W tym roku minie 71 lat od zakończenia II Wojny Światowej. Odchodzą ostatni świadkowie tamtych dni. Badaczom, chcącym poznać tamten czas, pozostają do dyspozycji coraz częściej jedynie archiwa i spisane zawczasu relacje. Pozostaje też pamięć. Przez nią nadal wiele rodzin poszukuje dawno utraconych bliskich.
– Szanowny Panie! Jestem Amerykanką, której matka ocalała z II Wojny Światowej w Gdańsku. Mama straciła wielu członków rodziny. Zależy mi, aby ustalić, co stało się z jej siostrą, która zniknęła zaraz po poinformowaniu rodziny, że opuszcza Pruszcz Gdański w furgonetce, należącej do tutejszej poczty. Nikt nigdy ponownie o niej nie usłyszał. Będę wdzięczna za każdą pomoc – napisała do mnie dwa lata temu na stronie portalu społecznościowego Facebook, amerykanka Karen Ebner.
– Chciałabym także wiedzieć czy w Pruszczu był jeden, czy więcej urzędów pocztowych. Moja mama powiedziała, że był to duży urząd. Mam 47 lat. Moja matka 82. Dowiedziałam się o cioci, gdy miałam 7 lat. Od tego czasu zależy mi, aby tę sprawę wyjaśnić. Kiedy front zbliżał się do Pruszcza Gdańskiego ciotka Karen Ebner, Dora Ida Pawłowski miała 23 lata. Urodziła się 9 grudnia 1921 roku w Kolbudach. Pod koniec wojny pracowała zaś na poczcie. Trzeciego marca 1945 roku wszystkie szlaki komunikacyjne prowadzące do Gdańska zostały opanowane przez oddziały Armii Czerwonej. Grupa armii Weichsel znalazła się w beznadziejnej sytuacji. Odcięta od zaopatrzenia była skazana na unicestwienie. Wycofujące się oddziały niemieckiej drugiej armii polowej ponosiły ogromne straty. Bez paliwa jednostki pancerne stały się tylko zbędnym balastem. Ziemia Gdańska stała się ostatnim punktem oporu II armii. Opór ten wojska radzieckie zamierzały złamać za wszelką cenę. Przez drogi prowadzące w stronę Zatoki Gdańskiej przetaczały się wraz z wojskiem rzesze uchodźców, dla których jedyną drogą ucieczki stały się nadmorskie porty.
Na zdj. Rynek w Pruszczu podczas I Wojny Światowej i tuż po niej
Tam też próbowała przedostać się wraz ze współpracownikami Ida Pawłowski. – Ludność cywilna w kotle gdańskim znajdowała się w wyjątkowo nieszczęśliwym położeniu. W trakcie walk narażona była na nieustanne bombardowania i skutki ostrzału artyleryjskiego. Intensywność działań wojennych w Trójmieście w 1945 roku, nawet walczący tu starzy weterani z elitarnej jednostki Gross Deutschland, określali jako „prawdziwe piekło” – mówi profesor Piotr Semków z Akademii Marynarki Wojennej – Miasto odbijano z rąk niemieckich w bezpardonowy sposób. Na porządku dziennym były gwałty, morderstwa i szarganie godności mieszkańców. Tak podczas walk, jak i po ich ustaniu.
Czy podzieliła los pasażerów MS Goya?
Dziś pewnie nie dowiemy się czy Ida Pawłowski dotarła do gdańskiego portu. Ostatni duży statek, ośmiotysięcznik Bernard Essberger, odpłynął z niego 23 marca. Tego samego dnia Niemcy opuścili Pruszcz Gdański. To oznacza, że Ida miała szansę „załapać” się na jakąś formę transportu. Tym bardziej, że opuszczała Pruszcz wraz z całym personelem pocztowym, który mógł posiadać kartę ewakuacyjną. Mogła dotrzeć na Hel, skąd odpływały statki do Rzeszy. Jednym z nich był MS Goya, który zatonął 16 kwietnia z ponad 6000 osób na pokładzie. Dostać się na jakikolwiek statek nie było jednak łatwo. Może więc Ida i wiele innych osób z kartami ewakuacyjnymi pozostało na Helu lub podążyło na Mierzeję Wiślaną. Tutaj doczekali do maja 1945 roku. Nie było to jednak łatwe oczekiwanie…
Pomorze 1945 - jak wieża Babel
– Później musieliśmy opuścić wyspę Stogi i odbiliśmy drugą odnogą Wisły koło Górek Wschodnich i Sobieszewa. Tam utworzyliśmy wahadłowy transport promowy na Hel i przenieśliśmy się do Świbna – wspomina tamten czas Hans Schaufler, porucznik 35 Pułku Pancernego, walczącego w 1945 roku na Kaszubach i w Gdańsku. – Specjalnymi barkami saperzy przewieźli nasze czołgi na wschodni brzeg odnogi Wisły, gdyż Sowieci deptali już nam po piętach. Tam z dala od sowieckiej artylerii, kłębił się niesamowity tumult ludzi. Gwar różnojęzyczny ludzi z wszystkich ziem Pana Boga przywodził nieodparcie historię budowy wieży Babel, nie tylko dlatego, że wszystko działo się między dwiema rzekami. Wszędzie kopano i grzebano z wielkim przejęciem. Prawie wszystkie narody Europy były tu reprezentowane… Wiele osób, po niepowodzeniach ewakuacji, zdecydowało się na pozostanie w płonącym, ogarniętym walkami mieście. Dla młodej kobiety nie było to jednak szczególnie fascynujące rozwiązanie.
Gdzie w tym wszystkim zaginął ślad po Dorocie Idzie Pawłowski? Może wróciła do Pruszcza? Może tu doczekała przejścia frontu? Minęły dwa lata. Pani Karen jest cały czas ze mną w kontakcie na profilu społecznościowym. Nadal pyta o ciocię, choć już z coraz mniejszą nadzieją. Świadkowie odchodzą. Mimo to - może ktokolwiek, cokolwiek o niej wie?
Bartosz Gondek
Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila.