W 100 rocznicę powrotu powiatu kartuskiego do Polski

W następstwie I wojny światowej upadły trzy europejskie mocarstwa: Rosja, Austro-Węgry i Niemcy. Ich klęska otworzyła Polakom drogę do odrodzenia własnej państwowości. 1918 roku po 123 latach niewoli powstały zręby Rzeczypospolitej Polskiej. Mieszkańcy Kujaw, Pomorza i Kaszub musieli na odzyskanie wolności poczekać dwa lata. Radość z przyłączenia Pomorza do odrodzonej Polski była ogromna. Towarzyszyły jej pielęgnowane od lat marzenia wolności, godności i lepszego życia w państwie. Stąd w 1920 r. wkraczające do kaszubskich i pomorskich wsi i miasteczek wojsko traktowano jako reprezentację Polski, w której Kaszubi będą pełnili należną im rolę jako odwieczni gospodarze tych ziem.
 
11 listopada 1918 r. powstało w Warszawie niepodległe państwo, składające się z Kongresówki i Galicji Zachodniej, o Galicję Wschodnią toczyły się walki. Kresy Wschodnie były w tym czasie w ogniu, zaś Pomorze w zaborze pruskim czekało na dalszy bieg wydarzeń. Reasumując, w 1918 r. państwo polskie było w stanie tworzenia, zaś stwierdzenie „Polska wybuchła” było w tym czasie w powszechnym
użyciu. Jesienią 1918 roku polscy posłowie także z terenu Kaszub w parlamencie berlińskim coraz częściej mówili o odrodzeniu się wolnej Polski. Ważnym wydarzeniem wyczekiwanym przez Polaków po zakończeniu I wojny światowej był przyjazd światowej sławy pianisty Ignacego Paderewskiego do Polski. Miał on przyspieszyć proces organizacji państwa i nie dopuścić do rozprzestrzenia się nad Wisłą ruchu bolszewickiego. Od wybuchu rewolucji listopadowej w Niemczech w całych Prusach Zachodnich powstawały rady robotniczo-żołnierskie. Na Pomorzu nastąpił gwałtowny wybuch narodowych i politycznych aspiracji wśród ludności pomorskiej i kaszubskiej, która pragnęła znaleźć się w granicach Polski.
 
Coraz więcej osób żywiło nadzieję, że Polska powstanie, choć miały świadomość, że o Pomorze stoczyć przyjdzie ciężkie zmagania z Niemcami. Impulsem tych nastrojów było przypłynięcie, 25 grudnia 1918 r., brytyjskiego okrętu, z Ignacym Paderewskim na pokładzie, do Gdańska. Sytuacja w Gdańsku jak i innych miastach na Kaszubach była bardzo napięta. Ruchy niepodległościowe były zwalczane przez Grenzschutz (Niemiecką Straż Graniczną). Tak było nie tylko w Gdańsku, ale i Kościerzynie, Czersku, Pucku, a nawet Chmielnie.
W każdej większej miejscowości powołano polskie rady ludowe. Na czele Rady Ludowej w Gdańsku stanął dr Józef Wybicki, w Kartuzach zaś mecenas Emil Sobiecki.
 
Komitet Narodowy Polski kierowany przez Romana Dmowskiego zabiegał, ale bezskutecznie o transport armii Hallera z Francji do Polski przez Gdańsk. Mimo to wciąż były żywe nadzieje na powrót całego Pomorza do Polski. Od listopada 1918 r. roku wzmagała się na Pomorzu w tym także w powiecie kartuskim aktywność polskich organizacji paramilitarnych - Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, Towarzystwa Wojackiego „Jedność”, towarzystw skautowych. Działały legalnie, ale nielegalnie gromadziły broń.
 
27 grudnia 1918 r. wybuchło powstanie wielkopolskie, zaś 30 grudnia tegoż roku zawiązano Organizację Wojskową Pomorza, której szefem został dr Franciszek Kręcki, rodem z Borzestowa. OWP była konspiracyjnym zrzeszeniem młodzieży i byłych żołnierzy Polaków o charakterze federacyjnym. Podzielona była na cztery okręgi. Okręg IV obejmował powiat pucki, wejherowski, kartuski, kościerski i okolice
Brus. Organizacja liczyła wg badaczy około 10.000 ludzi. Lewica niepodległościowa, piłsudczycy, nie miała na Pomorzu większego oparcia,
aczkolwiek udało jej się założyć placówki Polskiej Organizacji Wojskowej. Być może pamiętano tu słowa Piłsudskiego wypowiedziane 9.11.1918 r. w twierdzy magdeburskiej do hrabiego Henryka Kesslera, że nie będzie umierał za Poznań i Gdańsk. Niemniej po wyjściu na wolność, Piłsudski wysłał do Gdańska swego kompana Adama Dobrodzickiego z misją zdobycia informacji o sytuacji w tym. Piłsudski uważał, że Polacy są za słabi, by w 1918 r. mogli rozpocząć wojnę z Niemcami. Sądził, zresztą jak się okazało słusznie, że granica zachodnia Polski
zostanie ustalona przez kongres pokojowy. Kaszubi mieli ambiwalentny stosunek do Marszałka. Nie należy jednak sądzić, że nie żywili do niego sympatii. Dowodem na to jest chociażby udanie się delegacji kaszubskiej do Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z prośbą, aby przyjął nowo sformowany pułk kaszubski pod swą pieczę, co też uczynił. 
 
Na Pomorzu jednak głównym aktorem wydarzeń związanych z odzyskaniem niepodległości stał się gen. Józef Haller. Żaden inny wojskowy nie jest tak silnie obecny w zbiorowej pamięci Kaszubów jak właśnie on. Zresztą koncepcję walki zbrojnej opierano tu na „błękitnej armii” generała Józefa Hallera, mającej przybyć z Francji do Gdańska. Jednak historyczną rolę odegra ona dopiero na Pomorzu w 1920 r.
Niestety Niemcy nie chcieli dopuścić do wyładunku oddziałów polskich w Gdańsku, gdyż mogło to grozić wybuchem powstania, któremu z odsieczą przyszłoby Wojsko Polskie. To stracie dyplomatyczne podczas konferencji w Wersalu zaważyło, że Kaszubi nie doczekali się wojsk Hallera. Był to zawód. Tymczasem od połowy lutego 1919 roku do Gdańska zaczęły przypływać alianckie statki, które dostarczały
amerykańską pomoc żywnościową dla terenów kontrolowanych przez Polskę, której ludność cierpiała głód. Był to ogromny sukces misji Paderewskiego.
 
Realizm polityczny przywódców polskich spowodował, że nie podjęto na Pomorzu walki zbrojnej z Niemcami. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu stanowczo zakazał wszelkich wystąpień zbrojnych. Powstanie nie miało szans, gdyż siły niemieckie przeważały nad polskimi, zaś Błękitna Armia potrzebna była na wschodnich kresach Rzeczpospolitej. 
 
Los wielu ziem polskich, w tym Kaszub ważył się w 1919 r. na Konferencji Pokojowej w Wersalu, która rozpoczęła się 18 stycznia 1919 r.. Naczelna Rada Ludowa do Paryża wysłała: Antoniego Abrahama wówczas z Oliwy, Tomasza Rogali z Kościerzyny, Mieczysława Marchlewskiego z Grudziądza i Antoniego Miotka z Pucka. Skład ten został ustalony ostatecznie za sprawą Franciszka Kręckiego i
przypuszczalnie w konsultacji z Aleksandrem Majkowskim. Wyprawa Kaszubów do Wersalu urosła przez dziesięciolecia do rangi legendy. Od początku Prusacy starali się nie dopuścić do przedostania się wymienionych osób poza granice. Stąd do Paryża dotarł tylko Tomasz Rogala i Antoni Abraham. Ten ostatni widział Pomorze jako część Polski z Gdańskiem w roli głównej. O swoich ideach pisał wcześniej w "Gazecie
Gdańskiej", którą kolportował po regionie. Antoniego czytali Kaszubi z małych miejscowości, którym trudno było uwierzyć w odrodzenie Pomorza i Polski. Abraham zwracał się wprost do Kaszubów i ganił ich za bierność i brak edukacji. Według legendy, Abraham miał uderzyć w stół pięścią przed angielskim premierem, żądając przyłączenia Kaszub do Polski. Warto dodać, że wyjazd Abrahama do Francji na
Konferencję Wersalską współfinansował Marian Mokwa, znany marynista.
 
28 czerwca 1919 roku na mocy Traktatu Wersalskiego część Pomorza miała powrócić po przeszło stu latach w granice Polski. Stolica województwa pomorskiego, niejako zastępczo znalazła się w Toruniu. Gdańsk stał się Wolnym Miastem w zdecydowanej większości pod wpływami niemieckimi. 62% powierzchni Prus Zachodnich, w tym prawie cały powiat kartuski znalazł się w graniach państwa polskiego. Z tej
radości 9 lipca 1919 roku zorganizowano w Kartuzach wielki wiec Polaków połączony z nabożeństwem, w czasie którego świętowano fakt powrotu Pomorza do Polski. Patriotyczne kazanie wygłosił ks. A. Sadowski z Wygody. Przemarsz Kaszubów na Rynek w Kartuzach był wielką manifestacją polskości i oczekiwań powrotu Polski na Kaszuby. A tak opisywał to wydarzenie ks. Kazimierz Dąbrowski w Monografii Chmielna:
 
 
W roku 1919, gdy jeszcze Niemcy nie ustąpili z Pomorza, wyruszył z Chmielna do Kartuz wielki orszak na wozach drabiniastych, ażeby wziąć udział w ogólnej manifestacji polskości w Kartuzach, gdzie jeszcze sprawowały władzę urzędy niemieckie, jak "landrat "; itd. Wozy były umajone i pełne ludzi dorosłych i staruszków, którzy w rogatywkach biało-czerwonych na głowach, trzymali w ręku proporczyki o polskich barwach (...). Tak przyjechali do Kartuz. Tu uformował się olbrzymi pochód ludności polskiej ze wszystkich stron powiatu, który przeszedł
głównymi ulicami miasta. 
 
Na manifestację tą wyruszyli także mieszkańcy Chmielna, aby solidaryzować się z społeczeństwem Kartuz. Kiedy Chmielanie przejeżdżali przez Garcz, stacjonujący tam Grenzschutz wywiesił na barakach żałobne flagi opuszczone do połowy masztu.
Po przybyciu do Kartuz uczestnicy orszaku dołączyli do pochodu ludności polskiej zebranej z całego powiatu. Po tej manifestacji kilka miesięcy później, w Chmielnie działacze społeczni nawoływali do zaprzestania płacenia podatków do urzędów niemieckich jak również domagali się nauki języka polskiego w szkołach.
 
Gdy wieści te dotarły do władz niemieckich niemiecka straż graniczna pojawiła się we wsi. Żołnierze Grenzschutzu zajęli pobliskie drogi, a na cmentarzu ustawili 3 kulomioty skierowane w stronę plebani. Dokonywano wszędzie rewizji. Aresztowano dwóch głównych działaczy polskich, którym groziła kara śmierci za zdradę stanu. Dzięki jednak szczególnej interwencji kogo? zostali zwolnieni 2 . Po dokonaniu aresztowań w końcu 1919 roku żołnierze Grenzschutzu powrócili do Garcza obserwując zachowanie ludności chmieleńskiej. Pomimo tego ludność chmieleńska nie zaprzestała manifestować. Do ostatnich chwil niewoli pruskiej społeczność kaszubska była nękana różnymi aktami terroru, w wyniku których między innymi zginął z rąk Grenzschutzu Leon Rompski z Kłosówka. Postanowienia wersalskie o włączenie terenów Kaszub do Polski wymagały jednak wielu przygotowań wojskowych, które podjęte zostały w końcu 1919 r. w Warszawie. Faktu wątpliwości powrotu Pomorza, dodawało opóźnianie ratyfikacji przez Niemcy traktatu wersalskiego. Jak wiemy nastąpiło to 10 stycznia 1920 r.
Kaszubi jako ochotnicy także z Organizacji Wojskowej Pomorza przedzierali się przez kordony Grenzschutzu, aby zasilić szeregi powstańców wielkopolskich, zaś w październiku 1919 roku – już po podpisaniu Traktatu Wersalskiego - armii polskiej. Okazją ku temu był formowany – 8.10.1919 r. - w poznańskich koszarach grenadierów w Jeżycach Kaszubski Pułk Strzelców Pomorskich przemianowany później na 66 Kaszubski Pułk Piechoty. Dowódcą pułku został por. Leon Kowalski. 15 stycznia 1920 r. pułk wraz z Dywizją Strzelców Pomorskich wyruszył z Poznania do Torunia, gdzie w dalszym ciągu się organizował. Po ratyfikacji w dniu 10 stycznia 1920 r. Traktu Wersalskiego przez Rzeszę
Niemiecką, rozpoczęło się przejmowanie dla Polski Pomorza i ziemi kaszubskiej przez wojska polskie Frontu Pomorskiego pod dowództwem generała Józefa Hallera. Armii Hallera. Generał J. Haller dysponował siłami przeznaczonymi do przejęcia Pomorza w siłach: 11. Dywizja Piechoty (dawna 2. Dywizja Strzelców Polskich gen. Hallera), 42. Pułk Strzelców Kresowych, 3. Pułk Strzelców Podhalańskich. Ściągnięto
z Frontu Wołyńskiego 1. Pułk Ułanów Krechowieckich , a z Frontu Galicyjskiego 12. Pułk Ułanów, które wspólnie ze znajdującym się na miejscu 2. Pułkiem Szwoleżerów utworzyły 5. Brygadę Jazdy. Oprócz tych jednostek gen. Hallerowi podlegała Dywizja Pomorska organizowana na terenach zajętych przez wojska wielkopolskie w Inowrocławiu. Pierwotnie w planie było formowanie kadr tej dywizji, a żołnierze mieli być do niej wcielani w miarę wyzwalania Pomorza. Tymczasem napływ ochotników był tak duży, iż stworzono nie
tylko kadry, ale pełną jednostkę bojową. 18 stycznia 1920 r. do Torunia – stolicy nowego województwa pomorskiego wkroczyły
oddziały Pomorskiej Dywizji Strzelców, które zaprezentowały się gen. Hallerowi podczas defilady zorganizowanej z okazji jego przyjazdu. Wkroczenie Kaszubskiego Pułku Strzelców Pomorskich im. Komendanta Józefa Piłsudskiego do Torunia w dniu 18.01.1920 r. opisał jeden z widzów tej defilady:
 
Wreszcie defiluje pułk kaszubski, złożony z dzieci polskiego Pomorza. Zwarte szeregi, surowe twarze, nacechowane głębokiem skupieniem i dzielna ich postawa, wywołały silne wzruszenie wśród tłumów. Tłum faluje jak łan zboża, wichrem poruszany. Dziwne wzruszenie ogarnia wszystkich. Ludzie popychają się cisną, biegną naprzód. A oni maszerują tak zaciekle, że ziemia zdaje się krzyczeć pod stopami. Wiwat Kaszubi ! - padają huczne okrzyki.
 
Przejmowanie Pomorza odbywało się w dwóch fazach: 1. zajęcie Torunia i terenu na wschód od Wisły, Grudziądza – 7 dni, 2. zajęcie całego kraju przyznanego Polsce na zachód od Wisły aż do morza – 10 dni. Północną część Pomorza (powiat kartuski, wejherowski i pucki) obejmowały (przejmowały) oddziały jazdy - 1 Pułk Ułanów Krechowieckich. Zgodnie z planem już 31 stycznia Ułani Krechowieccy dotarli do południowej granicy przyszłego Wolnego Miasta Gdańska. Jako jazda przemieszczali się szybko od miasta do miasta. Przejmowanie powiatu kartuskiego trwało kilka dni, 2 lutego Ułani Krechowieccy (wg  kroniki szkolnej) – wkroczyli do Szymbarku. Do Kartuz pułk wkroczył 8 lutego 1920 r. Wkraczających żołnierzy na rynku kartuskim powitał w imieniu mieszkańców starosta kartuski Emil Sobiecki. W tym dniu zakończył się pruski zabór trwający prawie 148 lat. Źródła mówią o witaniu wojsk polskich z ogromną radością. Wyglądało to pięknie i uroczyście.
Dla uczczenia tego wydarzenia jedna z głównych ulic w Kartuzach do dziś nosi imię gen. Józefa Hallera (przy tej ulicy mieści się Urząd Miasta). Z okazji tych wydarzeń kartuska poetka Teodora Kropidłowska napisała wiersz "Żyj nam, Polsko! Żyj nam, dostojny nasz Jenerale!".
 
Przejmowanie na początku lutego 1920 r. przez wojsko polskie powiatu kartuskiego głęboko zapisało się w tradycji i pamięci Kaszubów.
Na łamach Gazety Gdańskiej (nr 35 z 1920 r.) tak relacjonowano wydarzenia mające miejsce w ówczesnej jeszcze wsi Kartuzach 8 lutego
1920 r. W sobotę po południu wkroczyły wojska nasze do Kartuz. Po przybyciu na stację pociągu pancernego “Hallerczyk”, wjechał
brygadier Suszyński na czele ułanów i szwoleżerów do miasta. Ludność witała wszystkie oddziały wojska z zapałem. Część przemaszerowała
wśród tłumu ludu i delegacji na nową linię demarkacyjną. Pozostałe wojska powitał starosta Sobiecki, ksiądz proboszcz Hoffmann z
Chmielna i przewodniczący Rady Ludowej Maciejewski. W odpowiedzi na powitanie zaznaczył brygadier Suszyński, że zapewnienia
odchodzącego Grenzschutzu (Niemiecka Straż Graniczna) nie sprawdzą się nigdy. Grenzschutz nie powróci, albowiem armia polska
nie pozwoli odebrać sobie ani piędzi ziemi. Wieczorem uczczono wkraczające wojska iluminacją i przedstawieniem w Karthauzer Hof.
 
K. Dąbrowski w swej monografii Chmielna napisał zaś:
„(...) Pamiętny i radosny był dzień 8 lutego 1920 r. dla mieszkańców Kartuz, stanowiąc przełomową i historyczną chwilę w dziejach tego miasta i powiatu. Na mocy traktatu wersalskiego wojsko polskie objęło w swe posiadanie Ziemię Kaszubską, wkraczając do Kartuz w niedzielę 8 lutego 1920 roku. Pierwszy pułk ułanów krechowieckich przybył do miasta około godziny 12 – tej w południe od strony Ręboszewa, witany wszędzie owacyjnie przez ludność kaszubską. Panujący wówczas dotkliwy mróz nie zraził publiczności, która tłumnie wyległa na ulicę.
Entuzjazm i radość nieopisana zapanowała w sercach każdego Polaka-Kaszuby. Toteż uroczysty akt powitania wojska polskiego na rynku wypadł okazale. Wśród serdecznego nastroju powitał wojsko polskie w imieniu społeczeństwa ówczesny starosta kartuski mecenas Sobiecki. Po tych uroczystościach na rynku część pułku zakwaterowała się w Kartuzach i okolicy, sztab pułku w Żukowie."
 
8 lutego 1920 roku była niedziela. Wojsko polskie szło od strony Torunia na północ, zaś we wszystkich miastach i miasteczka w tym Kartuzach i Żukowie budowane były bramy powitalne. Wieczorem, część 1Pułku Ułanów Krechowieckich im. płk. Bolesława Mościckiego,
pod dowództwem płk. Feliksa Dziewickiego wkroczył do Żukowa. Sztab pułku znalazł pomieszczenie w plebanii, gościnnie przyjęty przez proboszcza ks. Laffonta. W rejonie Żukowa 1 Pułk Ułanów Krechowieckich pozostawał do 28 marca, pełniąc służbę na granicy z Wolnym Miastem Gdańskiem. Wojsko polskie nie ciągnęło za sobą dużych taborów, gdyż mieli się szybko przemieszczać. Prowiant dla żołnierzy miały już przygotowane organizacje polskie w oparciu o plany Organizacji Wojskowej Pomorza (OWP). Po wkroczeniu wojsk polskich – OWP miała zinwentaryzowane obiekty publiczne i zabezpieczone mienie publiczne przed wywózką do Niemiec. Następował także dalszy rozwój kaszubskiego pułku piechoty, do którego wstępowali nadal ochotnicy. Na miejscu formował się pułk kaszubski i zabezpieczał tym samym teren. 
 
Ułani Krechowieccy z Kartuz wyruszyli jedni jak wspomniano powyżej do Żukowa drudzy drogą Sianowo, Szemud podążali do Pucka na zaślubiny. 1 Pułk Ułanów Krechowieckich był we wszystkich miejscowościach powiatu kartuskiego owacyjnie witany. Na ich cześć budowano bramy powitalne, dekorowano domy i ulice, odprawiano nabożeństwa, organizowano zabawy, śpiewano pieśni, tworzono też okolicznościową poezję. W scenariuszu powitania nie zabrakło pokazowej musztry wojskowej, licznych przemów, a zwłaszcza oficjalnego przekazania
władzy lokalnej wyznaczonym osobom. Wydarzenia te odnotowała prasa pomorska. 10 lutego 1920 roku wziął udział w akcie zaślubin Polski z morzem w Pucku, (w Bałtyku został zanurzony sztandar pułku).
 
10 lutego, „błękitna armia” zakończyła przejmowanie Pomorza we władanie Polski, zaś sam generał Haller dokonał w Pucku symbolicznych zaślubin z morzem. Natomiast (...)Następne dni lutego – jak pisał w swych „Pamiętnikach” gen. J.Haller – wykorzystałem do objazdu całego Pomorza, a więc miejscowość: Działdowo, Lidzbark, Brodnica, Wąbrzeźno, Grudziądz, Gniew, Tczew, Kościerzyna i Kartuzy, a wreszcie tucholską puszczą przez Chojnice, Koronowo, Nakło zajechałem do Bydgoszczy, którą zajęły już wojska Dowbora – Muśnickiego (...).
Z okazji zaślubin Polski z Bałtykiem w Pucku odprawiona została msza święta, podczas której ks. Józef Wrycza wygłosił pamiętną homilię, nazwaną później Manifestem Kaszubów. I choć fale germanizmu groźne biły i zalaniem ziemiom kaszubskim zagrażały, Kaszuba stał twardy i niewzruszony, jak ona - skała na morzu. Zawładnąć sobą nie dał, ducha polskiego w swej checzy kaszubskiej pielęgnował, pomimo wszelkich
wysiłków nauczycieli germanizatorów, a nieraz i księży. Tem samem ziemie i morze kaszubskie dla Polski zachował- mówił w Pucku ks. Wrycza.
 
Pobyt generała Hallera utrwalił na obrazie Henryk Kotowski. Jest to wizja artystyczna. Należy jednak nadmienić, że Hallera wraz z wojskiem w Kartuzach nie było. Generał Józef Haller był w Kartuzach 3 razy.  Pierwszy raz – jak podał w swym pamiętniku w lutym 1920 r. po zaślubinach Polski z morzem w Pucku (często błędnie podaje się 11 lutego). Drugi raz przybył do Kartuz w 1922 r. - 16 października z okazji otwarcia i poświęcenia Drukarni Polskiej, Szpitala Powiatowego i Sierocińca. Trzeci raz przybył do Kartuz w dniu 14 sierpnia 1927 r. z okazji odsłonięcia i poświęcenia Figury Matki  Boskiej Królowej Korony Polskiej w Parku Miejskim. Kaszubi darzą szczególną estymą gen. Józefa Hallera. Dowodem na to są chociażby nadane jego imieniem ulice i parki. Niestety samo wojsko Hallera nie przetrwało w pamięci Kaszubów najlepiej. A to dlatego, że Wojsko Polskie, które było tak owacyjne witane na Kaszubach, nie zachowywało się jak należy. O tym co działo
się na Pomorzu po wkroczeniu wojsk gen. Józefa Hallera świadczy chociażby „Sprawozdanie Sejmowej Komisji Pomorskiej z 1920 roku”. Na czele komisji stał ks.Feliks Bolt, świetnie znający tereny kaszubskie. Opis sytuacji i nastrojów na Pomorzu jest dramatyczny. Wynikało to chociażby ze zrównania marki polskiej z niemiecką, choć realna siła nabywcza polskiej, była cztery razy niższa. Zrujnowało to doszczętnie
ludność Pomorza. Polacy przybyli z głębi Polski wykupowali też wszystkie artykuły pierwszej potrzeby co spowodowało pauperyzację Kaszubów. Niechęć Kaszubów budzili także urzędnicy spoza Pomorza, którzy obsadzani byli na najważniejsze stanowiska. Brak znajomości tutejszych realiów, kultury, języka powodował nieprzychylność jednych względem drugich. Niestety Wojsko Polskie traktowało ludność kaszubską jak podbitą. Rekwizycje, samowola wojskowa, nadużycia natury obyczajowej spowodowały nieufność i urazę Kaszubów do wojska i wszystkiego co polskie. Ponadto na Pomorze przybyła fala urzędników nierozumiejących spraw kaszubskich, traktujących ten region i Kaszubów jako ludzi drugiej kategorii. Stąd też na ośmiu starostów kartuskich tylko jeden był Kaszubą.
 
W wyniku przyłączenia do Polski słabiej rozwijających się ziem byłego zaboru rosyjskiego i austriackiego, Pomorze w dużym stopniu płaciło koszty scalenia i budowy nowego organizmu gospodarczego. Dodatkową okolicznością uznawaną przez Kaszubów jako przejaw niesprawiedliwości, było ograniczanie ich udziału w przeprowadzanej reformie rolnej i budowie Gdyni. Ziemię jak i pracę rezerwowano
dla Polaków z bardziej przeludnionych i słabo rozwiniętych regionów. Niemniej dla Kartuz rozpoczął się okres najdynamiczniejszego rozwoju w dziejach tej miejscowości, który przerwała II wojna światowa. Wśród pozytywnych aspektów można wymienić elektryfikację a co za tym idzie modernizację elektrowni w Rutkach.
 
Barbara Kąkol

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: