotnie publicznie sygnalizowanej już przeze mnie potrzeby wprowadzenia zmian na wystawie stałej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Pragnę Pana również zapewnić o podjęciu przeze mnie zdecydowanych kroków zmierzających do wprowadzenia sugerowanych między innymi przez Pana koniecznych zmian na wystawie stałej. Nie chcąc być gołosłownym, chciałbym poinformować o powołaniu przeze mnie jako dyrektora MIIWS w Gdańsku Zespołu ds. ewaluacji wystawy stałej. Jego zadaniem jest m.in. przygotowanie nowej treści tablicy w miejscu, gdzie opowiadana jest historia Armii Krajowej, niespotykanego nigdzie indziej fenomenu wojskowego z okresu II wojny światowej.

Natomiast w odniesieniu do Pańskiej prośby dotyczącej „natychmiastowego wyciągnięcia konsekwencji personalnych wobec winnych rażącego zaniedbania" w postaci sprowadzenia szacunku dotyczącego liczebności sil zbrojnych podziemnego państwa na wiosnę 1944 r. do liczby 35-40 tys., muszę poinformować o braku takiej możliwości, bowiem autor tej części wystawy, dr Janusz Marszalec, nie jest już pracownikiem MIIWS.

Zmiany na wystawie stałej Muzeum, wśród nich również ta o której wspomina Pan Prezes, zostanie wprowadzona do końca grudnia 2017 r.

Z poważaniem
p.o. Dyrektor 
Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

dr Karol Nawrocki 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: