Przedstawiamy Państwu wywiad Romana Daszczyńskiego z gdansk.pl z ministrem Piotrem Glińskim dotyczący zamieszania wokół Muzeum II Wojny Światowej.
Roman Daszczyński: Panie wicepremierze, dlaczego chce Pan zniweczyć trud włożony w budowę i organizację Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku?
Wicepremier Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego: - Zapewniam, że nie chcę niczego niweczyć. Chodzi o to, by się temu muzeum przyjrzeć, by wypracować koncepcję, która będzie transparentna. Zresztą, ostatnio miałem bardzo dobrą rozmowę z dyrektorem tej placówki, Pawłem Machcewiczem.
Już po tej zapowiedzi, że Muzeum II Wojny Światowej miałoby być przekształcone w Muzeum Wojny Obronnej 1939 r.
- Tak, w poniedziałek była ta rozmowa z Machcewiczem. Nikt nie chce niszczyć czegoś co już prawie jest gotowe, prawda? Podpisane są kontrakty. No nie jesteśmy w stanie, nawet gdybyśmy chcieli - nie możemy tego robić. Przede wszystkim trudno jest niszczyć coś, co jest dobrem publicznym. Tak więc nie chcemy niszczyć, ale chcemy mieć wpływ na koncepcję, bo to jest nasz obowiązek. Mamy mandat społeczny, by przynajmniej współkształtować oblicze tego muzeum.
Dlatego, że ono w całości jest finansowane ze środków rządowych?
- Tak, tak… Więc tutaj sprawa jest zero-jedynkowa. Ja jestem obowiązany konstytucyjnie mieć na to wpływ i dlatego chcemy wypracować wspólną koncepcję. Pewne rzeczy nas niepokoiły. Pan Machcewicz rozmawiał teraz ze mną wyjaśniając pewne sprawy. Ja biorę to za dobrą monetę, będziemy dalej rozmawiali. Zobaczymy jak to dalej będzie wyglądało, bo różne opcje są możliwe. Mamy co najmniej trzy tygodnie na rozmowy, na przygotowywanie decyzji - a co później zrobimy naprawdę nie wiem, bo to zależy od tego, jakie będą wyniki tych rozmów.
Czy to oznacza, że jakiś zespół historyków, powołany przez Pana, będzie teraz rozmawiał z Muzeum II Wojny Światowej, aby osiągnąć określone efekty?
- Ja sprawę konsultowałem z kilkoma historykami i to najprawdopodobniej oni - a być może w jakimś szerszym gronie - siądziemy do stołu i będziemy rozmawiali o koncepcji, bo nas jednak niepokoją pewne rzeczy. Pan Machcewicz mi wyjaśniał to, ale ja nie jestem do końca przekonany...
Na przykład?
- Chodzi między innymi o sens takich słów jak “wypędzenie”. Z tej koncepcji, jaką nam przedstawiono w styczniu, nie wynika, że chodzi o wypędzenie Polaków z Pomorza i z Wielkopolski. Jak wiemy, w historiografii niemieckiej jest to podstawowe pojęcie, określające wypędzenie Niemców z ziem wschodnich. Tylko nie wiadomo wypędzenie przez kogo, bo na pewno nie przez Polaków. To należy powiedzieć jasno: my mamy obowiązki przede wszystkim wobec własnej historii, polskiego losu… Jeśli Niemcy chcą forsować swoją wizję historii, z którą ja się nie do końca zgadzam, i wielu polskich historyków się nie zgadza, to my nie musimy im w tym pomagać… Pan Machcewicz też mi powiedział, że on to muzeum buduje po to, by prezentować polski punkt widzenia. Jeśli tak, to jestem przekonany, że się dogadamy…
Polski punkt widzenia, ale na tle wydarzeń europejskich tamtego czasu...
- No tak, ale jak wszyscy wiemy, były polemiki na ten temat bardzo istotne. Koncepcja muzeum, ta początkowa, zdecydowanie pokazywała, że to jest jednak dość rewolucyjna wizja II wojny światowej, prezentowana w polskim muzeum, które ma spełniać ważną rolę. Oprócz tego jest jeszcze ten aspekt, który podniosłem w oświadczeniu, aspekt ekonomiczny. Proszę wziąć pod uwagę, że to muzeum nas kosztuje pół miliarda. Podniesienie kosztów budowy muzeum, w zeszłym roku, przez już odchodzącą ekipę, o 100 milionów złotych to jest niepokojące. Jako minister, wicepremier, jestem odpowiedzialny za publiczne pieniądze, więc moim obowiązkiem jest zwrócić uwagę co się z nimi dzieje. Takie szastanie 100 milionów w tą, 100 milionów w tą, jest po prostu niepokojące. Koszt jest poważny, dlatego też chcemy mieć dobry przegląd tej inwestycji, także od strony efektywności ekonomicznej.
Ma Pan jeszcze inne wątpliwości?
- Chodzi też o to, że są dwa muzea może nie o tej samej tematyce, ale zbliżonej. Oba w Gdańsku, i oba dotyczą II wojny światowej. Jedno muzeum się tworzy, a drugie - można powiedzieć - jest od 50 lat, no bo Muzeum Westerplatte, które formalnie powstało w grudniu, ono było już przedtem, po wojnie. Opinia publiczna też nie pamięta, że Muzeum II Wojny Światowej przez kilka miesięcy, i to jeszcze za czasów pana ministra Zdrojewskiego, nazywało się Muzeum Westerplatte. Zostało powołane jako Muzeum Westerplatte. W pewnym sensie to co myśmy zasygnalizowali, to jest powrót do tej pierwszej koncepcji. Przy czym ja się nie upieram… Jeśli zostanę przekonany, że ten projekt ma sens w szerszym wymiarze, to zrobimy tam muzeum II wojny światowej.
Miejsce dla takiej placówki jest jak najbardziej odpowiednie, bo to Gdańsk. Rosjanie uważają, że II wojna światowa zaczęła się w czerwcu 1941 r. Gdańskie muzeum będzie pokazywać, że nie tylko wrzesień 1939, ale też co się działo w Polsce po tej dacie. W ciągu kilku miesięcy na samym Pomorzu Niemcy aresztowali i zamordowali około 50 tysięcy Polaków. Należy więc rozumieć, że jest Pan gotów na takie muzeum, pod warunkiem, że będzie prezentować sytuację polskiego społeczeństwa, wysiłek polskich sił zbrojnych…
- Oczywiście tak. Dobrze, że pan wspomina o polskich siłach zbrojnych, bo to jest jeszcze jedna sprawa, która powinna być prezentowana w większym wymiarze. Nas niepokoi trochę ta narracja, która ma mówić o takim generalnym tragizmie wojny. Owszem, taki tragizm zawsze jest, ale nie można go widzieć w oderwaniu od historycznych wyborów, jakie są podejmowane przez konkretne społeczeństwa, narody. W przypadku Polski ta wojna to był wielki wysiłek zbrojny, także polityka - bardzo istotna. To zresztą per saldo przyniosło nam poczucie tragedii, by myśmy przecież jako jeden z aliantów koalicji antyhitlerowskiej wygrali wojnę i jednocześnie ją przegrali, z powodu polityki wielkich mocarstw. I to trzeba podkreślić, to trzeba pokazać…
Nikt sobie na pewno nie wyobraża tego muzeum bez przedstawienia tych zagadnień…
- Chętnie się o tym przekonam. Jeszcze raz chcę podkreślić: wojna to jest przede wszystkim czas, gdy narody podejmują określone decyzje. I ten polski punkt widzenia musi być prezentowany, bo my mamy prawo do dumy z postawy polskiego społeczeństwa w tamtym czasie. Wojna to jest czas wyborów, trudnych wyborów. Nie wszyscy się tak zachowali jak Polacy, były jednak różnice. I te różnice o czymś świadczyły, o czymś bardzo ważnym. Świadczyły o rzeczach podstawowych dla trwania wspólnot, dla w ogóle sensu istnienia człowieka. Te wybory o czymś świadczyły, i o tym to muzeum musi mówić. Nie może główną tezą być coś takiego: wszyscy cierpieli, wojna to jest katastrofa… No, proszę się nad tym zastanowić, to nawet poznawczo jest dość płytkie. Banalne… Przecież to jasne, że wszyscy cierpieli, ale w tym cierpieniu bardzo różnie ludzie potrafili się zachowywać - zarówno jako jednostki, i jako wspólnoty. I o tym musi być ta opowieść, w polskim muzeum, które jest budowane za pół miliarda z pieniędzy polskich podatników.
Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila.