Od plecaka do GS-u, czyli jak handlowano w PRL na Żuławach Malborskich

Położone pod Malborkiem Stare Pole obchodziło w weekend swoje 693 urodziny. Z tej okazji rekonstrukcją targowiska z okresu PRL, przypomniano lokalne tradycje handlowe, a były one bogate.
 
Pierwsi osadnicy zaczęli przybywać na teren gminy Stare Pole już w czerwcu 1945 roku. Jednym
z. największych problemów nowej gminnej władzy było zaopatrzenie w żywność. Pierwszy sklepik powstał na ulicy Dworcowej w mieszkaniu kierownika szkoły
p. Sobierańskiego. Rolę dostawcy podstawowych towarów przyjął na siebie przybysz z Lubelszczyzny, działacz chłopski
p. Franciszek Radomski. Z workiem na plecach dzień w dzień wędrował on do Malborka po zakupy i wracał z tym co udało mu się zdobyć - pociągiem, przygodnym samochodem,
a przeważnie pieszo. Wkrótce uruchomiono poniemiecki młyn, zaczęła działać piekarnia, której właścicielem był pan Jan Czyża, masarnia i gospoda. Koło dworca PKP ( obecna kwiaciarnia) prosperowała „restauracja”, a właściwie bar
o nazwie „Repatriantka”.
 
Jesienią 1945 roku powstała w Starym Polu Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska, lecz okres
jej samodzielnego działania trwał krótko. Pod koniec lat czterdziestych władze zaczęły realizować program podporządkowania państwu handlu i przejęły kontrolę również nad spółdzielczością wiejską. Wkrótce nasza
Gminna Spółdzielnia zmonopolizowała handel w całej gminie. Przejęto prywatną piekarnię, masarnie, gospodę, sklepiki w Złotowie i Kaczynosie. GS przez lata rozszerzał zakres swojej działalności prowadząc skup płodów rolnych, sprzedaż węgla, nawozów, materiałów budowlanych, skup żywca.
Ten ostatni nazywany popularnie spędem odbywał się początkowo w centrum Starego Pola przy rampie kolejowej.
 
W latach pięćdziesiątych wyremontowano budynek przy ul. Dworcowej (przed wojną sklep) i tam mieściły się teraz sklep spożywczy i przemysłowy oraz biura GS. Chleb kupowało się w małym sklepiku przy budynku piekarni,
a mięso (jeśli było) najpierw w masarni k/gospody, a potem w sklepie na ul. Dworcowej („ U Więckowskiego”). Przez lata 50 i 60 oprócz „normalnych” w tamtym okresie braków w zaopatrzeniu największe problemy były z dostaniem chleba w czasie kiedy trwała kampania cukrownicza. (Pracownicy sezonowi tzw. „kampanijni” to dodatkowe 150, 200 osób).
 
W poszczególnych wsiach działały „Punkty sprzedaży pomocniczej” gdzie dowożono i sprzedawano podstawowe towary. Było ich około 10.
 
W połowie lat 60-tych w kolejnym odremontowanym budynku przy ul. Dworcowej urządzono Wiejki Dom Towarowy (WUDET) gdzie na dole były artykuły spożywcze
a na piętrze tekstylne.
 
Na przełomie lat 60/70 zaczęto budować w Starym Polu ciąg sklepów przy ulicy Dworcowej. W latach 70-tych działał już popularny „żelaźniak”, potem sklep meblowy i AGD gdzie przy odrobinie szczęścia można było dostać nawet telewizor.
 
W drugiej połowie lat 70-tych artykuły spożywcze przeniesiono do – nowego pawilonu (obecne Delikatesy Centrum) - większa powierzchnia, działy. Jak na tamte czasy sklep był dobrze zaopatrzony, uzyskał nawet miano wzorcowego sklepu wiejskiego - sklep z godłem JASKÓŁKI.
 
Sklepy GS-owskie były otwarte do godz. 16.30, a w sobotę do 13.00.
 
Na większe zakupy cały okres PRL-u jeździło się głównie do Malborka gdzie przy ulicy Kościuszki funkcjonował wielki, Wiejski Dom Towarowy i inne sklepy.
 
We wtorki i piątki jeździło się ”na rynek„ do Malborka, czasami do Elbląga.
 
Większość mieszkańców Starego Pola i gminy miała własne ogródki, dużo ludzi (nie tylko rolnicy) miało krowy, drób, świnie – co uzupełniało braki w zapatrzeniu. Na placu
za sklepami (obecny Bank) staropolscy rolnicy czasami sprzedawali m.in. prosiaki i jajka. ( Oficjalnie rynku w Starym Polu nie było).
 
RÓŻNOŚCI
 
Niezależne od sytuacji gospodarczej, politycznej i każdej innej gospoda ludowa „Staropolana” zawsze tętniła życiem. Sprzedawano tam hektolitry piwa beczkowego, galaretkę z nóżek, sałatkę jarzynową, kotlet mielony z zasmażaną kapustą i inne specjały PRL-owskiego menu. Największe kłopoty były z brakiem kufli, na które czekali spragnieni klienci, poganiając szczęśliwców siedzących przy stolikach. Wszystko to w kłębach dymu, oparach alkoholu i zapachach
z kuchni.
 
Wieczorem stałych bywalców śpiących na wozach, konie same odwoziły do domów.
 
Przy dworcu funkcjonowała jeszcze w latach siedemdziesiątych popularna „kawiarenka”, której pierwsza nazwa „Repatriantka” nie przyjęła się. Zresztą określenie „kawiarenka„ w żaden sposób nie oddawało atmosfery tego specyficznego miejsca. Piwo „z kija”, oranżada i ciągle mokra podłoga – tak można opisać ten należący do gastronomii kolejowej lokal.
 
Przez krótki czas działał przy ulicy Dworcowej rożen, który stanowił niewątpliwą atrakcję dla dorosłych mieszkańców. Dzieciom natomiast wielką frajdę sprawiał pan, który otworzył budkę z lodami – na terenie dzisiejszego „hotelowca”. W niedzielę, po skończonej mszy wszystkie dzieciaki biegły aby ustawić się w kolejce i załapać na porcję truskawkowych w wafelku.
 
(Red.) Magdalena Roman Aktywni Stare Pole Fot: Bartosz Gondek/GRH Retrospekcja

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: