„Demokracja jaką poznałem” - niezwykła książka którą trudno zdobyć

Albert Einstein mawiał, że  życie proste i skromne dobrze służy każdemu, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Redakcji Strefy Historii nie wiadomo, czy autor książki „Demokracja jaką poznałem”, Wawrzyniec Rozenberg zna powiedzenie wielkiego geniusza. Wiemy za to, że Wawrzon stosuje je w praktyce, przy okazji świetnie podpatrując i opisując tych, którzy postanowili się uznać  za naród wybrany
 
Robi to dla wielu niezwykle boleśnie. Niezależnie od tego czy są to znani politycy, czy tylko lokalni  celebryci. Z małomiasteczkowej spółdzielni mieszkaniowej, jednostki kultury, żłobka, czy wydziału Stoczni Północnej.
Przewaga autora polega  na tym, że mało która z otaczających go na co dzień osób zna biogram przygarbionej, siwej postaci, w przekrzywionej na bakier kurtce i z zawsze trochę przeszkadzającej torbie na ramie z której wystaje aparat. Tymczasem autor „Demokracji jaką poznałem”, to  - według Encyklopedii Solidarności, opracowanej przez IPN,  uczestnik strajku w stoczni i protestów robotniczych na ulicach Gdańska w grudniu 1970 roku. Uczestnik Sierpnia 80, aktywny działacz podziemnej solidarności, który zbierał  składki na pomoc rodzinom represjonowanych, a także członek redakcji, autor tekstów w podziemnych pismach. Zwolniony z pracy i powołany do wojska, poszukiwany przez milicję  listem gończym i  przywrócony do pracy m.in. na skutek interwencji Lecha Wałęsy.  W 1991 założyciel Solidarności Pracy, współautor tekstu programowego; 1992-1998 członek założyciel Unii Pracy, jeden z założycieli polskich wolnych mediów i autor książek. 
Mimo takiej biografii nie spotkamy Wawrzona wśród oficjeli i honorowych gości na wielkich uroczystościach i obchodach rocznicowych. Najprędzej zobaczymy go na roku ulic Chopina i Grunwaldzkiej w Pruszczu Gdańskim podglądającego świat z nieodłącznym papierosem w ręku.
„Demokracja jaką poznałem” to efekt wieloletniego podpatrywania przez autora  procesów społecznych i zachowań ludzkich w Stoczni Północnej i w Pruszczu Gdańskim, z którym autor związał się w latach 70 – tych XX wieku. W wydarzeniach Grudnia 70 wraz z autorem kręcimy łańcuchem pod palącym się budynkiem KW PZPR i z obrzydzeniem patrzymy na rozkradanie sklepów. Obserwujemy jak działa w małym Pruszczu Gdańskim partyjna nomenklatura. Przenosimy się do przesiąkniętego polityką wydziału elektrycznego Stoczni Północnej. Siadamy na skrzyni po sowieckim radarze, montujemy tablice rozrządów w dźwigach, bierzemy udział w zebraniach i wreszcie w strajkach, a po ogłoszeniu stanu wojennego – w działalności konspiracyjnej.
„Demokracja jaką poznałem” to także pogodne, lecz bezwzględne rozliczenie się autora z pierwszą kadencją samorządu  Wolnej Polski, która według autora była czasem przejmowania majątku publicznego przez lokalnych polityków i ich znajomych. Robienia złotych interesów na styku samorządu i działalności prywatnej, czy tak trudnych do pojęcia rzeczy jak wylewanie komunalnych ścieków do rzeki, znanej z niezwyklej czystości, bo tak było taniej.
Koniec książki to „Demokracja według Wawrzyńca”, w której autor – dosyć szczegółowo – zawarł swoje poglądy polityczne. Kto chce – może je przeczytać i przemyśleć. Kto nie, może się ograniczyć do części historyczno reporterskiej.  Jedno i drugie nie będzie jednak łatwe. 
„Demokracja jaką poznałem” wydana została bowiem staraniem i z funduszy autora i w związku z tym zdobyć ją tak samo trudno jak dawniej książki drugiego obiegu, które z resztą - edytorsko - mocno przypomina.
- Zbieram pieniądze i robię sobie prezent, mówi Wawrzyniec Rozenberg. - Na razie książkę można wypożyczyć w pruszczańskiej bibliotece. Kto wie, może wkrótce znajdą się księgarnie, które nie będą uzależniać dystrybucji demokracji od prowadzenia działalności gospodarczej? Świat się zmienił. Demokracja i dystrybucja książek też.
(red. B)

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: