Fela - kocia rezydentka Daru Pomorza

Czy wiedzieliście, że koty od dawna są związane z żeglugą, morzem i marynarskim żywotem? I wcale nie chodziło tylko o łapanie pokładowych szczurów. O tym, jak liczne zadania koty pełniły na statkach, pisze Narodowe Muzeum Morskie ręką Marcina Pawelskiego z "Daru Pomorza". Przy okazji pojcie Felę - etatową kotkę rezydującą właśnie na "Darze Pomorza"

Koty były od wieków pasażerami bardzo mile widzianymi na pokładach. Prawdopodobnie zabierano je ze sobą w morskie podróże już w starożytności. Przede wszystkim dlatego, że już od czasów antycznych nieproszonymi gośćmi na pokładach były gryzonie, niszczące olinowanie, ładunek i zapasy prowiantu, a przede wszystkim roznoszące pchły i choroby.

Podstawową rolą kotów było więc oczywiście polowanie na gryzonie i utrzymywanie populacji „okrętowych” szczurów pod kontrolą. Anglosascy marynarze wyjątkowo upodobali sobie koty z pewną szczególną wadą wrodzoną - polidaktylią. Wierzyli, iż kot posiadający więcej palców lepiej się wspina, stabilniej trzyma kołyszącego się pokładu i przede wszystkim jest bardziej morderczy wobec gryzoni - miał więc być efektywniejszym łowcą.

Koty trzymano na statkach również z bardziej prozaicznych przyczyn - to dobrze wpływało na morale załogi. Zwierzęta - w tym koty, były często "maskotkami" i swoją obecnością rozświetlały ciężki marynarski żywot. Kontakt ze zwierzętami był dla marynarzy często namiastką domowego spokoju, a wspólna opieka nad zwierzęciem wpływała pozytywnie na poczucie wspólnoty.

Koty były też oczywiście związane z marynarskimi przesądami. Jeśli kot podchodził do marynarza i nagle zmienił kierunek, miało to oznaczać pecha. Wypadnięcie okrętowego kota za burtę miało ściągać na statek katastrofalny sztorm i zatonięcie, a jeśli przetrwał, to wieloletnią klątwę. Wierzono też, że koty wyczuwają nadchodzące sztormy i obserwując ich zachowanie można przewidzieć zmiany pogody. Na pokładzie statku było to kolejną przydatną cechą "mruczków".

Istniał także kot, za którym marynarze - przede wszystkim brytyjscy - nieszczególnie przepadali. "Kotem o dziewięciu ogonach" (ang. "Cat o' nine tails"), czy krótko "kotem" nazywano kańczug, czyli (zwykle) dziewięcioramienny bicz służący na pokładach brytyjskiej Royal Navy do wymierzania kary chłosty. Ponieważ brytyjscy kapitanowie zasądzali chłostę chętnie, często za byle przewinienie, był to prawdopodobnie jedyny kot, który nie miał szans zapewnić sobie marynarskiej sympatii.

O tym zaś, że tradycja pokładowych kotów jest wciąż żywa, niech świadczą fotografie Feli - kotki rezydentki "Daru Pomorza".

info/foto/Narodowe Muzeum Morskie

 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: