Mały Holender z Żelichowa

Żelichowo przed II wojną światową było olbrzymią wsią z kilkudziesięcioma domami. Największym zabytkiem jest kościół św. Mikołaja oraz XVII-wieczny cmentarz 11 wsi, na którym ewangelicy i mennonici chowali swoich bliskich. Tu, gdzie wije się rzeka Tuga i biegnie linia wąskotorowej kolejki, dumnie stoi dom podcieniowy Mały Holender.

Do Żelichowa dom został przeniesiony z oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów Jelonek. W miejscu, gdzie dziś się znajduje, przed wojną miejsce zajmowały zabudowania gospodarcze parafii katolickiej. W pobliżu widać nawet jej ruiny. Przenosiny trwały kilka lat, ale dzięki gruntownej dokumentacji i drobiazgowej pracy udało się nie tylko odtworzyć wygląd chałupy, ale zachować też około 40 procent starego materiału. – Układ przestrzenny domu został odtworzony dokładnie tak, jak było to 300 lat temu. W środku znajduje się ciemna kuchnia, wielka izba, sypialnia, pokoje rodziców. Ponieważ z czasem dom zajmowały dwie rodziny, widać było, jak przybywało tu pomieszczeń – opowiada właściciel Marek Opitz. – Podcień zawsze stanowił element prestiżu. Pierwotnie część takiego domu pełniła funkcje spichlerza, ale potem okazał się na taką funkcję zbyt mały, dlatego budowano oddzielne spichlerze. Gdy wieś już bardzo się bogaciła, domy podcieniowe budowano na pokaz – kto będzie miał ładniejszy i większy. W domu wyposażenie jest proste, ale bywały i takie chałupy, w których stawiano meble robione na wysoki połysk – dodaje Marek Opitz.

red./foto bg

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila.