Perły Barbary Radziwiłłówny - największa zagadka w historii polskiej monarchii

Barbara Radziwiłłówna kochała biżuterię, którą obsypywał ją królewski najpierw kochanek, później małżonek. Nade wszystko jednak kochała perły – wówczas uznawane za wyjątkowo cenne i drogie. Zygmunt II August sprowadzał je dla żony w ilościach hurtowych wprost z Holandii – dokąd przypływały z Indii – a skąd trafiały na wszystkie europejskie dwory. Uwielbienie Barbary dla pereł widać na licznych portretach. Znajdujemy na nich czepce z pereł, sznury pereł, suknie haftowane perłami. Jej kolekcja musiała być zatem przeogromna. Kto ją otrzymał po jej bezpotomnej śmierci? Co się z nimi stało? To jedna z największych zagadek w historii polskiej monarchii. Może zostały złożone do grobu wraz z właścicielką? Może kupiła je Elżbieta I Tudor – królowa Anglii? A może sfinansowały „dymitriady”? A może po prostu zeżarły je szczury?  

Perły w grobie?

Skoro kochała je tak bardzo, może król rozkazał pochować je razem z nią? 21 września 1931 r. w nieznanej krypcie bazyliki wileńskiej odkryto groby Barbary Radziwiłłówny, Aleksandra Jagiellończyka i Elżbiety Habsburżanki. Na zachowanym prawie w całości szkielecie odnaleziono srebrną złoconą koronę, takież berło i jabłko, szczerozłoty łańcuch, trzy kosztowne pierścienie oraz dwie srebrne tabliczki z tekstami łacińskimi.

Badacze i artyści mogli przekonać się na własne oczy, jak hojnie Zygmunt August wyposażył swą małżonkę na ostatnią drogę. Insygnia pogrzebowe królowej były wykonane bardzo starannie, ze srebra wysokiej próby, zaś srebrna tabliczka z wieka trumny została opatrzona herbami Radziwiłłów, Polski i Litwy. Wymienione w opisie klejnoty przepadły bez wieści podczas II wojny światowej. Jednak słynnych pereł wśród nich nie stwierdzono. Co wcale nie oznacza, że nie trafiły z królową do grobu. Od pochówku do otwarcia grobu minęło 380 lat. Jubilerzy i znawcy pereł określają ich żywotność na mniej więcej 150 lat. Konchiolina jest materiałem organicznym i podlega starzeniu. Perły pozbawione odpowiedniej pielęgnacji przechowywane w zbyt suchym środowisku matowieją, pękają i rozsypują się. Przechowywane w miejscu zbyt wilgotnym pęcznieją. Po niemal czterystuletnim pobycie w grobowcu mogło z nich po prostu nic nie zostać.

Śmierć króla, komisja śledcza, trzy siostry i szczury

Czy król mógł sprzedać perły po zmarłej żonie? Teoretycznie mógł. Ale tylko teoretycznie. Praktycznie zaś Zygmunt August przechowywał wszystkie pamiątki po Barbarze. Monarcha zapisał w swoim testamencie, że szaty, perły, pierścienie, bransolety, łańcuchy, zapony itp., w skład których wchodziła także biżuteria po żonie, miały zostać rozdzielone między trzy jego siostry: Zofię, Annę i Katarzynę. Wyjątek stanowiły kosztowne szaty królowej Barbary, które w całości miały przypaść Annie Jagiellonce.

Schorowany, lecz do końca przytomny Zygmunt August zmarł na zamku w Knyszynie 7 lipca 1572 r. Obecni przy nim senatorowie opieczętowali komnaty, w których mieściły się rzeczy po królowej Barbarze, srebra i inne cenne przedmioty. Lecz ciało królewskie jeszcze nie ostygło, a już zaczęła się grabież skarbów. Aby wyjaśnić sprawę, powołano pierwszą w historii komisję śledczą, która orzekła, że w kradzież zamieszana jest kamaryla Jerzego i Mikołaja Mniszchów, a stawiane im zarzuty nie okazały się bezpodstawne. W podsumowaniu prac ówczesnych śledczych z dn. 17 kwietnia 1573 roku wyrażono się jasno: „Mniszchowie i Mniszchów klienci, Giżanka i inne nierządnice, jako też ich służba i krewni z tego źródła używają bogatych dochodów”. Ładowne skrzynie i ciężkie wory wynoszono na cztery doby przed zgonem monarchy i w noc po jego śmierci. Chaos na dworze panujący w tym czasie sprzyjał złodziejom. Perły Barbary mogły wtedy zniknąć.

Testamentowy zapis o podziale dóbr między trzy siostry też nie został w całości zrealizowany. Nie wszystkie bowiem dostały to, co im zapisano. Najwięcej otrzymała Anna Jagiellonka. Wśród jej części spadku znajdowały się perły, które stały się przedmiotem podziwu Anny Habsburżanki, pierwszej żony Zygmunta III Wazy. Anna Jagiellonka nie otrzymała jednak haftowanych perłami i dekorowanych klejnotami sukien królowej Barbary. W jednym z listów do siostry Zofii pisała, że te najpiękniejsze, zamknięte w piwnicach Tykocina, zjadły szczury.  

Co można sobie zafundować za perły Radziwiłłówny? Polską carycę, dwie dymitriady i marny koniec

Perły przechowywane wraz z innymi kosztownościami mogły paść łupem braci Mniszchów – o czym wspomniał raport komisji śledczej. Co było dalej? W zasadzie tylko gorzej. Dla pereł oczywiście. Mimo, że bracia Mniszchowie oraz słynna Giżanka(ponoć sobowtór królowej Barbary) zostali oskarżeni o kradzież, żadnych konsekwencji z tego tytułu nie ponieśli. Klimat nie sprzyjał – następca ostatniego Jagiellona rządził krótko, chaotycznie i nie miał interesu ani czasu by wyjaśniać skandale. Korzystający z okazji przedsiębiorczy bracia Mniszchowie nie tylko mogli „zaopiekować się” klejnotami, ale też zaoferować je zagranicznym nabywcom. Ród przez kolejne lata rósł w siłę i coraz wyższe dygnitarstwa. Wreszcie Jerzy Mniszech został wojewodą sandomierskim. Bogactwa umożliwiły mu  finansowanie wyprawy na Moskwę i osadzenie na carskim tronie Dymitra Samozwańca I.

Gdy tylko czapka Monomacha spoczęła na skroniach Samozwańca, szlachcic wydał za niego córkę Marynę, wprowadzając tym samym pierwszą polską szlachciankę na ruski dwór. Pozyskany dzięki kradzieży kapitał kilkuset tysięcy talarów to już było coś, z czym Mniszchowie wraz z innymi możnymi rodami mogli „rozkręcić” dymitriadę na Wschodzie. Niewykluczone też, że jakieś królewskie precjoza zostawili Marynie – gdyż ta w chwili zaślubin i koronacji prezentowała się okazale. Jeżeli tak było – to szczęścia polskiej carycy „perły Barbary” nie przyniosły. Maryna zmarła uwięziona na Wschodzie w wieku 27 lat. Prawdopodobnie została zamordowana przez ludzi Romanowów, chcących raz na zawsze pozbyć się samozwańców i ich bliskich. „Perłowy” trop wiodący do Mniszchów to kolejna hipoteza. Ma ona jednak słabą stronę. Niektóre źródła historyczne twierdzą, że Jerzy Mniszech przed dymitriadą wcale nie opływał w bogactwa, lecz był zadłużony po uszy u wszystkich możliwych osób, łącznie z królem…

Królowa angielska, wątek badeński i pewien hochsztapler

Angielski akcent w sprawie pojawia się dzięki niejakiemu Marianowi Rosco Bogdanowiczowi. Tenże tzw. pamiętnikarz(czy raczej hochsztapler wiodący kompromitujące życie aferzysty na dworach Paryża, Brukseli i Londynu) wspomniał, że dzięki jego inicjatywie jeden z kustoszy British Museum w czasie I wojny światowej odkrył korespondencję Elżbiety I, w której polecała swoim agentom w Polsce nabycie dla niej pereł Barbary Radziwiłłówny. Niestety do dziś nikt nie potwierdził istnienia tej korespondencji. A na „angielski trop” dało się nabrać wielu badaczy.  I choć reputacja Bogdanowicza każe mocno wątpić w prawdziwość jego twierdzeń, to ziarno prawdy – niczym ziarno piasku w perłopławie – mogło się znaleźć. Zakładając, że Bogdanowicz miał rację, a perły Barbary trafiły do Elżbiety I Tudor, to na drodze podziałów spadkowych, przypadłyby dworowi hanowerskiemu. Bogdanowicz wspomina, że na początku naszego wieku były własnością królowej Marii Hanowerskiej. Najstarsza jej córka Maria Luiza księżniczka Cumberland poślubiła księcia Maksa Badeńskiego, zapewne więc należałoby ich szukać w sejfie książąt badeńskich. Zamykając wątek angielski należy dopowiedzieć jeszcze jedno. Elżbieta I Tudor kochała perły tak samo jak Barbara Radziwiłłówna. Gromadziła je latami i planowała stworzyć największą ich kolekcję wśród dworów Europy. Część odziedziczyła, część zabrała Szkotom, inne skupowała z Portugalii, Nawarry i Burgundii. Perły Barbary były słynne na europejskich dworach, Elżbieta I mogła zapragnąć odkupić ich część korzystając z okazji.  

Ta najbrzydsza siostra i wątek gdański

Wróćmy znów do domu Jagiellonów i najbrzydszej z córek królowej Bony – Anny, której Zygmunt August zapisał największą część klejnotów po Barbarze. Gdyby rzeczywiście weszła w posiadanie pereł Radziwiłłówny, to ich los wydaje się być przesądzony. Po bezpotomnej śmierci królowej Anny klejnoty Jagiellonów przeszły na rzecz skarbu Rzeczypospolitej. W dużej części zostały rozproszone w latach 1611–1669. Jednak prawdziwą ich zagładę przyniósł jednak rok 1673, kiedy podczas sejmu zapadła uchwała o otwarciu skarbca i wyjęciu z niego klejnotów na potrzeby Rzeczypospolitej. Dużą część cennych przedmiotów zastawiono w Gdańsku, skąd nigdy nie wróciły. Nie jest znana współczesnym badaczom lista tych klejnotów. Ale jest całkiem możliwe, że były wśród nich perły Barbary, i że sfinansowały kolejne działania wojenne Rzeczpospolitej i kolejny rozlew krwi.

foto:wikipedia, kadr z filmu Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny

oprac: Karolina Łucja Białke

 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: