Tłusta świnka z wycinanek

Wśród zabawek, którym bawiły się dzieci u schyłku XIX wieku znajdują się zarówno takie, które w unowocześnionej formie służą najmłodszym po dzień dzisiejszy, jak i inne już zapomniane. Do tych ostatnich należały wycinanki. Czym one były i do czego służyły, możemy dowiedzieć się z książki dla dzieci autorstwa Käthe Schirmacher wydanej w 1908 r., barwnie ukazującej Gdańsk pod koniec XIX stulecia widziany oczami około 11-letniej dziewczynki.

Mała narratorka tak opowiadała o wycinankach:„Wszyscy lubimy wycinanki. Jest ich wiele rodzajów: jedne się wycina, by potem skleić z nich dom albo lalki, które się później ubiera w również wycinane sukienki. Są też obrazki do kolorowania, a te lubimy najbardziej. Są też wycinanki monachijskie, które są strasznie śmieszne. Miałam kiedy jedną, na której była tłusta świnka i chłop z fajką w ustach, który zagląda do chlewiku i pyta: << Dlaczego płaczesz, Amalio?>>. Było to dla mnie bardzo śmieszne. Ale kiedy babcia zobaczyła tę wycinankę bardzo się rozgniewała. -Nie wolno się wyśmiewać z dzieł mistrzów! – powiedziała. – „Amalia” jest dziełem napisanym przez Friedricha von Schillera.” Jak się zatem okazuje niektóre z wycinanek miały również wymowę humorystyczną, a nawet nieco rubaszną.

Mali bohaterowie książki czyli narratorka, jej kolega oraz jego młodsza siostrzyczka (jak i zapewne wiele ówczesnych dzieci) chętnie i uważnie rozpoczynali zabawę od pomalowania wycinanek farbkami. Były to podstawowe kolory, które można mieszać: żółty, niebieski, czerwony, zielony, czarny i biały. Używali też kredek firmy Faber. Obrazki występowały zarówno w wersji czarno – białej jak i w sepii. Dzieci kupowały je w sklepie przy ulicy Ławniczej. Arkusze z obrazkami leżały w stosie na sklepowej półce. Przedstawiały one kwiaty i owoce, zwierzęta i postacie ludzkie np. żołnierzy, wśród nich byli nawet bohaterowie sztuk teatralnych (np. myśliwy, prorok i córka leśniczego). Nie brakowało również krajobrazów, dzieci miały do wyboru morze ze statkami, las z leśniczymi, a nawet widok gór w Szwajcarii. Zabawa ta bardzo pochłaniała najmłodszych i poskramiała nieco ich żywiołową naturę. Jak zapewniała mała gdańszczanka „(…) kiedy kolorujemy, mama ma spokój. Wujek John mówi, że zachowujemy się wtedy jak poskromione drapieżniki.”

Oprac. dr Anna Krüger, Referat Ekspozycji i Dziedzictwa UM w Pruszczu Gdańskim fot:aria-art.ru

(źródło: K. Schirmacher, Obrazki gdańskie, przeł. W. Sawicki, Gdańsk 2017)

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: