Kozak na skoczni narciarskiej - Stanisław Marusarz. Człowiek legenda.

Stanisław Marusarz – jeden z najwybitniejszych polskich narciarzy, trener i propagator sportu – dziś niemal zapomniany – a ogromna szkoda. Przypominam tą postać za każdym razem, gdy rozpoczyna się Turniej Czterech Skoczni. Choć nigdy go nie wygrał. A jednak wpisał się w tą imprezę i jej wielką historię. Dla większości z nas nazwisko Marusarz kojarzy się z dawnym sportem, wspomniane gdy Przemysław Babiarz komentując narciarskie imprezy sportowe przypomina życiorysy poszczególnych sportowców do piątego pokolenia wstecz. Nie mamy pojęcia, że Stanisław Marusarz wspaniale zapisał się w polskiej historii nie tylko osiągnięciami sportowymi, ale i piękną karierą wojskową i kurierską. No to teraz kilka słów o najtwardszym góralu z Zakopca, co się kulom nie kłaniał.

Góral z Zakopca rządzi na stokach i skoczniach

Urodził się 18 czerwca 1913 roku z Zakopanem. Był jednym z najsłynniejszych polskich skoczków narciarskich, dwuboistą i alpejczykiem, czterokrotnym olimpijczykiem, siedmiokrotnym uczestnikiem narciarskich mistrzostw świata. Zdobył tytuł wicemistrza świata w skokach w 1938 roku w Lahti, był piątym zawodnikiem konkursu skoków i siódmym w kombinacji na igrzyskach w 1936, czwarty na mistrzostwach świata w 1935 oraz piąty w 1939, zdobywca Pucharu Tatr w 1948 i 1949. W 1952 roku zwyciężył w Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. Pięciokrotnie bił rekord Polski oraz dwukrotnie rekord świata w długości skoku narciarskiego. Dwudziestojednokrotny mistrz Polski w skokach, zjeździe, kombinacji klasycznej i alpejskiej oraz w sztafetach biegowych 4 razy 10 km i 5 razy 10 km oraz międzynarodowy mistrz Jugosławii, Niemiec, Czechosłowacji i Anglii w konkurencjach narciarskich. Startował przez ponad 30 lat, oddając ponad 10 tysięcy skoków. Ale dość tej wyliczanki. Czas na historię, o której nie macie zielonego pojęcia.


Kurier tatrzański, przemytnik, patriota i ci cholerni Słowacy

W roku 1938 Stachu zostaje kierownikiem Schroniska na Pysznej. Po wybuchu II wojny światowej schronisko to stało się punktem przerzutowym dla kurierów tatrzańskich. Po wkroczeniu wojsk niemieckich Marusarz wstępuje do ZWZ i pełni od października 1939 służbę kurierską na trasie Zakopane- Budapeszt. Przeprowadza ludzi, przenosi materiały konspiracyjne i pieniądze na działalność podziemną. Dwukrotnie zostaje schwytany przez słowacką służbę graniczną Jozefa Tisy. Za pierwszym razem, w marcu 1940 roku Słowacy z posterunku żandarmerii w Szczyrbskim Plesie znajdują przy nim 100 tysięcy złotych. Nie dają się przekupić i ściągają gestapo. Marusarz ogłusza strażnika, wyskakuje przez okno i ucieka do lasu. Znajduje schronienie u znajomego Słowaka i wreszcie wraca do Zakopanego.

Pod presją ciągłego, niemieckiego terroru Marusarz wraz z żoną decyduje się na ucieczkę na Węgry. Zostają złapani na granicznej rzece Hornad i oddani Niemcom. Marusarzowie trafiają do aresztu w Preszowie a następnie w Muszynie(gdzie znajdowała się wówczas także siostra Stanisława – Helena). W trakcie odbywania aresztu polski wybitny narciarz był bity i torturowany. Po przesłuchaniu w Katowni Palace, zakopiańskiej siedzibie gestapo, Marusarz został przewieziony do Krakowa, do więzienia na Montelupich. Irena Marusarz ratuje się, udając ciążę, i po trzech miesiącach zostaje zwolniona z więzienia w Nowym Sączu.

Niemieccy oficerowie nie byli ślepi ani głupi. Wiedzieli kim jest ich więzień. Złożyli mu ofertę – miał otrzymać posadę trenera w Bawarii. Marusarz odmówił współpracy z okupantami. Cały czas myślał o ucieczce. Podczas przejazdu samochodem ulicami Zakopanego uderzył niemieckiego żołnierza i wyskoczył z auta. Ucieczkę szybko zakończyła zamknięta brama jednego z podwórek. Marusarza dotkliwie pobito i wrzucono do karceru. Po kilku tygodniach wraz ze 140 innymi więźniami został skazany na śmierć i przeniesiony do celi śmierci. Po miesiącu przewieziono go do podkrakowskiego fortu w Krzesławicach, miejsca egzekucji więźniów. Wraz z grupą kilkunastu innych ludzi ustawiono go tam pod podziurawionym kulami murem, po którym spływała krew. Esesmani stali już z karabinami gotowymi do strzału. Więźniom dano łopaty i zagoniono do kopania rowów, jak się potem okazało – dla więźniów z sąsiedniej celi.

Ucieczka jak z filmu, czyli jak nigdy nie wiesz, kiedy sport uratuje ci życie

Skazani jeszcze intensywniej zaczęli myśleć o ucieczce. 2 lipca nogą od taboretu wygięli kraty w oknie celi więzienia Montelupich, znajdującej się na pierwszym piętrze. Pierwszy przez okno przecisnął się współinicjator ucieczki, Aleksander Bugajski. Po nim do okna, rzucili się pozostali. Marusarz przecisnął się przez kraty jako szósty. Spadał na głowę, ale zdołał wykonać obrót, jaki często stosował, ratując się przed upadkiem na skoczniach narciarskich, i wylądował na obie nogi. Przebiegł przez dziedziniec więzienny, mijając leżącego współwięźnia, który po skoku z okna złamał nogę, i wspiął się na czterometrowy mur. Pomogła mu w tym klamka zamkniętej furtki, od której odbił się i złapał drutów kolczastych. Gdy uciekinierzy byli na murze rozległy się pierwsze strzały, syreny alarmowe i okrzyki esesmanów. Marusarz został postrzelony w udo. Jemu i Bugajskiemu udało się uciec, resztę zbiegów zastrzelono. Idąc przez wypełniony ludźmi targ, Łobzów, korytem rzeki i Las Wolski, ranny Marusarz dotarł pieszo do Wisły, gdzie spotkał obcego rybaka, który opatrzył go i nakarmił. Po wielu dniach, idąc przez Skawinę, wrócił do Zakopanego, a potem przedarł się na Węgry, gdzie przebywał do końca wojny z przerwą na jedną kurierską misję w Polsce. Jego ucieczka z krakowskiego więzienia wzbudziła podziw w okupowanej Polsce.

Spróbuj się ukryć, gdy zna cię pół świata

Pod zmienionym nazwiskiem, jako Stanisław Przystalski, trenował węgierskich skoczków i zjazdowców. W styczniu 1944 wziął udział w konkursie na skoczni w Borsafured. Spotkał tam jednego z przedwojennych skoczków, Niemca Seppa Weilera, który od razu rozpoznał Polaka. Przerażony Marusarz, spostrzegłszy Weilera, chciał uciekać, lecz ten, podszedłszy do niego, miał uścisnąć mu dłoń i powiedzieć: „Witam, nigdy wcześniej pana nie widziałem, ale słyszałem, że świetnie pan skacze, mam nadzieję na wysoki poziom rywalizacji”, znacząco się uśmiechając.

Pod koniec wojny przebywał w Budapeszcie, który obsadzili Niemcy. Polak miał zostać rozstrzelany, egzekucję powstrzymała nagła ofensywa wojsk radzieckich. Do Zakopanego powrócił w 1945. Prowadził schronisko turystyczne na Ornaku.

Po wojnie Stanisław Marusarz zdobywa kolejne medale i tytuły na stokach i skoczniach Polski i Europy. Zawsze jest w czołówce. Współuczestniczy w powstawaniu kolejnych obiektów sportowych – prymitywnych jak na tamte czasy – ale jednak. Kończy karierę w roku 1957. Nadal jednak trenuje młodzież i działa na rzecz propagowania sportów narciarskich.

Emerytowany kozak skoczni

W 1966 roku Stanisław Marusarz został zaproszony do otwarcia konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Garmisch-Partenkirchen. Postanowił skoczyć na nartach. Miał wtedy 53 lata, a nie skakał od dziewięciu. Jego decyzja wywołała wśród sędziów konsternację. Musiał pożyczyć narty i buty, skoczył jednak w garniturze i krawacie. Organizatorzy podali przez megafony wiek i życiorys polskiego skoczka. Niemieccy kibice żywiołowo dopingowali Polaka. Marusarz osiągnął odległość 66 m. Po wybiegu nosili go na ramionach skoczkowie, m.in. Bjorn Wirkola. Niemieckie gazety pisały o „fenomenalnym Polaku i niesamowitym człowieku”. Marusarz nie ukrywał, że dla niego, na którego Niemcy w czasie wojny wydali wyrok śmierci, to były wyjątkowe chwile. Następnego dnia Marusarz otwierał konkurs skoków na olimpijskiej skoczni Bergisel w Innsbrucku. Skoczył w granicach 70 m, przy aplauzie austriackiej widowni.

Gdy odchodzi Mistrz i żegna Go nawet skocznia

29 października 1993 roku wygłaszając przemówienie na pogrzebie Wacława Felczaka – swojego dowódcy z czasów okupacji – na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem, Stanisław Marusarz osuwa się na ręce ambasadora Węgier w Polsce Akosa Engelmayera. Umiera około godziny 15. Na tym samym cmentarzu zostaje pochowany kilka dni później. Podczas uroczystości pogrzebowych w szklanych drzwiach kościoła pw. Świętego Krzyża odbija się Wielka Krokiew – jakby żegnała Mistrza.

Życie Stanisława Marusarza to materiał na niejeden film sensacyjny. Męstwo, hart ducha, niezwykła odwaga, patriotyzm, wola walki i przetrwania, ogromne szczęście i ułańska fantazja to określenie człowieka, któremu sam James Bond mógłby ewentualnie smarować narty.

Sport był dla mnie życiem, życie było sportem. Narty były treścią mego życia, największą pasją. Twierdzono, że mam wyjątkowy talent. Jeśli nawet tak było, to przecież sam talent nie wystarcza, aby zostać mistrzem. Trzeba się uczyć i ustawicznie pracować nad sobą. Nie wolno się zrażać początkowymi niepowodzeniami. Sukcesy nie przychodzą łatwo. - ten cytat ze Stanisława Marusarza będzie najlepszą pointą.

Oprac. Karolina Łucja Białke

 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: