Zmarła Budzimira Wojtalewicz-Winke, gdańszczanka niezwykła

W wieku 91 lat zmarła Budzimira Wojtalewicz-Winke, przedwojenna gdańszczanka, uczestniczka Powstania Warszawskiego, działaczka opozycji demokratycznej, niezłomna rzeczniczka pojednania polsko-niemieckiego. Osoba prawego charakteru, mimo wielu przeciwności losu pełna pogody i hartu ducha. O ludziach takich jak ona mówi się, że żyli naprawdę, mocno i dobrze. Żegnamy prawdziwy autorytet, jakich coraz mniej w naszej rzeczywistości.

Urodziła się w Wolnym Mieście Gdańsku. Jej ojciec, Feliks Muzyk był działaczem polonijnym, m.in. kierownikiem i dyrygentem "Lutni" znanego, polskiego chóru w Gdańsku.  Matka Budzimiry, Bolesława Leszczyńska, pochodziła z rodziny o tradycjach szlacheckich. Feliksa Muzyka wraz z innymi Polakami z Gdańska Niemcy zamordowali  obozie koncentracyjnym Stutthof. Zginął w Wielki Piątek, 22 marca 1940 roku.

Budzimira Wojtalewicz Winkie większość okupacji spędziła w Warszawie, przymusowo przesiedlona wraz z matką. Wstąpiła do Armii Krajowej, wzięła udział w Powstaniu Warszawskim. W czasie walk zginął jej narzeczony, Tadeusz Milewski.

Do Gdańska powróciła pod koniec wojny. Była bezpośrednim świadkiem zagłady miasta z czasów młodości. W 1971 roku umarł jej pierwszy mąż. Gdy w Gdańsku rodziła się "Solidarność", zaangażowała się w działalność związku. Członkini Armii Krajowej i Szarych Szeregów ściągnęła na siebie uwagę władz. Nie ominęły jej szykany ze strony Służby Bezpieczeństwa.

Jej życie znów związało się z Niemcami. Tam poznała swojego drugiego męża, wzięli ślub w 1986 roku. Nieustannie podróżowała między Atzelgift, w którym zamieszkała z Herbertem Winke, a Gdańskiem.

W Niemczech poznała historyka, Dietera Schenka. Jak sama wspominała dzięki niemu „dostała śrubkę w pupkę”, jak mawiała jej mama. Spotkania z Schenkiem zaawocoały powieścią, "Jak pogoniłam Hitlera", powstałą na kanwie wspomnień Pani Budzimiry.

W Niemczech książka Schenka stała się bestsellerem i obowiązkową lekturą w wielu szkołach. Budzimira Wojtalewicz Winke niezmordowanie i z pasją opowiadała niemieckiej młodzieży co przeżyła. Jej słuchacze podkreślali, że takiego świadka wojennej historii nigdy wcześniej nie dane im było spotkać.

Pani Budka stała się rzeczniczką pojednania polsko-niemieckiego, ambasadorką budowania nowych stosunków pomiędzy Polską a Niemcami, opartych na pamięci, wzajemnym szacunku i przebaczeniu. Czas pochłaniały jej debaty, spotkania czy organizowanie wymian młodzieży. Współpracowała z niemiecką organizacją "Frischer Wind". W 2005 roku młodzi Polacy i Niemcy postawili w  Atzelgift krzyż pojednania, który stoi w miejscowości po dziś dzień.

Kilka lat temu los po raz kolejny ciężko ją doświadczył. W wypadku samochodowym zginął jej mąż, ona sama ciężko ranna, kilka miesięcy spędziła w śpiączce. Gdy zdrowie pozwoliło jej działać, znów mogliśmy słuchać jej opowieści, chociażby na rocznicowych spotkaniach upamiętniających gehennę Polaków z Wolnego Miasta.

Dziś, gdy od kilkunastu godzin Pani Budki nie ma już wśród nas, na razie powiedzieć możemy tylko, "dziękujemy". Dziękujemy Pani Budzimiro za to, że zawsze tak chętnie dzieliła się Pani swoimi przeżyciami, przekazując słuchaczom siłę i przekonanie, że trzeba przebaczać i działać. Nawet cząstka tak  smutnych i tragicznych doświadczeń jakie stały się Pani udziałem, niejednego z nas by ostatecznie złamały. Pani pokazała, że życie może być po prostu piękne.

Marcin Tymiński

Fot. Z archiwum Fundacji Bowke

Tagi: